Z prasy. BGK, czyli więcej pustych pieniędzy

Obrazek użytkownika Jerzy Bielewicz
Gospodarka

Z prasy. BGK, czyli więcej pustych pieniędzy

Czy nowelizacja ustawy o Banku Gospodarstwa Krajowego spowoduje, że będziemy drukować puste pieniądze? Narodowy Bank Polski zapewnia, że w świetle prawa jest to niemożliwe. Finansiści wręcz odwrotnie. Ich zdaniem, BGK będzie generować niekontrolowany deficyt budżetowy, a "maszynka drukarska" ruszy pełną parą z chwilą, gdy NBP w ramach polityki pieniężnej zacznie nabywać listy zastawne BGK na wtórnym rynku.

Czy nowe uprawnienie Banku Gospodarstwa Krajowego w postaci prawa do emisji listów zastawnych oznacza, że będziemy drukować "puste pieniądze"? Na takie niebezpieczeństwo zwrócił uwagę Europejski Bank Centralny, opiniując projekt nowelizacji ustawy o BGK. Ustawa przeszła już ścieżkę legislacyjną w Sejmie i na obecnym posiedzeniu zostanie przegłosowania w Senacie.
"Europejski Bank Centralny pragnie przypomnieć władzom polskim o obowiązku przestrzegania zakazu finansowania deficytu ze środków banku centralnego" - pisze prezes EBC Jean-Claude Trichet.
Zakaz refinansowania deficytu budżetowego przez bank centralny wynika z art. 123 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, który zabrania bankom centralnym nabywania papierów wartościowych emitowanych przez sektor publiczny na rynku pierwotnym, to jest bezpośrednio od tych instytucji. Chodzi o to, aby na linii sektor publiczny - bank centralny nie funkcjonowała "maszynka do drukowania pustych pieniędzy", której mechanizm polega na emisji przez bank centralny pieniądza pod obligacje skarbowe, czyli długi zaciągane przez rząd, samorządy, publiczne przedsiębiorstwa i banki państwowe takie jak BGK.

NBP: To nie wchodzi w grę
"Nasz Dziennik" zapytał NBP, czy po wprowadzeniu listów zastawnych BGK taka "maszynka" ruszy. Polski porządek prawny na poziomie konstytucyjnym, a więc aktu nadrzędnego w systemie prawa, zakazuje pokrywania deficytu budżetowego przez zaciąganie zobowiązań w centralnym banku państwa (art. 220 ust. 2 Konstytucji). Ten artykuł stanowi odzwierciedlenie zakazu, który wynika z art. 123 Traktatu o funkcjonowaniu UE, który jest ratyfikowaną przez Polskę umową międzynarodową. Zakaz obejmuje wszelkie zobowiązania, które mogą służyć wspomnianemu w tym przepisie celowi, a więc "pokrywaniu deficytu budżetowego" - wyjaśnia NBP.
Bank przypomina, że konstytucyjny zakaz znajduje odbicie również na poziomie ustawowym. - Zgodnie z art. 48 pkt 2 ustawy o NBP jednym z instrumentów polityki pieniężnej prowadzonej przez NBP jest możliwość sprzedaży i kupna dłużnych papierów wartościowych w operacjach otwartego rynku. Oznacza to, że NBP nie może dokonać zakupu papierów wartościowych na rynku pierwotnym. Celem takich operacji jest wyłącznie wykonywanie "Założeń polityki pieniężnej", a nie podejmowanie czynności, które wiązać by można z pokrywaniem deficytu budżetowego - wyjaśnia NBP.
Ustawa o BGK, zdaniem banku, nie może w ogóle dotyczyć "pokrywania deficytu budżetowego", ponieważ finansowaniem deficytu z zasady zajmuje się ustawa budżetowa.

Rynki wiedzą swoje
- BGK dzięki przyznaniu w tej nowelizacji prawa do emitowania listów zastawnych może zebrać udzielone kredyty zabezpieczone hipotecznie, opakować w list zastawny i sprzedać na rynku za gotówkę, refinansując w ten sposób dotychczasową działalność. Jednocześnie nowela ustawy o BGK daje ministrowi finansów możliwość obniżania i podwyższania statutowych funduszy własnych banku, czyli pozwala, w razie potrzeby, na wytransferowanie gotówki do budżetu. To prosty sposób na "cudowne rozmnożenie" budżetowych pieniędzy. BGK, który pozostaje poza rachunkiem budżetu, znakomicie nadaje się do ukrycia w nim dziury budżetowej - twierdzi Jerzy Bielewicz, prezes Stowarzyszenia "Przejrzysty Rynek".
Na tym nie koniec. Listy zastawne wyemitowane przez BGK nabywają komercyjne instytucje finansowe i banki, a od nich może je zakupić NBP w operacjach otwartego rynku jako instrumenty zabezpieczające emisję pieniądza. Wszystko odbywa się zgodnie z Konstytucją, traktatem europejskim i ustawą o NBP. Tyle że bank centralny kupuje w istocie... deficyt budżetowy.
- Wszyscy są zadowoleni: BGK, który ma żywą gotówkę zamiast niepewnych wierzytelności, rząd, który ma pieniądze zamiast dziury w budżecie, banki komercyjne, które kupiły papiery bardziej rentowne od obligacji skarbowych, gospodarka, która na razie dzięki pompowaniu pieniędzy szybciej się kręci. Operację ubezpiecza bank centralny, skupując owe papiery od banków komercyjnych w ramach operacji polityki pieniężnej, a zatem drukując puste pieniądze - twierdzi finansista.
Mechanizm forsowany przez rząd nie jest bynajmniej jego własnym odkryciem. Taką właśnie politykę, zwaną quantative easing - "luzowaniem ilościowym", prowadzi w kryzysie amerykański FED. O ile klasyczna polityka pieniężna oparta była głównie na emisji i zakupie przez bank centralny własnych bonów pieniężnych, o tyle FED na masową skalę skupuje rządowe papiery dłużne, oczywiście na rynku wtórnym. Łączna kwota zakupionych przez FED walorów sięga już 1,75 bln dolarów, a w planie ma zakup dalszych 2,3 biliona. Cały świat mówi o tym, że FED drukuje puste pieniądze. W nieporównywalnie mniejszym zakresie (ok. 70 mld euro) czyni to samo Europejski Bank Centralny, skupując obligacje krajów zagrożonych tzw. PIGS (Portugalia, Irlandia, Grecja, Hiszpania).
Polski pomysł na dodruk pieniędzy tym różni się od innych, że generatorem deficytu budżetowego i zarazem inicjatorem operacji refinansowania tego deficytu będzie nie bezpośrednio budżet, lecz bank państwowy, pozostający poza kontrolą parlamentu i rachunkiem budżetu. Stąd obawy, że deficyt budżetowy oraz dług publiczny w ogóle wymkną się spod kontroli, co wcześniej czy później zostanie dostrzeżone przez rynki i odpowiednio wycenione w postaci radykalnego wzrostu rentowności polskich obligacji i równie radykalnego spadku wartości złotego. BGK nie może upaść, a w razie jego likwidacji - za wszelkie jego zobowiązania odpowiada w stu procentach państwo polskie.

Za i przeciw
Skuteczność "luzowania" czy też "drukowania pieniędzy" w walce z kryzysem gospodarczym jest obiektem zażartego sporu ekonomistów. Konstytucyjny zakaz finansowania deficytu budżetowego przez bank centralny jest błędem. Powoduje on, że w sytuacji kryzysu, gdy zagraniczni inwestorzy nie chcą inwestować w złotego, resort finansów zmuszony jest na siłę do emitowania obligacji denominowanych w walutach obcych, czyli zaciągania zobowiązań zagranicznych. Wiąże się z tym ryzyko nagłego wzrostu długu wskutek wahania kursu - argumentują zwolennicy luzowania polityki monetarnej. - Dlaczego nie mielibyśmy napędzać naszej gospodarki, skoro robią to Amerykanie i Anglicy?
- Nie można porównywać zjawiska drukowania pustych pieniędzy w krajach o różnym stopniu rozwoju. O ile na dodruk może sobie pozwolić Japonia, w której od 20 lat jest deflacja, o tyle takie kraje jak Polska, Chiny czy Brazylia już nie. Wynika to z faktu, że gospodarki rozwinięte są tak mocno zadłużone, że nawet praktycznie zerowe stopy procentowe nie pobudzają ich rozwoju. Innymi słowy - dodrukowany pieniądz trafia nie do zwykłego Kowalskiego, a jedynie na rynki finansowe, powodując m.in. spekulacyjny wzrost cen surowców. To zaś uderza w kraje wschodzące, do których przeniesiona została produkcja w ramach globalizacji. Dlatego kraje wschodzące, także Polska, powinny umożliwić umocnienie własnych walut. Tylko silna waluta krajowa pozwoli im ochronić własną gospodarkę przed wysokimi cenami surowców i wysoką inflacją spowodowaną dodrukiem dolara - uważają zwolennicy twardej polityki monetarnej.
Polityka pieniężna skoncentrowana na hamowaniu inflacji powoduje wzrost stóp procentowych, który zachęca spekulantów do operacji carry-trade, co sztucznie umacnia naszą walutę. Korzyści z umocnienia waluty odnoszą spekulanci, ponieważ mają wtedy podwójny zysk - z aprecjacji (umocnienia waluty) i z wyższego oprocentowania kont w Polsce. Traci natomiast nasza gospodarka, bo aprecjacja sprzyja powstawaniu tzw. inflacji kosztowej, polegającej na tym, że koszty importu stają się niższe niż koszty produkcji krajowej. Operacje spekulacyjne carry-trade nie są też obojętne dla NBP, ponieważ towarzysząca im aprecjacja powoduje, że tracą na wartości rezerwy walutowe NBP, a zysk - zamiast trafić do budżetu - jest transferowany z kraju przez spekulantów - odpowiada zwolennik luzowania polityki pieniężnej.
Bez względu na zalety i wady "luzowania", czyli quantative easing, jedno jest pewne: uprawianie tej polityki przez bank centralny byłoby o wiele bezpieczniejsze, gdyby w swoim portfelu nie gromadził listów zastawnych BGK, choćby nabytych na wtórnym rynku. Nowelizacja ustawy dyskretnie koryguje status BGK w taki sposób, że nikt nie zapanuje nad długiem publicznym generowanym poprzez ten bank.

Małgorzata Goss, Nasz Dziennik

Więcej na: Unicreditshareholders.com

Brak głosów