Jak w stolicy PiS zostało zrobione w przysłowiową „trąbę”.

Obrazek użytkownika 2-AM
Kraj

Jak donosi portal Niezalezna.pl w Warszawie PiS planował doprowadzić do referendum którego celem miało być pytanie czy mieszkańcy zgadzają się na prywatyzacje miejskiej spółki (SPEC) będącej faktycznym monopolistą a dostarczającej milionom mieszkańców miasta ciepłą wodę do kranów i kaloryferów.

Obecnie prezydent Warszawy zwana szerzej jako HGW czy pieszczotliwie „Bufetową” zdecydowała rękami swoich partyjnych kompanionów z rady miasta „sprywatyzować” spółkę i sprzedać ją francuskim „żabojadom”. Wcześniej trwał festiwal zapewnień ze strony władz miejskich, że nie jest planowana sprzedaż spółki a prowadzone prace analityczne mające zebrać informacje o spółce i jej majątku są takimi nic nie znaczącymi wstępnymi analizami, które pozwolą zorientować się w sytuacji ile to jest warte i co z tym ewentualnie można by zrobić. Uchwalając budżet miasta na rok 2011 rada miejska zawarła w nim setki milionów złotych z prywatyzacji SPEC, której przecież miało nie być. W ten oto sposób potwierdzono, że spółka ma być sprzedana w roku 2011. Sam proces wyboru oferenta i planowanej do pozyskania kwoty może być też mocno dyskusyjny.

Decyzja o zasileniu kasy miejskiej pieniędzmi ze sprzedaży SPEC to skutek coraz większego manka będącego z jednej strony skutkiem rozlewającego się coraz szerzej kryzysu a z drugiej fatalnego zarządzania i rozrostu biurokracji. Wpływy z podatków miejskich w tym od transakcji kupna-sprzedaży nieruchomości spadają. Liczba nowych urzędników zatrudnionych przez HGW przekroczyła wszelkie granice rozsądku i to wbrew deklaracjom o zamrożeniu etatów które były typową „wrzutką medialną”. Dlatego postanowiono zapełnić kasę pieniędzmi ze sprzedaży wartościowego SPEC mimo, że żadne inne spółki miejskie jak dotychczas nie poszły pod młotek bowiem stanowią one bezpieczną i bardzo dochodową przystań dla towarzyszy z rządzącej kom-partii. Aby nie było żadnych wątpliwości sam SPEC jest dobrze funkcjonującą spółką, która co ciekawe przynosi zysk oraz nie ma problemów finansowych i nie wymaga jakichś tam inwestycji, „know-how” (jak kłaść rury pod asfaltem to wiedzą u nas dość dobrze) itp. głupot. Ktokolwiek zatem kupi tą spółkę praktycznie bez żadnych inwestycji będzie miał czysty zysk z dostaw ciepła i ciepłej wody dla kilku milionów mieszkańców miasta.

PiS postanowiło zapunktować nieco u mieszkańców w stolicy (od czasu przegranych ponad 4 lata temu wyborów nie może jakość dojść do siebie) i postanowiło doprowadzić do referendum w sprawie prywatyzacji SPEC (zabrali się do tego zdecydowanie za późno ale czekali pewno na ogłoszenie terminu wyborów parlamentarnych co wskazuje na rzeczywiste intencje) . Co prawda premier Tusk powiedział, że tak naprawdę dla Polaków najważniejsza jest „ciepła woda” co ma być gwarancją spokoju społecznego ale nie jest powiedziane, że ciepła woda będzie dostarczana wszystkim bo nie wszystkich będzie na nią stać jeśli SPEC zostanie sprzedany francuskiemu właścicielowi. Dodatkowo ktoś wpadł na pomysł by oprócz pytania o prywatyzacje SPEC dodać pytania o podwyżki wody i ścieków (o 30% - temat anonsowany we wpisie Jak manipulować „ciemnym ludem” czyli „Ratują się podwyżkami” ? ) , komunikacji miejskiej, żłóbków i przedszkoli itp. Akurat te dodatkowe pytania zostały zjechane przez towarzyszy radnych z komisji d/s referendum jako nie kwalifikujące się pod referendum jako, że wspomniane podwyżki zostały już wcześniej uchwalone i wprowadzone w życie więc nie można o nich decydować w referendum (może i nie można - kto ich tam zresztą wie). Najważniejsza jest jednak kwestia prywatyzacji SPEC.

I tu oto PiS’owi pomysłodawcy referendum dali ciała i to w sposób tak skandaliczny, że aż śmieszny. Zebrali bowiem oni 145 tyś podpisów z czego ważnych powinno być 135 tyś. Jeszcze kilka dni temu organizatorzy byli z siebie bardzo zadowoleni i zapewniali że mają stosowną „nadwyżkę” podpisów gdyby coś z nimi było nie tak. Okazało się że faktycznie z tymi podpisami coś jest nie tak. Wielebna komisja przeliczyła podpisy i wyszło jej że ważnych to jest ale ledwie 105 tyś a nie ważnych prawie 40 tys. Za nie ważne uznano te, które się dublowały (faktycznie mogli ludzie po kilka razy podpisywać się na różnych listach nagabywani przez ankieterów w różnych punktach miasta) oraz te, które nie zawierały numerów PESEL czy miały numery błędne.

Jak widać nikt z pośród zbierających podpisy a raczej odpowiedzialnych za ich „jakość” nie zadał sobie trudu by zweryfikować zbierane dane. Wiedząc, że część podpisów może być nie rzetelna nie zadbano o rzeczywistą nadwyżkę, która pokryła by manko. Jak widać zebrane 10 tyś ponad limit 135 tyś to za mało skoro warszawska władzuchna dopatrzyła się aż 27% podpisów nie ważnych. To jaką wagę HGW i jej komisarze polityczni przyłożyli do uwalenia referendum jest fakt, że wszystkie podpisy zostały skrupulatnie przejrzane i przeanalizowane przez urzędników. W wyniku tego znaleziono nawet kilka osób na listach, które już nie żyły w chwili gdy składały podpisy. Teraz nasi drodzy komisarze ludowi od HGW zamierzają skierować sprawę do prokuratury z tytułu fałszerstwa. Ciekawe czy nasi dzielni specjaliści z PiS zrobili choć ksero kopię lub fotokopię list, które przekazali do weryfikacji. Wspomniane „martwe dusze” mogły bowiem być już dopisane po przekazaniu list komisji referendalnej (mając kserokopię łatwo taki zarzut odeprzeć). Mogły też być tzw. „wrogą robotą elementu wywrotowego” który z pełną świadomością podrzucił takie „kukułcze jaja” ankieterom z zamysłem storpedowania idei referendum. Mogło to też być spowodowane nadgorliwością i głupotą ankieterów, którzy wpisali podpisy które zostały im przekazane w celu wpisania ich niejako „awansem”. Jak tam było jakoś tam było. Najważniejsze, że mamy smród i podejrzenie fałszerstwa oraz uwalony temat referendum przez nieudolny warszawski PiS.

W zaistniałej sytuacji nie pozostaje nic innego jak pomodlić się do dobrego Pana Boga o zdrowie dla działaczy warszawskiego PiS bo na rozum dla nich jest już stanowczo za późno

Sprawa ta jak przez pryzmat pokazuje poziom nie kompetencji i nie odpowiedzialność ze strony opozycji aspirującej przecież do roli nowej władzy. Czy ludzie, którzy są tak nie odpowiedzialni i nie kompetentni, którzy zmarnowali czas i siły osób, które poparły ich we wniosku o referendum mogą zajmować się sprawami publicznymi i aspirować do władz samorządowych czy szczebla centralnego ?

Jedynym usprawiedliwieniem dla tego poziomu niekompetencji i bałaganu ze strony opozycji jest celowy zamysł powzięty przez pomysłodawców referendum do jego uwalenia już na samym na wstępie. Zdając sobie sprawę z tego, że referendum będzie przegrane (za niska frekwencja lub ślepe popieranie władz przez mieszkańców) pomysłodawcy postanowili na wstępie zrobić zadymę by pokazać, że władza nie chce dopuścić do referendum i zrobi wszystko by ideę referendum stłamsić mimo blisko 150 tyś głosów mieszkańców opowiadających się za jego przeprowadzeniem. Było by to działanie dość perfidne ale usprawiedliwione z punktu widzenia celów politycznych jakim jest obrzydzenie mieszkańcom obecnych władz i szansa na zwycięstwo w przyszłych wyborach. W końcu od dawna wiemy, że w polityce liczy się skuteczność a nie uczciwość i zaangażowanie. Nie zależnie od tego, który przypadek miał miejsce szkoda trudu ankieterów zbierających podpisy oraz ludzi ,którzy myśleli, że mogą w ten sposób doprowadzić do zmiany nie korzystnej decyzji jaką z ich punktu widzenia będzie sprzedanie monopolu SPEC przez warszawskich urzędników HGW francuskiemu monopolowi.

Dodajmy, że w podobny sposób przeprowadzono wcześniej prywatyzacje przedsiębiorstwa dostarczającego w Warszawie energię elektryczną (kiedyś STOEN) niemieckiemu koncernowi RWE. Różnica tylko polegała na tym, że STOEN był sprzedany nie przez władze miejskie ale centralne (Skarb Państwa). W efekcie tej transakcji ceny energii elektrycznej szybko wystrzeliły ostro do góry bo nowy właściciel postanowił szybko zrekompensować poniesione nakłady na zakup przedsiębiorstwa. W infrastrukturę energetyczna inwestowano nad wyraz oszczędnie by nie pomniejszać zysków niemieckiego właściciela w wyniku czego co jakiś czas Warszawa doświadczała mniejszych lub większych awarii tzw. „ black-outów” spowodowanych uszkodzeniem blisko 40-letniej nie wymienionej infrastruktury energetycznej. Dodatkowo w ramach redukcji etatów ograniczono do minimum koszty utrzymania „elementu ludzkiego” w wyniku czego jak donoszą rozeźleni mieszkańcy wyjaśnić komuś „face-to-face” swoje racje podczas reklamacji jest już praktycznie niemożliwe (likwidacja prawie wszystkich punktów obsługi klienta z przeniesieniem usługi na infolinię ze skutkiem zbliżonym do działania przez pierwsze lata „błękitnej linii” w TP).

Brak głosów

Komentarze

Od dawna zbieram podpisy pod różnymi inicjatywami i zawsze kseruję podpisne listy, właśnie po to by mi nikt nic nie podopisywał.

 

"Ojczyzna to ziemia i groby. Narody tracąc pamięć, tracą życie"

Vote up!
0
Vote down!
0

"Ojczyzna to ziemia i groby. Narody tracąc pamięć, tracą życie"

#178664

Gratuluję tekstu. W normalnym kraju po ten tekst powinni się ustawić w kolejce do Autora redaktorzy wszystkich gazet lokalnych i sporej części ogólnopolskich.

Vote up!
0
Vote down!
0
#178666

Wątpię, aby ktokolwiek sprawdzał te 145 tys podpisów. Raczej od razu wyjęto ilośc kart przewidzianych do zakwestionowania, dodano "martwe dusze", zdublowano podpisy, ewentualnie, zeby ne być monotonnym, pomylono PESEl, adres, czy drugie imię. Po ostatnich wyborach prezydenckich możemy być właściwie pewni takiego scenariusza

Vote up!
0
Vote down!
0
#178667

[quote=sigma]Wątpię, aby ktokolwiek sprawdzał te 145 tys podpisów. Raczej od razu wyjęto ilośc kart przewidzianych do zakwestionowania, dodano "martwe dusze", zdublowano podpisy, ewentualnie, zeby ne być monotonnym, pomylono PESEl, adres, czy drugie imię. Po ostatnich wyborach prezydenckich możemy być właściwie pewni takiego scenariusza[/quote]

Tym bardziej, że podpisy zostały dostarczone w formie papierowej, nie elektronicznej. Do sprawdzenia takiej ilości zapewne zaangażowano spore stadko urzędników. Nie chce mi się sprawdzać ile można w ciągu godziny wpisać peseli do kompa, niemniej jednak wydaje mi się to nieprawdopodobne, by tak szybko sprawdzono rzetelnie wszystkie.

HGW osobiście i Drogiej Platformie zapewne zależy na tym, żeby referendum nie było.

Pozdrawiam PS

Vote up!
0
Vote down!
0
#178675

Szczególnie gdy otoczenie nieżyczliwe i poluje na tego co zbiera podpisy. 39 tysięcy nietrafionych podpisów świadczy o:

- pójściu na żywioł przez PiS,
- brak sensownych miniprocedur sprawdzających online,
- celowej akcji wywrotowej dotyczącej co czwartego składanego podpisu.

Ostatni przypadek w znacznym stopniu usprawnia weryfikację, bo wystarczy wyłapać podpisy kretów, które ktoś ma wylistowane.

Niech PiS weźmie jakiegoś statystyka i ad hoc ustali program próbkowania i na podstawie losowo wybranej próby ustali z prawdopodobieństwem przy poziomie ufności 99.5 lub nawet 99,9% ile w całej puli głosów jest tych nieważnych i złoży stosowny protest.

Fatalnym jest to, że taka kiepska organizacja spuszcza ludzkie zaangażowanie w kanał tak, że przy podobnej okazji duża część ludzi nie weźmie udziału w takich referendach, co zaznaczyłem w tytule. stąd PiS nie może puścić tego płazem.

Vote up!
0
Vote down!
0
#178685

 Byłem na dzisiejszej Sesji RMW i z informacji od człowieka z PiS-u on sam nie wie, dlaczego ubyło juz na wstepie prawie 6 tys wpisów (około 1000 kart). Ponadto mówił, że razem z kims z PO oglądali karte po karcie odkładając te, które zawierały tylko niekwestionowane wpisy (mieli doste poprzez urzędnika miasta do spisów Pesel i Komisji wyborczej), a na druga kupkę te kwestionowane które miały podlegac wtórnej analizie. Niestety, wczoraj (24.o8) okazało sie że komisja zakończyła prace (termin był do 2.09), i informacji co sie stało z kartami odłożonymi i kto zdecydował, jak zakwalifikowac poszczegółne kwestionowane wpisy - radny z PiS nie wie. Ale sa ważne dalsze kwestie - po pierwsze co sie dalej będzie działo z tak sworzoną przez Prezydent Warszawy, pozornie jedynie na potrzeby weryfikacji wpisów,  listą tych, którzy się z PO nie zgadzają. Podobno dotyczy to urzedników, którzy nieopatrznie gdzies się w ramach wspólnego rodzinnego podpisywania ujawnili, a teraz są na widelcu. Po drugie, manipulacje listą wyborców moga wskazywac, że przy wyborach dojdzie do mocniejszego wpływania na efekt wyborów - bo np. komisja nie uznaje wpisu, gdzie ktos nie podał swojego imienia, a jedynie zdrobnienie (np. Tomek) przestawił cyfry w Peselu (mozliwe do odwrócenia ale nie uznane za prwidłowy wpis przez komisję) podpis nieczytelny itd. Przy wyborach można sobie wyobrazic, że krzyżyk nie znajdzie sie w idelanym punkcie kratki lub kolor długopisu bedzie niestandardowy akurat w przypadku wyboru kogoś z PiS. Strona rzadowa jak widac nie  ma żadnych skrupułów. Nikt nie próbował nawet weryfikacji (uzupełnienia) wpisu, chociaż możliwe, że z listy wyborczej ktoś wypisał się przy okazji ostatnich letnich wyboów np. wyjeżdżając na urlop, i do czasu ponownego wpisania się w Warszawie nie istnieje. A było tego 17 tys wpisów. Co do meritum, niestety zgadzam się z Panem 2-AM, że PiS chociaz sercem jestem z nimi, nie gwarantuje skuetcznosci swoich dzialan. Dlaczego, trudno mi orzec.

Vote up!
0
Vote down!
0
#178688

PO ma w tej chwili absolutna kontrole nad państwem. Identycznie jak przez lata

komuna. Naiwna jest w tej sytuacji wiara szczelnej i pełnej kontroli wyborów,

referendów itp.

Jest to zwyczajnie niewykonalne. Dowodem 2 mln głosów nieważnych -

w wyborach prezydenckich. Dwa mln wyborców POSZŁO do urn oddać

wadliwy głos?!  Idiotyzm. Wystarcza, że ktos robi drugi krzyżyk, w dowolnej

kratce i po ptokach. Główny gracz czuje sie całkowicie bezkarny i wygra

każde "demokratyczne" wybory,referenda, plebiscyty, czy głosowania

w komisjach śledczych ...Jedna ikona powiedziała: dziki kraj..

Vote up!
0
Vote down!
0

basket

#178690

i tak by nie wygrał, więc widocznie tyle było nieważnych.Może to skutek bojkotu wyborów.

Vote up!
0
Vote down!
0

Anna

#178698

Jeśli faktycznie było tyle błędów, to jest to amatorszczyzna wołająca o pomstę do nieba. Jeśli... patrz tekst Irandy:

http://www.niepoprawni.pl/blog/3079/jezeli-prawda-jest-ze-40-tysiecy-ze-130-tysiecy-podpisow-pod-petycja-o-referendum-w-sprawi

"przy założeniu, że sprawdzenie jednego wpisu trwa pół minuty (to bardzo mało) to cała operacja sprawdzenia 130 tysięcy wpisów powinna była trwać
0,5 minuty × 130 000 = 65 000 minut = 1084 godziny gdyby sprawdzenia dokonywała jedna osoba.
Powiedzmy, że tych osób było 10 i pracowały po 12 godzin dziennie:
1084 osobogodzin/10 osób = 108,4 godziny/osobę
108,4 godziny/osobę/12 godzin/dzień = 9 dni.
Czyli gdyby operację sprawdzenia podpisów prowadziło 10 osób i gdyby osoby te pracowały 10 godzin na dobę, to sprawdzenie wszystkich podpisów musiałoby trwać 9 dni.

Tylko kiedy oni to zrobili?"

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#178707

w czasie swoich rządów (nawet prasa krajowa rozpisywała się o tym warszawskim fenomenie) to obstawiam, że tematem nie zajmowało się 10 osób ale co najmniej 100 jak nie lepiej. Mając w perspektywie ekstra premię mogli robić i przez 24h na dobę. I zrobili. Nie potrzebowali nawet 200 końcówek dostępowych do systemu PESEL (wyjaśniłem to u Irandy). Obstawiam jednak amatorszczyznę organizatorów referendum albo celową robotę na jego uwalenie z perspektywą pokazania złej PO gwałcącej ponad 100 tyś mieszkańców stolicy i fundującej im drastyczne podwyżki CO po sprzedaży "żabojadom" SPECu.

Pozdrawiam,

Vote up!
0
Vote down!
0
#178717

Być może agenci PO specjalnie wielokrotni wpisywali się na listy z fałszywymi danymi.
Tu trzeba było mieć większy zapas, z faszystowskim reżimem nie ma żartów, u nich wszystkie metody są dozwolone, i trzeba brać poprawkę na to.

http://obroncakrzyza.wordpress.com/

Vote up!
0
Vote down!
0
#178751