Oni nie walczyli o linię Curzona. Refleksje po wizycie kombatantów Armii Krajowej z Kresów.

Obrazek użytkownika MD
Kraj

W sobotę 15 września miałem wielki zaszczyt wziąć udział w spotkaniu z kombatantami Armii Krajowej z Kresów Wschodnich przebywających w Polsce na zaproszenie Najwyższej Izby Kontroli. Pobyt Rodaków koordynowany był przez Stowarzyszenie Odra-Niemen. Spotkanie z bohaterami z Kresów stanowiło niezapomnianą lekcję historii i patriotyzmu.

http://www.odraniemen.org/projekt/pobyt-polskich-kombatantow-z-kresow-w-ojczyznie-na-zaproszenie-najwyzszej-izby-kontroli

Polskie podziemie zbrojne w czasie II wojny światowej zapisało w naszych dziejach jedną z najpiękniejszych stronic. Niestety powojenna okupacja sowiecka Polski spowodowała, że pamięć o heroizmie bohaterów walczących w konspiracji została wprost zmasakrowana. Głębokie rany w tej dziedzinie nadal nie są zabliźnione a nawet niektóre z nich przemyślnie zatruwane. Tak jest z pamięcią społeczeństwa polskiego na temat powstania antykomunistycznego po II wojnie światowej, podobnie jest z pamięcią o walce o polskość Kresów Wschodnich.

W tej ostatniej kwestii mamy w świadomości społecznej problem polegający na zaakceptowaniu granic narysowanych nam przez Józefa Stalina. A zatem jeżeli pogodziliśmy się z utratą Wilna i Lwowa to dlaczego mamy zaprzątać sobie głowę Polakami mieszkającymi nadal za linią Curzona? Tym bardziej "uwiera" nas pamięć o tych, którzy walczyli o utrzymanie w granicach Polski naszych Kresów Wschodnich. Propagandowo wmówiono nam, że jeżeli będziemy domagać się zwrotu utraconych na rzecz Związku Sowieckiego ziem to tym samym otwieramy Niemcom prawo do powrotu do Szczecina, Wrocławia i Prus Wschodnich. Postawiono znak równości między sprawcą II wojny światowej a ofiarą dwóch agresji. I myśmy to w świadomości społecznej zaakceptowali.

Spece od sterowania świadomością narodu odnieśli jeszcze jeden sukces. Wtłoczyli nam do świadomości przekonanie, że decyzje podjęte w sprawie Polski pod dyktando Stalina są ostateczne na "wieki wieków". Tymczasem od formalnego zagrabienia Kresów Wschodnich minęło raptem niespełna 70 lat. Dla porównania niepodległość odzyskaliśmy po 123 latach. Pomorze Gdańskie Krzyżacy zagrabili nam 1308 roku a odzyskaliśmy je na mocy II pokoju toruńskiego w 1466 roku, czyli po 158 latach! Czy to oznacza, że powinniśmy wystosować obecnie roszczenia terytorialne wobec Litwy, Białorusi i Ukrainy? Oczywiście nie, gdyż w obecnej sytuacji byłoby to samobójstwem.

W przypadku Kresów Wschodnich poważnym zabezpieczeniem przed potencjalnymi roszczeniami ze strony Polski było wysiedlenie naszych Rodaków z tych terenów na tzw. Ziemie Odzyskane. Mimo masowej akcji deportacyjnej na tych terenach nadal żyją nasi Rodacy. Na terenie Litwy są rejony, gdzie Polacy stanowią większość etniczną, wygrywają tam wybory do samorządów lokalnych i nawet wprowadzili swego przedstawiciela do Parlamentu Europejskiego w osobie Waldemara Tomaszewskiego. Władze Litwy nie ułatwiają życia polskiej mniejszości na swym terytorium. Prowadzą działania zmierzające do wyeliminowania języka i kultury polskiej z tamtych terenów. Nieporównywalnie trudniejsze warunki mają Polacy pod rządami reżimu Łukaszenki na Białorusi. Polskość tam również przedstawiana jest jako zagrożenie. Do tego jeszcze konsekwentnie zwalczane są tam przejawy działalności niezależnej od władz. Niełatwa jest również sytuacja Polaków na Ukrainie. Bardzo powszechne są tam antypolskie nastroje i popularyzacja UPA i OUN, które mają na sumieniu nie tylko kolaborację z Niemcami w czasie II wojny światowej ale także dokonanie aktów ludobójstwa na naszych Rodakach.

Wracając do kwestii jakie stanowisko winniśmy przyjąć w stosunku do Kresów Wschodnich. Z pewnością nie możemy wysunąć roszczeń terytorialnych do państw, które weszły w posiadanie tych ziem. Nie wolno nam jednak zapomnieć o mieszkających tam Rodakach. Oni tam już od ponad 70 lat bez państwa polskiego trwają w polskości. Sam ten fakt już budzi szacunek. Wielu z nich walczyło o Ojczyznę w czasie II wojny światowej a później cierpiało represje ze strony władzy sowieckiej. Mimo tego nie wyparli się swej tożsamości. Są przykładem patriotyzmu najwyższej próby. Jeżeli mamy ambicję budowy swojego państwa to nie wolno nam o tych Rodakach zapomnieć. W pierwszej kolejności naszym wysiłkiem winniśmy wspierać ich w utrzymaniu polskości i to niezależnie od realności perspektywy powrotu tych ziem do macierzy. Ponadto koniecznie musimy trafić z wiedzą na temat walki i postawy Rodaków z Kresów do świadomości całego społeczeństwa, gdyż jest to gotowy wzorzec patriotyzmu.

Brak głosów

Komentarze

dla bękarta traktatu wersalskiego. Na zachodzie takiej linii nie ma. Nie możemy starać się o odzyskanie większej części Polski, utraconej na wschodzie, bo tam są już nowe państwa. Za to Niemcy mogą i starają się odzyskać swoje tereny wschodnie. Bo na ich wschodzie nadal jest ten bękart traktau wersalskiego ze słuszną granicą Curzona.

Dlatego taką wsciekłość wywołuje książka Zychowicza, że jej czytelnicy (abstrachując od fikcji innego przebiegu wojny), mogą zobaczyć, że ostatnim aż do dziś politykiem, który Polskę traktował poważnie był Hitler - może dlatego, że był szaleńcem jak niektórzy twierdzą?

Pozdrawiam

cui bono

Vote up!
0
Vote down!
0

cui bono

#293038

Chyba Pan przesadził w konkluzji. Grubo!

Vote up!
0
Vote down!
0
#293079

Czy chodzi o to, że Hitler był szaleńcem?

Bo co najmniej do 1938r propozycje Hitlera wyglądaly na poważne, poczynająć od propozycji przystąpienia Polski do Paktu Antykominternowskiego.

Natomiast Alianci jak sie okazało traktowali nas instrumentalnie, ukrywając w końcu nawet wiadomość o pakcie Ribbentrop-Mołotow przed Beckiem. I czy dalsze traktowanie Rządu Polskiego nie było przedmiotowe? Nie darmo archiwa angielski są nadal dla nas zamknięte, nie mowiąc o rosyjskich. W moim przekonaniu od 1939 roku jesteśmy tylko przedmiotem a nie podmiotem polityki europejskiej czy światowej.

Pozdrawiam

cui bono

Vote up!
0
Vote down!
0

cui bono

#293090

Proszę Pana, w pewnych sytuacjach wybór polega na wyborze między dobrem a złem. Polityka nic tu nie zmienia. To, oczywiście, moja subiektywna opinia...

Vote up!
0
Vote down!
0
#293112

To juz inna płaszczyzna do dyskusji, ale i tu można rozważać, czy inny wybór nie oszczędziłby wielu milionów istnień ludzkich. Czy na przykład w innym wyborze doszłoby do Wannsee? Oczywiście rozważania z pozycji ex post mało maja wspólnego z wyborami w 1939r,ale można przynajmniej zastanawiać się dlaczego do takich a nie innych wyborow dochodzilo. I odpowiedź na to pytanie zmienia się z odkrywaniem nowych faktów w historii. Przynajmniej tak mi się zdaje.

Pozdrawiam

cui bono

Vote up!
0
Vote down!
0

cui bono

#293134