Ewolucja człowieka wkurzonego

Obrazek użytkownika woj.slawek
Kraj

Od czego mam zacząć? Lata90, może później.
Jest 10.04.2010. godziny poranne. Jadę z rodziną samochodem, radio brzęczy, rozmawiam z żoną o dyrdymałach, uśpiony, zaganiany dzień, człowiek jest otępiony myślą o wypoczynku, nie myśli o Polsce, o honorze o zagrożeniach. Jestem przytłoczony codziennością.
Nagle, z początku to do mnie nie dociera, słyszę w radiu wiadomość, że rozbił się samolot z prezydentem na pokładzie. Niedowierzanie, przekręcam pokrętło radia, robię głośniej, znowu ta sama wiadomość. Powoli dociera do mnie, katastrofa. Co z Lechem Kaczyńskim, moim prezydentem? Byłem dumny że na niego głosowałem.
Rozglądam się w około wszędzie widzę ludzi, widzę człowieka który odbiera telefon i jego oczy robią się coraz większe, a może to tylko złudzenie?
Kolejne dni pokazują prawdziwą siłę narodu i tylko z początku, nieśmiałe, wypowiedzi mediów szkalujące prezydenta , burzą obraz zjednoczonego społeczeństwa. Zjednoczonego w tragedii. Kolejne dni to nawrót do języka nienawiści i moje postanowienie. Nie będę stał z boku. Wzbierała we mnie złość, kipiała. Stałem się sympatykiem PiSu, brałem czynny udział w kampanii prezydenckiej, Jarosława Kaczyńskiego. Startowałem z list w PiSu w wyborach samorządowych. Działałem w komitecie tej partii w dzielnicy. Po wyborach nastąpiła lekka konsternacja, lekki niesmak, nie będę o tym pisał. Zastanowiłem się, gdzie moje poglądy przecież też są ważne? Jestem narodowcem konserwatywno-chrześcijańskim . Zmieniłem partie na Prawicę Rzeczypospolitej. Czy to jest ważne? Nie, najważniejsza jest walka o wolną Polskę. Dalej współpracuję z ludźmi z komitetu, pomagam jeśli zajdzie taka potrzeba, to są wspaniali ludzie.
Zacząłem chodzić na demonstracje. Najpiękniej było przez dwa dni 9-10.04.2011, ambasada rosyjska, pałac Prezydencki. Cały czas czuję w sobie to wspaniałe uczucie dumy i uniesienia kiedy wraz z innymi krzyczałem: „Komorowski won do Rosji” „Oddajcie skrzynki weźcie premiera” czy moje ulubione „Raz sierpem raz młotem czerwoną hołotę”. To były piękne dni, słowa jak w piosence. Znowu lekki zgrzyt, to co pokazała telewizja w swoich relacjach, to co napisała prasa, to lekko mówiąc skandal, właściwie zdrada. Co możemy z tym zrobić? Wtedy myślałem, że działać, być tam gdzie się coś dzieje. Zacząłem chodzić pod pałac Prezydencki do namiotu Solidarnych, widząc co tam się dzieje wiele zrozumiałem, te same twarze prowokatorów, próbujących odstraszyć potencjalnych zwolenników. Myślałem że to mało, zacząłem pisać na niepoprawnych. Pierwsze próby były bardzo nieudolne, myślę że teraz jest trochę lepiej. Znowu coś zrozumiałem.
Do takich portali internetowych zaglądają głównie ludzie uświadomieni. Co zyskuję pisząc w takim miejscu, oprócz tego,że poznaje ciekawych ludzi podobnych do mnie? Tylko satysfakcje i poczucie spełnienia obowiązku. Bywam często na różnych spotkaniach rozmawiam z wieloma ludźmi, mówię o niezalażnej, niepoprawnych, wielu innych portalach i mało kto wie, że coś takiego istnieje. Dodatkowo nie wszyscy mają internet, jedyne źródło informacji dla nich to pro rządowe media. Skąd mają znać prawdę? Tu trzeba zachować umiar i rozwagę, nie można ich wyzywać od matołów, bo ich stracimy, trzeba tłumaczyć i informować.
Jak?
Znalazłem własny sposób. Papierowa GAZETKA. Co w niej napisać? Mamy ciekawe wpisy na blogach, skontaktowałem się z kilkoma blogerami. Bardzo chętnie chcą się podzielić własnymi myślami z innymi. Dodałem kilka własnych wpisów, zebrałem i nie znając się na wydawaniu gazetki musiałem pokombinować. Może to być znajomy, lub jeśli mamy trochę pieniędzy, zapłacić komuś za złożenie. Potem drukarnia, zawsze się znajdzie jakaś która wyda, nie zawsze traficie za pierwszym razem. W moim przypadku to 1000 szt. na razie czekam na odbiór. To jest metoda dla ludzi którzy dysponują jakąś kwotą pieniędzy. Ci którzy mają ograniczony fundusz , mogą robić w kilka osób, albo drukować na drukarce komputerowej lub kserować.
Rozdawać trzeba z rozwagą nie wpychać na siłę, dla mnie najprzyjemniejsza część. Można porozmawiać i spotkać ciekawych ludzi.
To jest mój sposób, na nie stanie z boku, zastosowałem go. Nie słowa lecz czyny będą świadczyć za nami. Kto chcę może skorzystać, ja będę tak robił, nawet wtedy kiedy miał bym być sam.
Największą pracę zrobimy jeśli dotrzemy do niezdecydowanych i zniechęconych, a jeśli przy okazji podniesiemy na duchu ludzi nam przychylnych to bardzo dobrze.

Brak głosów