Więcej spokoju

Obrazek użytkownika Andrzej Wilczkowski
Kraj

Trochę więcej spokoju

8 lutego 2009 o godzinie 03:36 nad ranem w dyskusji w sprawie morderstwa w Pakistanie pod jednym z tekstów w „Niepoprawnych” wpisałem notkę krytykującą polskie poczynania w sprawie uratowania naszego rodaka.

Dyletantyzm. – Niestety nie mogę nazwać inaczej starań polskich władz o uwolnienie naszego rodaka z rąk porywaczy.
1. Data konferencji bezpieczeństwa była bardzo prawdopodobną datą śmierci naszego rodaka.
Wybaczcie państwo dyplomaci. To było widoczne jak na dłoni. Terroryści po to chwytają zakładników, żeby pokazać światu - że nie jest bezpieczny.
2. Właśnie w tym czasie pan premier musiał wypowiadać swoją dość brzemienną w skutki kwestię. Nie wiem jak to było. Może jakiś kretyn dziennikarz "dociekliwie" o to spytał, a dbający o swój image Tusk nie ośmielił się mu nie odpowiedzieć.
A było gówniarza kopnąć w jaja. Co to piłkarz nożny nie wie jak się fauluje? Faul na faul.

3. Nie wolno było powtarzać bez przerwy: To nie nasza sprawa, to sprawa rządu w Pakistanie. Trzeba było powtarzać jak mantrę i to bardzo głośno: To wprawdzie sprawa rządu w Pakistanie, ale to NASZ OBYWATEL i nawet jeśli Pakistan będzie zwlekał MY PRZYSTĄPIMY DO ROZMÓW.
JEŚLI COŚ BYŁO W STANIE ODWLEC EGZEKUCJĘ TO PRZEKONANIE PORYWACZY, ŻE MAJĄ JESZCZE Z KIM ROZMAWIAĆ.
4. Na wszystkich tajnych naradach zespołu do ratowania Polaka należało zrobić założenie - że Pakistanowi może wcale nie zależeć, żeby Polak przeżył.
Dlaczego mogło nie zależeć - to już chyba każdy, kto się mieni być dyplomatą może sobie sam wykombinować.
5. Należało stworzyć burzę mózgów. Akurat tak się składa, że Afganistan i Pakistan przez dziesięciolecia były terenem polskiej ekspansji alpinistycznej podczas której wchodzi się w interior i ociera się o ludzi, pracuje z nimi, na zupełnie innej zasadzie niż biały sahib i podlegli mu robotnicy. Nie wiem - może z kimś konsultowano. Ze mną nie. Dobrze, jestem stary i nic nie pamiętam. Ale są ludzie, którzy są "na bieżąco".
W tej sprawie również nie pytano ludzi, których udało się wyrwać z rąk porywaczy. Ze dwa razy widziałem w tv kobietę, która załamywała ręce, że się do niej nikt nie zwracał.
I na koniec. Jak może nie brać pod uwagę okupu premier kraju, którego dwóch obywateli zostało wyciągniętych z rąk piratów tylko dzięki okupowi. Wprawdzie kapitan i mechanik byli jedynie dodatkiem do iluś tam tysięcy ton ropy, ale porywacze - gdyby się zdenerwowali to zaczęliby zabijać - a pierwszym byłby kapitan.

                                               * * *

Już w niedzielę wszystkie stacje się zatrzęsły od informacji na  temat morderstwa. Wszystkie doniesienia były powtarzane wielokrotnie, przy czym dziennikarze powtarzali bez przerwy – że jeszcze nic nie wiadomo, bo może człowiek ciągle jeszcze żyje i najlepiej, żeby społeczeństwo na ten temat nie dyskutowało, tylko pozwoliło rządowi działać. A poza tym żeby miało wzgląd na tragedię rodziny. Zaczęto również puszczać sprzeczne wieści. Jedni mówili, że to władze pakistańskie nie wywiązały się ze swoich obietnic, drudzy, że Pakistańczycy zrobili co mogłi.
Jedni mówili, że nie mieliśmy tam żadnych służb – bo Macierewicz i Wassermann zniszczyli polski wywiad – a pan Cichocki – podobno koordynator służb – stwierdził, że polskie służby były w porządku. W poniedziałek pojawił się na antenie pan minister Czuma, który stwierdził, że polskie służby wiedziały nie tylko o porywaczach, ale również o ich rodzinach i nawet wiedziały, że mieli krewnych w rządzie. Po panu Czumie pojawił się pan Graś, który nie chciał zdradzić pani Olejnik tajemnicy państwowej – że w ogóle mamy w Pakistanie jakieś służby.
Kolejny ekspert od antyterroryzmu – pan Dziewulski „przeraził się” kiedy obejrzał w TV nagranie jakiegoś Pakistańczyka, który stwierdził, że była mowa o okupie Okup podobno oferowali zarówno Polacy jak i Pakistańczycy. Pan Dziewulski przeraził się – bo przecież Talibowie są ideowcami i pieniędzy nie biorą.
I dalej – jak mantra – żeby nie dyskutować – bo się rani rodzinę.

                                                       * * *

Rozwinę to, co napisałem w sobotę na gorąco.

Najpierw – kim był człowiek, którego porwano. To ważne!
Trzeba przeanalizować sposób porwania. Sposób porwania nasuwa myśl – że chodziło o niego i tylko o niego. Zrobiono zasadzkę na JEGO drodze, Zabito trzech swoich rodaków – żeby go dostać. Mógł być na przykład bossem mafii narkotykowej, mógł być specjalnie dokuczliwym agentem jakichś tajnych służb.
Ja zakładam, że mamy do czynienia ze sprawą inżyniera geologa, który tylko dobrze spełniał swoje zawodowe obowiązki.
Nie będę tłumaczył na jakiej podstawie wysnułem ten wniosek, ale mogę powiedzieć, że jest to ważne głównie dla negocjatorów, bo to oni muszą wiedzieć jak najwięcej o człowieku, w sprawie którego pracują. To znaczy – czy porywaczom chodziło o konkretnego człowieka, czy po prostu o jakiegoś białego: Europejczyka czy Amerykanina

Dalej. Strona negocjująca musiała przeanalizować czas jaki mają do dyspozycji – to znaczy – czy po drodze nie jest planowane jakieś zdarzenie godne krwawej ofiary.
Kiedy w grudniu usłyszałem, że w lutym ma być konferencja bezpieczeństwa – pomyślałem sobie o naszym inżynierze, że dużo czasu negocjatorom już nie pozostało.

Dalej:
W sobotniej notce napisałem:
4. Na wszystkich tajnych naradach zespołu do ratowania Polaka należało zrobić założenie - że Pakistanowi może wcale nie zależeć, żeby Polak przeżył.
Teraz pójdę dalej. Pakistan mógł wykorzystać propagandowo zarówno jedną jak i drugą sytuację. Tu nie jest ważne – kto to był z imienia i nazwiska. Najważniejsze, że to nie był ani ich człowiek, ani Amerykanin, ani Niemiec, ani Rosjanin.
Ten fakt powinien zdeterminować myślenie całego polskiego „sztabu” na zasadzie: Jeśli my go nie wyratujemy – to nikt.
A wyglądało na to, że porywacze chętniej by rozmawiali z Polakami niż z rządem Pakistanu. Skąd taki wniosek? – ano nie postawili Polakom warunku zaporowego – jak wycofacie wasze wojska z Afganistanu – to my go wam oddamy. Takiego warunku Polsce nie stawiano. Z całą pewnością był on nie do przyjęcia.
I tu się zgadzam z panem Dziewulskim. Porywacze nie będą rozmawiać o okupie ze stroną z którą są w konflikcie. Była szansa, że z Polakami o pieniądzach by rozmawiali. Na działalność wywrotową pieniądze są zawsze potrzebne. Zwróćcie uwagę, że tę szansę nam Pakistańczycy odebrali. Zaproponowali, że dadzą  porywaczom wyższy okup niż Polacy.

Pomysł o odbiciu więźnia przez jednostkę Grom był – być może realny – ale nazwę go „strasznym”. Mógł się odbywać dwiema drogami: albo przy współpracy z rządem Pakistanu albo bez niej.
W pierwszym przypadku – ryzyko było skrajne. Jeżeli po stronie rządowej Talibowie mieli swoje wtyki, to nasi chłopcy byli narażeni na takie spotkanie, z którego żywa noga by nie wyszła.
W drugim przypadku – żaden dowódca nie mógł wydać takiego rozkazu. W akcji mogliby wziąć udział jedynie ochotnicy – jakaś „parszywa trzynastka”, bez jakichkolwiek szans na realne wsparcie.

Uważam, że polska strona miała jedynie do zaoferowania PIENIĄDZE!

Przeciągnięcie negocjacji – w ogóle ma dwa aspekty. Jeden pozytywny, drugi negatywny.
Jedyny pozytywny to ten, że porywacze mogą swojego więźnia polubić i stracić ochotę do zabicia go. Negatywów jest dużo. Im dłużej (do pewnego momentu) trwa sprawa i media na całym świecie się nią zajmują tym większy rozgłos – w przypadku egzekucji. Ponadto przetrzymujący ofiarę cały czas czują się zagrożeni, są niespokojni i ich cierpliwość się wyczerpuje.
.
Mógłbym jeszcze dłużej analizować to wszystko – ale wtedy nikt tego już nie przeczyta.

Zdążam do konkluzji.
Jeżeli wyszło mi, że termin był od dawna przesądzony – a zbieżność czasowa jest ewidentna (o przyczynowej można dyskutować)
Jeżeli wyszło mi (z rozumowania) że jedynym sposobem dostępnym dla Polski uratowania więźnia – był okup, to niestety można postawić tezę, że sprawę przypieczętowała fatalna wypowiedź premiera. Sztab powinien pouczyć zarówno Prezydenta jak i Premiera, co mają mówić jeśli jakiś szczególnie dociekliwy umysłowo dziennikarz zapyta ich o okup. Ci dwaj panowie powinni się tej wypowiedzi nauczyć na pamięć. Jest to jedyny poważny błąd, który odkryłem w tej sprawie – stanowczo za mało, żeby użyć słowa – dyletanctwo.
Służby specjalne działały perfekcyjnie, kilku prawdziwych ekspertów od interioru pakistańskiego zostało zaproszonych do współpracy… Wszyscy robili co mogli.

Niestety zbieżność czasowa, a raczej następstwo kolejnych zdarzeń jest bezwzględne. Najpierw była wypowiedź – a w kilka godzin później śmierć. Mogło tam nie być żadnego związku przyczynowego. Był związek czasowy: Wypowiedź – śmierć.
I wszyscy dookoła to widzą.
To nie jest sprawa ani sądu, ani żadnych komisji, czy trybunałów konstytucyjnych. To jest sprawa naszego wewnętrznego trybunału.

W jednej z moich książek napisałem tak:

Wywód powyższy niesie jedno ostrzeżenie – zresztą banalne – uważaj co robisz, bo będziesz za to odpowiadał. Nie przed sądem. To taka sobie odpowiedzialność. Przed sobą. Przed swoimi wieczorami bezsennymi, kiedy lepiej słuchać radia, aby nie słuchać własnych myśli.
I co to wszystko ma wspólnego z alpinizmem. Bardzo dużo. Jeżeli tego jeszcze nie widzisz i nie udało mi się ciebie przekonać – życie ci pokaże – byleby nie zbyt drastycznie.

Bo może się zdarzyć że w jakimś momencie stanie przed panem Panie Premierze ktoś z rodziny i powie – Ja wiem, że pan chciał jak najlepiej, ja wiem, że pan zrobił wszystko, co potrafił, ale on zginął przez pana.
Niech pan się wtedy nie tłumaczy, że to… zapewniam pana tłumaczenia nie mają sensu.

I jeszcze do jednego bym pana zachęcał. Niech pan wykluczy z grona obrońców ludzi niepoważnych. Oni wszyscy działają na pańską niekorzyść.

Jeden mówi: oni go zabili – bo było natarcie.
To on nie wie – co to jest natarcie? Tu wróg się zbliża, artyleria strzela, helikoptery przelatują i strzelają, a oni urządzają teatr, czy wręcz czarną mszę morderstwa. Jakieś dekoracje, filmowanie, potem przekazują komuś nagranie, coś robią ze zwłokami – kto w to uwierzy, nawet gdyby to była prawda. W odróżnieniu od państwa, ja widziałem w życiu kilka prawdziwych natarć. Ludzie robią wtedy rzeczy dziwne. Ale zabijają na ogół szybko i bez rytualnych obrzędów.

 

Drugi po prostu ryczy. Nawet nie wiadomo o co mu chodzi. Im więcej obelg tym lepiej.

Trzeci mówi – trzeba zastosować prawo zemsty. Pojechać do Pakistanu i pozabijać morderców.
Co gorsze mówi to filozof.
To o możliwości okupu nie wolno było mówić, a pojechać do Pakistanu i zabijać można – bo to niczym polskim turystom nie grozi. Otóż oni tam znacznie lepiej się znają na odwecie niż pan magister filozofii. Zastosują odwet – o jakim się panu magistrowi nie śniło. Będą przyjeżdżać do Polski i zabijać. I to do któregoś pokolenia. Będą Polaków tropić na wszystkich kontynentach. Oni to już robią po całym świecie. Za winy ojców, dziadków, pradziadków zabijają Amerykanów, Anglików, Hiszpanów..

A zresztą niech ci "obrońcy gadają co chcą. Co mnie to obchodzi. Ale ja jestem synem psychiatry – słuchać hadko.

AW


Brak głosów

Komentarze

skąd tyle zapewnień o odwecie (znowu PR)? nie lepiej robić to z zamkniętym dziobem? wydaje mi się, że "bohaterowie" załatwią, ale bombę w metrze.

Czuma znowu zaliczył sukces - zaatakował Pakistan. jemu naprawdę coś nie kontaktuje.

Vote up!
0
Vote down!
0
#13313

Czytałem paradokumentalną książkę G. Jonasa "Monachium Zemsta" w oparciu o którą Spielberg zarobił film. Filmu nie widziałem, zaś w książce przeraził mnie drugi, ukryty scenariusz. To wspaniałe commando zemsty załatwiło może jednego handlarza bronią, poza tym zamordowało kilku inteligencików broniących w Europie i na świecie sprawy palestyńskiej. Ta idealistyczna grupa weszła gładko w podziemie gospodarcze, handel informacjami i terroryzm (pewnego razu spali w jednym lokalu z osławionym "Szakalem", któremu działalność grupy ułatwiła awans). Bohaterowie mieli nieograniczony dostęp do tajnych funduszy, które inwestowali, zakładali sobie firmy i... od pewnego momentu zaczęli ginąć. Niby ktoś ich wykańczał, ale równie dobrze mogli się wybijać nawzajem.
Jedyną moim zdaniem szansą było doprowadzenia do wymiany zakładnika za pieniądze, albo więźniów i wykonanie w tym momencie akcji antyterrorystycznej. Podobnie - gdyby doszło do wykupywanie ciała.
O zemście mogą ględzić tylko idioci i pozerzy.
Jeśli Palikot jest taki napalony, to niech sformuje grupę najemników, stać go. Nie zrobi tego, bo nie mógłby się chwalić.

Vote up!
0
Vote down!
0

------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"

#13314

To teraz Palikot ma przykrywać sprawę porwania...?

Żenada... RAZ miał racje: dzwońcie po Palikota w razie problemu!!

Vote up!
0
Vote down!
0
#13316

mają zagadać klęskę rządu. Radek się ukrywał, a Czuma przegiął, wiec teraz Tusek się na nich "gniewa". O jego winie już się nie rozmawia.

Vote up!
0
Vote down!
0

------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"

#13324

właściwa droga,to podjęcie gry z porywaczami,mającej na celu dojście do jakiegoś posrednika -łącznika z terrorystami,łasego na pieniadze,ktory w zamian za okup doprowadziłby do uwolnienia tego nieszczęśnika,tak to stało sie jak sie stało.Nasze Państwo nie jest w stanie zabezpieczyć bezpieczeństwo nam w kraju,a co dopiero tam.A poza tym daję głowę,że rząd nie robił wiele,licząc,że jakos sie to samo rozwiaże,może to miałby być ten cud?Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#13317