Dowódca Marynarki Wojennej RP (1)

Obrazek użytkownika Godziemba
Historia

Szef Kierownictwa Marynarki Wojennej w latach 1925-1939 kontradmirał Jerzy Świrski w zasadniczy sposób wpłynął na kształt polskiej floty wojennej. 

Jerzy Włodzimierz Świrski urodził się 5 kwietnia 1882 roku w Kaliszu, jako syn Włodzimierza rotmistrza 15 pułku dragonów oraz Cecylii z Wasilewskich. W 1894 roku wstąpił do Korpusu Kadetów w Moskwie, a po zdaniu egzaminów w 1899 roku do elitarnego Korpusu Morskiego Kadetów w Petersburgu, który ukończył z drugą lokatą w 1902 roku, otrzymując stopień miczmana.
 
Po ukończeniu szkoły został skierowany do służby na krążowniku Ashold – jednym z najnowocześniejszych okrętów rosyjskiej floty. Po wyleczeniu poważnej choroby płuc, na którą zapadł w 1903 roku, został skierowany do floty czarnomorskiej, w której służył do 1918 roku. Tuż przed wybuchem wojny przez krótki czas pełnił obowiązki zastępcy attache morskiego w ambasadzie rosyjskiej w Atenach. Na wiosnę 1914 roku został głównym oficerem nawigacyjnym w sztabie Floty Czarnomorskiej, którą tę funkcję pełnił do maja 1918 roku, zyskując bardzo wysokie oceny przełożonych, awansując do stopnia kapitana I rangi i otrzymując szereg odznaczeń z Orderem Świętej Anny II klasy z mieczami na czele. Po oddaniu przez Niemców w maju 1918 roku okrętów floty czarnomorskiej Ukraińskiej Republice Ludowej Świrski rozpoczął służbę w ukraińskiej marynarce, zostając szefem Głównego Sztabu Morskiego w Ministerstwie Marynarki. W październiku 1918 roku został mianowany ministrem spraw morskich Ukrainy w stopniu kontradmirała.
 
W grudniu 1918 roku zrezygnował ze stanowiska i oddał się do dyspozycji Komitetu Narodowego Wojska Polskiego na Wschodzie w Odessie. W marcu 1919 roku został wezwany przez gen. Hallera do Francji, gdzie został ekspertem do spraw morskich delegacji polskiej na konferencję pokojową w Wersalu. W kwietniu 1919 roku na własną prośbę wyjechał do Warszawy, gdzie został – w stopniu komandora - szefem sekcji organizacyjnej Departamentu Spraw Morskich MSWojsk., kierowanego przez swego znajomego z rosyjskiej floty kontradmirała Kazimierza Porębskiego.
 
Na życzenie swego szefa opracował latem 1919 roku pierwszy program budowy floty, przewidujący posiadanie jednego krążownika, czterech kontrtorpedowców, dwóch okrętów podwodnych,  sześciu trałowców i czterech ścigaczy artyleryjskich. W rozwinięciu tych propozycji w planie rozwoju floty na lata 1920-1929 zakładał kupno 2 pancerników, 6 krążowników, 28 niszczycieli, 42 okrętów podwodnych i szeregu mniejszych jednostek. Ten oderwany od rzeczywistości i zupełnie nie adekwatny do potrzeb program nie zyskał akceptacji MSWojsk. W nowym planie z września 1920 roku zrezygnowano z zamiarów stworzenia potężnej floty i przygotowano nową strategię zakładającą aktywną obronę Wybrzeża, przez działanie sił lekkich (torpedowców i kutrów torpedowych).
 
W kwietniu 1920 komandor Świrski został dowódcą Wybrzeża Morskiego z siedzibą w Pucku. Posiadanie niewielkiego portu nie zabezpieczało polskich interesów, stąd komandor bardzo mocno zaangażował się w inicjatywę budowy portu wojennego w Gdyni, bardzo często jeżdżąc do Gdyni i nadzorując toczące się tam prace. W 1924 roku przeniósł siedzibę swego dowództwa do Gdyni.
 
Wkrótce po zakończeniu wojny z bolszewikami doszło do jego sporu z Porębskim, który „reprezentował, szeroką myśl morską, zaś komandor Świrski był bezkompromisowym rzecznikiem wyłącznie rozwoju floty wojennej i instytucji z nią bezpośrednio związanych”. Porębski wystąpił z inicjatywą utworzenia Głównego Urzędu Morskiego, łączącego marynarkę wojenną z handlową. Świrskiemu udało się zapobiec realizacji tego pomysłu i doprowadzić – dzięki uzyskaniu poparcia ministra gen. Sosnkowskiego – do cofnięcia uchwały Rady Ministrów. Ostatecznie sprawy marynarki handlowej wycofano z kompetencji MSWojsk. Porębski przyjął ten fakt jako swoją wielką porażkę, za co winił komandora Świrskiego.  
 
W 1924 roku kierowane przez Porębskiego Kierownictwo Marynarki Wojennej wystąpiło z planem rozbudowy floty, który zakładał posiadanie 2 krążowników, 6 kontrtorpedowców, 12 torpedowców, 12 okrętów podwodnych oraz szeregu innych, mniejszych okrętowe. Program ten nie zyskał akceptacji ministra spraw wojskowych gen. Sikorskiego, który planował powierzenie Świrskiemu szefostwa KMW.
 
W 1925 roku doszło wybuchu tzw. afery minowej, związanej z nadużyciami finansowymi popełnionymi przez kmdr ppor. Jana Bartoszewicza-Stachowskiego, szefa samodzielnego referatu Broni Podwodnej, podczas zakupu min w Estonii. W jej wyniku w maju 1925 roku został zdymisjonowany Szef Kierownictwa Marynarki Wojennej wiceadmirał Kazimierz Porębski. Jego następcą został – dzięki poparciu gen. Sikorskiego - kmdr Jerzy Świrski, który w czasie kryzysu napisał memoriał, w którym przedstawił własną wizję organizacji Marynarki Wojennej.
 
Po przejęciu władzy w Marynarce Wojennej Świrski energicznie przystąpił do wdrażania programu rozbudowy floty oraz zmian na kluczowych stanowiskach w marynarce wojennej. Nowym dowódcą Floty został kmd. por. Józef Unrug, a szefem sztabu Floty kmdr. ppor. Karol Korytkowski.
 
Pomimo złej sytuacji finansowej państwa, na jesieni 1925 roku Świrskiemu udało się przeforsować zakup dwóch kontrtorpedowców (późniejsze „Wicher” i „Burza”) we francuskiej stoczni Chantier Navals Francais. Wskazywał przy tym słusznie, iż okręty Polskiej Marynarka Wojenna nie stanowiły realnej siły, zdolnej przeciwstawić się w jakikolwiek sposób flocie sowieckiej lub niemieckiej, a przecież w przypadku konfliktu ze Związkiem Sowieckim najważniejszym zadaniem floty miał być obrona linii komunikacyjnych łączących Polskę z Europą Zachodnią. Świrski podawał również przykład państw bałtyckich, które podjęły większe niż Polska wysiłki w dziedzinie obrony morskiej.

 

Ostatecznie szef KMW w kwietniu 1926 roku podpisał stosowną umowę na dostawę dwóch ww. kontrtorpedowców. Koszt wybudowania jednego okrętu wraz z uzbrojeniem i amunicją wyniósł 1,2 mln dolarów, a pierwszy okręt miał zostać dostarczony Polsce w ciągu 27 miesięcy (drugi w ciągu 39 miesięcy). Jak się potem okazało stocznia francuska miała szereg kłopotów z wywiązaniem się z umowy i doszło do znacznych opóźnień w realizacji kontaktu.
 
Po przejęciu władzy przez Piłsudskiego pozycja Świrskiego uległa osłabieniu – w okresie zamachu majowego szef KMW nakazał zachować flocie neutralność, jednocześnie marszałek Piłsudski nie widział potrzeby dalszej rozbudowy polskiej floty. Pomimo tego Świrski uzyskał zgodę na podpisanie w grudniu 1926 roku umowy z inną stocznią francuską na budowę i dostawę trzech podwodnych stawiaczy min wraz z wyposażeniem, uzbrojeniem i amunicją. Ogólną wartość dostawy ustalono na prawie 2,4 mln dolarów.
 
Szef Kierownictwa Marynarki Wojennej musiał walczyć o zachowanie organizacyjnej odrębności marynarki od wojsk lądowych. W memoriale z czerwca 1926 roku skierowanym do Józefa Piłsudskiego wskazywał, iż „Marynarka Wojenna, niezależnie od jej wielkości, jest osobną siłą zbrojną, nie zaś bronią czy służbą armii lądowej. W konsekwencji – marynarka jest osobnym kompleksem organizacyjnym, zasadniczo równorzędnym z armią lądową”. Pomimo pojawiających się prób ingerencji władz wojskowych w sprawy marynarski udało mu się zachować samodzielność marynarki. Jednak próba przekonania Ministerstwa Spraw Wojskowych do zakupu kolejnych 3-6 okrętów podwodnych zakończyła się niepowodzeniem.  
 
W kolejnym piśmie do marszałka Piłsudskiego z żalem stwierdzał, iż „czynniki dysponujące budżetem MSWojsk. są zdania, że dopóki ważniejsze potrzeby wojska lądowego nie zostaną zaspokojone, nie może być mowy nie tylko o dalszym rozwoju marynarki, lecz i o robieniu wydatków dla wytworzenia całokształtu warunków, w których budujące się okręty mogłyby w rzeczywistości posiadać swoją teoretyczna wartość bojową. Ważniejsze potrzeby wojska lądowego nie będą nigdy zaspokojone, więc taki pogląd na sprawę zahamuje całkowicie rozwój marynarki, a nawet w znacznym stopniu zniszczy dotychczasowe wysiłki”.
 
W odpowiedzi Piłsudski słusznie podkreślił, iż „jeżeli w naszej dziwnej modzie megalomanji wyrażonej w słowach nie mających treści, jeżeli w naszej śmiesznej projektomanji czyniącej z muchy słonia, albo przynajmniej panterę lub tygrysa, mamy mnóstwo kwiatków w naszej armii, to bodaj nieszczęsna nasza marynarka trzyma prym w tych wielkich słowach. Boć gdy myśli są bezbrzeżne, to gdzież ich szukać jak nie na oceanach. Jest to zdaniem moim główna choroba marynarki, która z tego powodu z trudem daje się naciągnąć do roli składniowej części jednolicie pracującej dla obrony państwa. Państwo bowiem nie posiada ani możności, ani jakichkolwiek środków do tego, aby tak drogą prawdę o swojej sile, jak flotę wojenną mogąca być użytą na wielkich morzach świata czy kreować, czy zbudować”.
 
O ile Świrski dążył do tego, aby MW mogła bronić własnych połączeń morskich na Bałtyku oraz własnych baz na wybrzeżu, a także przerwać nieprzyjacielskie linie komunikacyjne, to Marszałek zdając sobie doskonale sprawę, iż marynarki nie można zbudować od razu, wyznaczał flocie bardzo ograniczone zadania, które obejmowały obronę i panowanie nad Zatoką Gdańską. Postulował także przygotowanie personelu marynarki do współpracy z wojskiem.
 
Cdn.
 
Brak głosów

Komentarze

To samo można spotkać obecnie w Policji
Myślenie realne oparte na kalkulacji według środków
Sprawia że zaczynamy dostrzegać wiele wysokich schodków
Jak się okazało więcej dałoby tworzenie lotnictwa
Bez niego nie odbędzie się żadna bitwa
Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"

"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"

#377754

Niestety każda broń, w tym także Marynarka Wojenna, walczyła o swoje, zapominając o ogólnych potrzebach WP.

Pozdrawiam

Godziemba

Vote up!
0
Vote down!
0

Godziemba

#377855