Dlaczego PiS zaproponował kandydaturę prof. Glińskiego - analiza

Obrazek użytkownika foros
Kraj

 Kim jest prof. Gliński?

Profesor zwyczajny, socjolog i ekonomista.Poważny dorobek naukowy, wysoka pozycja w środowisku, o czym świadczy 2 kadencje na stanowisku szefa Polskiego Towarzystwa Socjologicznego. Niewątpliwie więc człowiek przyzwoity, z dorobkiem, osiągnięciami, pozycją.Co z jego politycznym afiliacjami? Wiemy, że kandydował do parlamentu z Unii Wolności. Habilitację pisał z polskich zielonych, musi więc być tam znany i raczej mieć dobrą opinię i powiązania.

Kto poprze Glińskiego?

Jeden popierający już jest: PiS. Ktoś jeszecze?

Osoba obserwująca polską scenę polityczną orientuje się, że jeśli chodzi o polską opozycję to dzieli sie ona na koncesjonowaną, która w węższym lub szerszym zakresie współpracuje z PO i zapiekłą. Koncesjonowana to Palikot i SLD. Ostatnio akces w tym kieruku oglosiła partia Ziobry. Co zrobi ta koncesjonowana opozycja gdy w głosowaniu przyjdzie jej albo stanąć za Tuskiem albo przeciw niemu? Będzie problem. Można bowiem głośno narzekać: ach jaki ten Tusk zły. Jak kiepsko rządzi. Ale co my możemy zrobić? Przecież ma większość.

Oto przychodzi jednak moment, gdy mogą coś zrobić. Zagłosować na kogoś innego niż Tusk. Człowieka przyzwoitego, nie oszołoma, nie fundamentalistę. Przeciwnie, człowieka centrum, związanego dotąd racze z lewicą niż z prawicą. O ile elektoratowi z najniższym IQ zawsze uda się wyjaśnić dlaczego Gliński jest zły, to już tym z wysokim i średnim już będzie ciężej. Każda decyzja inna niż poparcie prof. Glińskiego będzie rodziła podejrzenia o fałsz, nieszczerość i chodzenie na pasku PO.

Jeśli zaś cała opozycja stanie przeciw Tuskowi, to znajdzie się on w trudnej sytuacji. Wystarczy bunt PSL, albo małej frakcji w PO i Tusk może paść niczym Suchocka.

Dlatego najlepszym co może zrobić Tusk jest przekupienie którejś z partii opozycyjnych. Najłatwiej oczywiście Palikota, z którym kontrakt zdaje się funkcjonować od dłuższego czasu. Tyle, że akurat teraz Januszowi może być trudno. Zieloni, marihuanowcy itp, to część mięsa armatniego jego partii. Ludzie, którym zależy na idei. A im, z wszystkich liderów jacy istnieją w sejmie do prof. Glińskiego jest chyba najbliżej. Najłatwiej byłoby oczywiście wyjść z głosowania i być ponad te spory, lecz te sztuczki Janusza jego ludzie już chyba rozumieją. Kto wie czy utrzymanie wierności "mięsa armatniego" nie było głównym celem prelekcji Jacka Żakowskiego, jak wieść niesie, z posłami Palikota.

SLD jest jaknajbardziej do kupienia. Ale SLD jest drogie i cwane. Układy z SLD mogą się skończyć dla PO jak współpraca Palikota z Baltoną, czyli podebraniem lukratywnego kontraktu. A wtedy o jakikolwiek kontrakt dla PO będzie trudno. Dotychczas jak ognia PO wystrzegała się otwartego sojuszu z SLD. Dla części posłów PO mogłoby to być przebraniem się miarki.

SP może być najtańsza do kupienia. Wystarczy kilka miejsc na listach dla liderów. Tyle, że SP jest malutka, no i byłby to koniec SP w prawicowych mediach i prawdopodobnie koniec SP w ogóle, zwłaszcza, gdyby sprawa wyszła. Idąc na ten handel SP wisiałaby na pasku PO i musiałaby godzić się w przyszłości na każdą podłość, którą zaproponuje Tusk, tak jak poprzednio zrobił to PJN, a co w zamian? Obietnice Donalda Tuska?

Jednak jedynie SP wystawiło swojego kandydata i jej może być najłatwiej.

Jeśli nie uda się kupić, żadnej partii opozycyjnej Tusk musi zapewnić sobie wierność partii i PSL. A tutaj może być trudno. Dotąd w PO Tusk rządził po drakońsku. Teraz musiałby iść na ustępstwa.

Jeśli chodzi o pierwsze reakcje, to jak na razie Pawlak ogłosił, że jest gotów do gry. SLD nabrało wody w usta czekając na ofertę. Palikot pokazał, że jest kupiony. PO milczy. TVN murem za premierem. GW, może się mylę, ale chyba zachowuje rezerwę starając się zajrzeć w karty. Ciekawa będzie reakcja ośrodka prezydenckiego (nie oglądałem TVP). Czy Tusk znowu powtórzy, że nie da Bronkowi pieniędzy na kampanię?

Podsumowując.

Zaproponowanie przez PiS prof. Piotra Glińskiego jako premiera technicznego przeciw Donaldowi Tuskowi to bardzo zręczne posunięcie partii Kaczyńskiego. Zręczne zwłaszcza ze względu na moment, w którym się pojawia. I wbrew propagandzie mediów wcale nie skazane na niepowodzenie, bo zależeć będzie od gry interesów w szeroko rozumianym obozie PO (a tutaj coraz mniej fruktów, coraz więcej rachunków). 

Coś mi się wydaje, że od dawna zapowiadane II expose II rządu Tuska ulegnie kolejnemu przesunięciu.

Co to wszystko oznacza dla Polski i dla Polaków? To osłabienie pozycji Tuska. Obiektywnie zaś rzecz biorąc im mniej dzisiejszego Tuska, tym lepiej dla kraju (chyba, że zastąpi go Palikot).

Brak głosów

Komentarze

Za duża kombinacja, z za dużą ilością zmiennych i jeszcze większą potencjalnych komplikacji. W sensie nieobliczalnych kompromisów do jakich trzeba by było podchodzić w imię trwania rządu, który miałby i tak małe szanse na zrobienie czegokolwiek.

Profesor Gliński to prawdopodobnie autentyczny kandydat na premiera w przypadku wygranych, przedterminowych wyborów.

To na później.

A co na dziś i najbliższe paręnaście tygodni ?

To zgłoszenie propozycji - my, PiS, mamy konstruktywny pomysł na rządzenie Polską. Oto człowiek, oto program, oto ewentualny rząd. Koniec pieprzenia, że dla PO nie ma alternatywy.

Skoro Kaczyński zrobił to w tym momencie, oznacza to ni mniej ni więcej jak to, że na wiosnę przyszłego roku najwcześniej, lub na jesień najpóźniej, szykuje się przesilenie, które uniemożliwi Tuskowi dokończenie obiadu (czyt. drugiej kadencji).

Ciekawe co takiego spowoduje koniec Tuska i PO - bo tak należy traktować finał w postaci przedterminowych wyborów ?

W dwie rzeczy nie wierzę:
1. że Kaczyński wystawił kandydata bez określenia sobie ram czasowych na styk,
2. że profesor Gliński ma przed sobą perspektywę wyborów w 2014 roku - to za długo jak na możliwość "przeżycia" projektu w wykonaniu PiS.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

#294730

Profesor Gliński wystąpi w sztuce politycznej jednego aktora, a patriotycznie nastawieni Polacy kolejny raz zostaną nabici w zasyfioną jak ta III RP butelkę.
Ta propozycja PiS z rządem technicznym kojarzy się dla mnie z tym rządem Tadeusza "Omdlałego" Mazowieckiego, w którym to Cz. Kiszczak był szefem premiera pełniąc funkcję ministra MSW.

Pozdrawiam,
Obibok na własny koszt

Vote up!
0
Vote down!
0

Obibok na własny koszt

#294732

Może i tak.
Ale nie mamy nic do stracenia.
Gorzej nie będzie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

#294736

Nie potrafię sobie tego wyobrazić, gdy Naród zostanie po raz enty wystawiony do wiatru, bo jakoś tak się na to właśnie zanosi.
Jestem ostrożnym obserwatorem nie ślepym entuzjastą.
Podobnie jak było to w moim przypadku w roku 1988, gdy chciano mnie wrzucić do kanału stoczniowego, gdy skrytykowałem ówczesne parcie do okrgłostołowych rozmów i umów podpisanych na Polaków już wówczas wygarbowanej skórze.
Za swoją antystołową postawę zapłaciłem w latach 90 XX wieku bardzo wysoką cenę.
O szykowanych zmianach własnościowych, nowym NEPie była mowa już podczas strajku w sierpniu 1988 roku.
Chociaż po raz pierwszy mówił o tym Bolek już w Radomiu w grudniu 1981 roku. To wówczas w Radomiu po raz pierwszy padły takie stwierdzenia z szybciej mówiącego niż myślącego czerepu Bolka jego słowa o prywatyzacji i oddawaniu mienia "prywaciarzom" i sprzedaży PGRów.
Podobnie jak Władysława Frasyniuk, chlapał o umowie z komunistami na przełomie 1983/1983 roku dla Mirosława Krupińskiego pod celą w więzieniu.
Każdy te słowa Bolka i Frasyniuka zlekceważył, szczególnie te o parciu do konfrontacji i szykowanych zmianach własnościowych o których raczył oznajmić Bolek podczas posiedzenia KK w Radomiu.
Mam w swoich zbiorach artykuł prasowy, w którym one są cytowane i były powiązane z tajnymi rozmowami wielkiej prlowskiej trójcy - Jaruzelskiego, Glempa i Wałęsy.

Cóż, podobnie chlapali ozorami i Komorowski o będzie leciał i się.... i Palikot, o przejęci i usunięciu prezydenta śp. Lecha Kaczyńskiego z urzędu, tak i TW Bolek, chlapał i chlapie nadal o różnych ciekawych sprawach.

Należy je tylko potrafić starannie odsiewać od zakłócającego medialnego szumu.

Pozdrawiam,
Obibok na własny koszt

Vote up!
0
Vote down!
0

Obibok na własny koszt

#294741

Tu już nie ma co tracić. Polska już jest stracona.
____________________________________________
"...dopomóż Boże i wytrwać daj..."

Vote up!
0
Vote down!
0

"...dopomóż Boże i wytrwać daj..."

#294769

[quote]Nie potrafię sobie tego wyobrazić, gdy Naród zostanie po raz enty wystawiony do wiatru, bo jakoś tak się na to właśnie zanosi.
Jestem ostrożnym obserwatorem nie ślepym entuzjastą.[/quote]

Ja też jestem ostrożnym obserwatorem, a nie ślepym entuzjastą.

Naród jest raz wystawiany do wiatru, a innym razem (znacznie częściej) dymany na własne nieprzymuszone życzenie.
Polski już prawie nie ma - właśnie z tego powodu.

Najczarniejszy scenariusz rządów PiS jaki jest malowany przez niektórych "patriotów", nie jest w stanie zasadniczo już nic zmienić na minus.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

#294803

Wolę dmuchać na zimną stal niż gorącą być ponownie znakowany i wypalany, tak jak latach 89 i 90 za swój sprzeciw wobec zawartego układu w Magdalence.
Tylko tyle.

Pozdrawiam i zmykam do pilnych zajęć w realu.
Obibok na własny koszt

Vote up!
0
Vote down!
0

Obibok na własny koszt

#294827

W zamieszaniu różni ludzie mogą stracić głowy. Proszę pamiętać, że ludzie popierający PO nie mają silnych przekonań moralnych, a więc nagłe pojawienie się kandydatury wykształciucha z UW może im sporo namieszać w głowach. Tak więc jest to ruch na rozbicie przeciwnika, a nie rozbicie NAS.

Nie sądzę, aby Gliński został premierem.

alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0
#294748

gość z drogi

w tym ,co piszesz..

może nie ktorzy zobaczą do czego doprowadził ich donald z jacentym 

bo jak mówi to PIS,to im się natychmiast uszy zatykają....może Ktoś inny dotrze do ich zamulonych umysłow....POMYSŁ uważam za bardzo dobry...

a Kryzys już mamy ...i nie tylko moralny ale polityczno/gospodarczy...

Vote up!
0
Vote down!
0

gość z drogi

#294791

wyjścia są 2 albo rząd techniczny powstanie albo nie
Jeśli powstanie, to powody mogą być następujące:
przekonanie, że kryzys będzie wielki i rząd Tuska nie da rady (ale to raczej mrzonki)
albo ktoś zrobi Tuskowi psikusa
Jeśli nie powstanie to
a. albo Tusk jest tak mocny, i wówczas wogóle nie ma rozmowy
b. albo Tusk naobiecuje , wówczas istnieje ryzyko, że się nie wywiąże i do sprawy będzie można wrócić w innych okolicznościach.

Pytanie brzmi
a. czy Kaczyński chce rządu technicznego czy nowych wyborów. Jeśli wyborów tak to kiedy, jeśli rządu jak długo.
b. jak silny jest Tusk

To jest raczej powiedzenie Tuskowi: sprawdzam.

Vote up!
0
Vote down!
0
#294733

[quote]Jeśli powstanie, to powody mogą być następujące:
przekonanie, że kryzys będzie wielki i rząd Tuska nie da rady (ale to raczej mrzonki)
albo ktoś zrobi Tuskowi psikusa[/quote]

W sensie - "premier gdzieś poleci..." ; ) ?

Kryzys chyba nie będzie miał nic do rzeczy - Tusk wie, że odchodząc tuż przed kryzysem, z jednej strony ma problem z głowy, z drugiej strony, jak ludzie zaczną poszukiwać winnych...

[quote]Jeśli nie powstanie to
a. albo Tusk jest tak mocny, i wówczas wogóle nie ma rozmowy[/quote]

Wystarczy, że dla 3RP nie ma lepszej alternatywy.

[quote]b. albo Tusk naobiecuje , wówczas istnieje ryzyko, że się nie wywiąże i do sprawy będzie można wrócić w innych okolicznościach.[/quote]

Ale jak na projekt p.t. "prof. Gliński", moim zdaniem czasu nie ma za dużo.

[quote]Pytanie brzmi
a. czy Kaczyński chce rządu technicznego czy nowych wyborów. Jeśli wyborów tak to kiedy, jeśli rządu jak długo.[/quote]

Nowych wyborów. Rządzenie "techniczne" nic mu nie daje.
Kiedy ? Nie za szybko - Donald musi się wykrwawić na kryzysie, a 3RP osłabnąć. Musi być ferment.

[quote]b. jak silny jest Tusk[/quote]

Tusk jest silny co najmniej swoim strachem - musiałby być ostatnim debilem żeby dać się teraz dorwać do kwitów komukolwiek. Chyba, że jest "czysty" ale w to nie uwierzy nawet najnędzniejszy członek PO.

Z drugiej strony jest silny zapleczem 3RP.

[quote]To jest raczej powiedzenie Tuskowi: sprawdzam.[/quote]

Też tak myślę.
Może nawet nie tyle "sprawdzam" co publiczne pokazanie jak on stoi z fiutem w garści i nic nie może zrobić.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

#294737

jeśli chodzi o wcześniejsze wybory to sądzę, że niezbyt wielu znajdzie się chętnych by w trudnych czasach kryzysu wystawiać własne dochody na hazard

Ale np. wariant podmiana Donka na Gresia kto wie?

Vote up!
0
Vote down!
0
#294751

[quote=foros]jeśli chodzi o wcześniejsze wybory to sądzę, że niezbyt wielu znajdzie się chętnych by w trudnych czasach kryzysu wystawiać własne dochody na hazard[/quote]

No tak, ale trudne czasy zwykle prowadzą do fermentu - i to sprawia, że pojawia się szansa.

[quote=foros]Ale np. wariant podmiana Donka na Gresia kto wie?[/quote]

He, he, to by była dopiero "zmiana" ; ))

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

#294804

jeśli zaś chodzi o umowy PiS z Glińskim
PiS stracił kadry w Smoleńsku, jeśli chce rządzić skutecznie, musi skądś wziąć nowe. Naukowcy z dorobkiem nie są tutaj najgorszym rozwiązaniem. Wskazuje na to przypadek Religi i Gilowskiej, również Sewerynowicza i profesora od ochrony środowiska. Większość z tych profesorów tak czy inaczej wychowana jest w endeckim czy też pozytywistycznym etosie.

Vote up!
0
Vote down!
0
#294734

Wyciszanie rzeczywistości – rozmowa z socjologiem, prof. Piotrem Glińskim

Aktualizacja: 2012-02-10 10:00 pm

Z prof. dr. hab. Piotrem Glińskim, socjologiem, rozmawia Bogusław Rąpała

Ciąg wydarzeń, jaki nieprzerwanie następuje po 10 kwietnia 2010 r., pokazuje niemoc, a niejednokrotnie złą wolę instytucji państwowych. Jak ocenia Pan – w tym kontekście – stan państwa polskiego pod rządami PO – PSL i prawie dwa lata po katastrofie smoleńskiej?

- To nie jest tylko kwestia niesprawności instytucji państwa, ale także czegoś, co można określić mianem wielkiej medialnej kampanii propagandowej, która zaczęła się tuż po katastrofie smoleńskiej i ma ewidentny kontekst polityczny. Jestem współredaktorem jedynej w zasadzie socjologiczno-politologicznej książki na temat społecznych skutków katastrofy (“Katastrofa smoleńska. Reakcje społeczne, polityczne i medialne”, Wydawnictwo IFiS PAN i Polskie Towarzystwo Socjologiczne, Warszawa 2011), w której zawarte zostały wyniki badań przeprowadzonych bezpośrednio po 10 kwietnia 2010 roku. Wiemy z nich m.in. to, że tuż po katastrofie praktycznie ponad 90 proc. społeczeństwa polskiego stanowiło pewnego typu wspólnotę polityczną, co w naszej sytuacji jest czymś wyjątkowym. Polacy przeżywali tę tragedię szalenie głęboko, również ci, których bohaterem politycznym na pewno nie był śp. Lech Kaczyński. Działo się tak również dlatego, że nawet media na co dzień wręcz wrogie prezydentowi były tak zaskoczone tragedią, iż na kilka dni przestały uprawiać swoją propagandę.

Dlaczego właściwie już kilka dni po katastrofie ta jedność została zburzona?

- Widocznie komuś to nie odpowiadało. Drażniła jedność i patriotyczna wspólnota. O tej wielkiej medialnej kampanii nienawiści, której pretekstem stał się Wawel, zadecydowała czyjaś zła wola, nienawiść, a może po prostu interes polityczny kogoś, kto nie jest w stanie znieść tego, że Polacy się jednoczą, stanowią realną wspólnotę polityczną “ponad podziałami”… Bo ja nie widzę innego powodu dla wszczynania tych awantur, które nastąpiły jeszcze przed pogrzebami. Kto jest tym kimś? Wystarczy spojrzeć do prasy z tamtego okresu albo przeczytać niektóre analizy z naszego tomu, na przykład te o procesie “antymitologizacji” zmarłego prezydenta czy o rozmywaniu pojęcia patriotyzmu przez “Gazetę Wyborczą”… Było to swoiste “zagospodarowywanie żałoby” czy “zarządzanie żalem”, jak za jednym z tytułów “Wyborczej” nazwał to zjawisko młody socjolog Jakub Zieliński. Ruszyła machina propagandowa, której elementem była i jest interpretacja przyczyn katastrofy. Według niej, to pijani prezydent Kaczyński i gen. Andrzej Błasik wręcz usiedli za sterami samolotu i rozbili go na naszych oczach. Tak jakby było oczywiste, że Kaczyński nic innego nie robił, tylko wraz z generałami “po pijaku” latał samolotami. Taka była intencja tego przekazu! Odwoływano się też do epizodu z podróży prezydenta do Gruzji, kłamliwie i fałszywie wmawiając ludziom, że na pokładzie samolotu odbywały się wtedy targi co do miejsca lądowania, podczas gdy decyzja została podjęta wcześniej – przed startem. Zakładano, że – tak jak to często bywa w propagandzie – kłamstwo wielokrotnie powtarzane stanie się prawdą. Otóż ono nie staje się prawdą, ale jest potworną, agresywną bronią polityczną tych, którzy nie mają racjonalnych argumentów.

Dlaczego tak łatwo i szybko jako Naród pozwoliliśmy się podzielić? Część Polaków dała sobie wmówić, że podejmowanie tematu katastrofy to “obciach” i że ta sprawa ich nie dotyczy.

- Jest prawdą, że każdy normalny człowiek ma naturalne mechanizmy obronne przed długotrwałym stresem czy długotrwałą ekspozycją na negatywne czy traumatyczne przeżycia. I w tym sensie ludzie bronią się przed zbyt długim przeżywaniem żałoby. Stąd zresztą w kulturze istnieją najróżniejsze mechanizmy radzenia sobie z żałobą – ma trwać tyle i tyle, wyglądać w taki, a nie inny sposób, a potem koniec – mamy żyć normalnie. Trudno jest żyć ciągle w traumie żałobnej. To jest psychologicznie i kulturowo zrozumiałe. Tak to wygląda na poziomie jednostek. To naturalne zjawisko wykorzystują ci, którzy dążą do zniwelowania znaczenia katastrofy. Twierdzi się, że propaganda medialna jest silniejsza w tworzeniu tzw. agendy – czyli określaniu, o których tematach można mówić, a o których nie, niż w wartościowaniu czy kształtowaniu opinii, wskazywaniu, co jest właściwe, a co nie. Najbardziej skuteczne jest po prostu wyciszanie pewnych tematów. Wówczas nie istnieją one po prostu w świadomości społecznej. To właśnie stało się – w dużej mierze – ze Smoleńskiem. Okazuje się, że nie jest w dobrym tonie wspominanie katastrofy, przypominam – katastrofy, którą sam premier Tusk nazwał wydarzeniem bez precedensu w historii Polski. Bo było to wydarzenie praktycznie nieporównywalne z czymkolwiek innym. A mimo to zastosowano jedną ze starych i sprawdzonych metod propagandowych, czyli wyciszanie niewygodnych fragmentów rzeczywistości. I faktycznie na przeciętnego człowieka to często działa, bo on chce sobie normalnie żyć. Ale to elity są odpowiedzialne za ten stan rzeczy, to one tworzą pewne pole wartości i wskazują społeczeństwu, co jest ważne, a co nie, w każdym razie prowadzą debatę na ten temat. I wtedy społeczeństwo może w niej uczestniczyć. Ale jeżeli w debacie nie ma jakiegoś tematu, to społeczeństwo nie będzie brało w niej udziału. Ci medialno-propagandowi manipulatorzy wiedzą, jakie techniki stosować i co może być akceptowane w społeczeństwie, co się przekłada na to, że najpierw wygrywa się w sondażach, a potem wygrywa wybory.

Ale nawet ta sprawna kampania propagandowa nie jest już w stanie zatuszować wszystkich kłamstw, zaniedbań i manipulacji ze strony tych instytucji, które przecież miały reprezentować Polaków w poszukiwaniu prawdy na temat przyczyn katastrofy.

- To, że w Polsce instytucje publiczne źle działają, to rzecz oczywista dla każdego, kto je obserwuje lub bada. Instytucje i ludzie nimi kierujący są odpowiedzialni za to, że śledztwo wygląda tak, a nie inaczej, że wiele faktów dopiero teraz wychodzi na jaw, a o innych pewnie nie dowiemy się nigdy i winni nie zostaną ukarani. Tak jak w kwestii rozliczenia PRL i wielu innych sprawach. Można się domyślać, dlaczego tak się dzieje. Ale to nie jest tylko kwestia stanu państwa, lecz również walki propagandowo-politycznej, która w Polsce odbywa się na naszych oczach, w której używa się kłamliwych argumentów. Uczestniczy w niej potężny podmiot, czyli co najmniej kilka wielkich, medialnych instytucji, które bez żenady opowiadają Polakom różne absurdalne bajki. A znaczna część społeczeństwa to na swój sposób akceptuje. Ci sami ludzie, którzy tuż po katastrofie byli tak zjednoczeni, nagle po kilku tygodniach doszli do wniosku, że nie ma nad czym rozpaczać, skoro Lech Kaczyński zabił się sam, zabijając na dodatek innych. I taki był cel tej propagandy. Cel “kłamstwa smoleńskiego”.

Pojawia się jednak pęknięcie w tym jednolitym do tej pory przekazie. Spowodowały go m.in. wyniki badań krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych. To otworzy oczy tym Polakom, którzy do tej pory bezkrytycznie podchodzili do wersji o pijanym generale?

- Fakty mają to do siebie, że kiedy stają się niewygodne, wpływają na zmianę postaw czy nawet linię polityczną. Ale dzieje się to na ogół w kooperacji z interesami. Jeżeli interesy się zmieniają, pękają jakieś koalicje, to wtedy zaczyna się niuansowanie interpretacji i faktów, które odbijają się na sferze PR-owskiej czy propagandowej, sferze “urabiania” społeczeństwa. Pamiętajmy, że postkomuniści w Polsce ponieśli największą porażkę z własnych rąk, ponieważ nie mogli się dogadać Kwaśniewski z Millerem, a później ich sojusznicy – Michnik z Rywinem. Najprawdopodobniej teraz konflikty mają miejsce na linii Tusk – Schetyna. Swoją grę prowadzi Pawlak i inni “ukryci sojusznicy” Partii Instytucjonalnej – Palikot i Miller, a dodatkowo też prezydent Komorowski. I może to jest jakaś odpowiedź na pytanie, dlaczego jedne media zaczynają poważnie podchodzić do tych faktów, które wychodzą teraz na jaw, a inne nie. Ale w jakiś zdecydowany przełom nie bardzo wierzę: interesy tej wielkiej Koalicji Postkomunistycznej – bo tak ją w gruncie rzeczy należy interpretować – wciąż ją bardzo mocno spajają.

Sedno problemu tkwi jednak w tym, że polska opinia publiczna funkcjonuje bardzo słabo. Gdyby przeciętny Amerykanin lub Niemiec naprawdę wiedział, jak w Polsce postąpiono z katastrofą smoleńską w sensie operacji medialno-propagandowej i politycznej, to chyba nie mógłby w to uwierzyć. Zupełną lekkomyślnością było bowiem oddanie śledztwa Rosji – podmiotowi zupełnie niewiarygodnemu, który jest po linii prostej politycznym dziedzicem imperium sowieckiego i zawsze, a przynajmniej w ciągu ostatnich dwustu lat, miał interesy sprzeczne z interesami Polski. Premier Tusk twierdzi, że i tak Rosjanie nie zgodziliby się na inne rozwiązanie. Trudno, niechby się nie zgodzili. Ale my protestowalibyśmy. Wówczas wiarygodność jakichkolwiek stwierdzeń strony rosyjskiej byłaby – przynajmniej z naszego punktu widzenia – nie do przyjęcia. Bo ona jest nie do przyjęcia. To kraj – przy moim całym szacunku dla umęczonego rosyjskiego społeczeństwa – który nie rozliczył się ze swoją historią, ze zbrodniami wobec własnych obywateli i sąsiadów, także wobec Polski. W ciągu ostatnich stu lat świat i Polskę spotkały dwa wielkie totalitaryzmy – faszyzm i komunizm. Naród, który stworzył nazizm, jakoś tam się z niego rozliczył; w Niemczech nastąpiła pewna przemiana. Natomiast nasz drugi sąsiad do dziś nie rozliczył się z komunistycznych zbrodni i takiemu partnerowi nie można ufać, bo to jest naiwność. A naiwność w polityce bywa zbrodnią i zdradą.

Co jest nie tak z naszą opinią publiczną?

- W Polsce nie funkcjonuje wiele instytucji, które w zasadzie decydują o jakości demokracji. Już prawie dwieście lat temu Alexis de Tocqueville opisał, co może ratować demokrację przed staczaniem się w tyranię. I to jest m.in. niezależna opinia publiczna, która współpracuje z niezależną prasą obywatelską, oraz różnego typu oddolne instytucje obywatelskie, m.in. kontrolujące władzę. Te wszystkie elementy w Polsce są bardzo słabe w porównaniu z siłą podmiotów politycznych i biznesowych, które decydują o kierunkach naszej polityki i racji stanu. Przy czym trzeba pamiętać, że podmioty te rządzą na podstawie mandatu demokratycznego, ale jest to demokracja biedna i niedojrzała – w gruncie rzeczy postkomunistyczna.

A więc ta słabość naszego społeczeństwa to po prostu wynik lat komunistycznej niewoli?

- Mówiąc skrótowo – tak. To skutek zmęczenia społeczeństwa, wycięcia elit, odcięcia społeczeństwa od standardów moralnych i kulturowych, od tego, co wydaje się niezbędne dla suwerennej i mądrej wspólnoty politycznej. Dlatego jesteśmy tak strasznie zagubionym społeczeństwem. Ale jest to także wina obecnych elit. W jakimś sensie zmarnowaliśmy dwadzieścia lat wolności. Zwłaszcza w sferze budowy demokracji partycypacyjnej i edukacji oraz wychowania młodego pokolenia. Może nie wszyscy chcieli, żebyśmy byli wolni i zdolni do rozwiązywania swoich kwestii społecznych, ale nawet ci, którzy chcieli, zrobili bardzo dużo nierozsądnych rzeczy. Patrząc z tej perspektywy, można powiedzieć, że nasze elity opozycyjne z lat 70. w jakimś sensie zdradziły polskie społeczeństwo.

Te elity przy każdej okazji podkreślają, że jesteśmy krajem demokratycznym i możemy służyć innym za przykład. Pan natomiast nazywa nasz ustrój biednym i niedojrzałym. Dlaczego?

- Niedawno byłem na konferencji poświęconej zjawisku lobbingu, zorganizowanej przez środowisko socjologiczne absolutnie neutralne politycznie. Tylu krytycznych i druzgocących uwag wobec funkcjonowania polskiej demokracji, a więc także instytucji państwa polskiego, dawno nie słyszałem. Nasza wiedza socjologiczna z ostatnich dwudziestu kilku lat wskazuje ewidentnie, że w Polsce instytucje państwowe działają szalenie niewydolnie, a często są dysfunkcjonalne. Dobrym przykładem na to jest właśnie instytucja lobbingu. Lobbing jest szalenie istotny w demokracji, bo z jednej strony często ją wypacza, a z drugiej jest konieczny, bo zapewnia transmisję interesów społecznych na poziom polityczny. I to powinno być transparentne. Ale to nie funkcjonuje, chociaż w 2005 r. uchwalono stosowną ustawę. A to tylko jeden z wielu dowodów na niesprawność naszego państwa. Już nawet nie wspomnę o takich sztandarowych przykładach, jak sądownictwo, prokuratura, służba zdrowia czy edukacja (znowu wzrost przemocy szkolnej, skandal z sześciolatkami, brak żłobków i przedszkoli – zwłaszcza na wsi, itd., itp.). Nie działa administracja centralna, o czym świadczy chociażby komedia z refundacją leków czy sprawa ACTA. Trudno to nawet poważnie analizować, jeżeli przez wiele miesięcy przygotowuje się jakąś ustawę, a potem z dnia na dzień się ją zmienia w zależności od tego, co się bardziej opłaca medialnie, kto na kogo naciska lub kto kogo chce wyciąć, bo nigdy nie wiadomo, czy ktoś po prostu nie wystawił Bartosza Arłukowicza do wiatru. To jest raczej kabaret, a nie uprawianie polityki. Jeden z młodych politologów nazwał to “tuskową demokracją ad hoc”; ja nazywam to czasem “demokracją piłkarską” (z uwagi na hierarchię ważności spraw tego rządu). I tak funkcjonują instytucje centralne, które notabene w ciągu ostatnich lat zatrudniły tysiące nowych urzędników. Coraz więcej ludzi pracuje w tej urzędniczej machinie i – jak słusznie wskazują niektórzy publicyści i analitycy – jest to jedna z odpowiedzi na pytanie o dość trwały sukces polityczny PO. Bo jeżeli zatrudnia się tysiące ludzi opłacanych z pieniędzy Unii Europejskiej i z długu publicznego, nakręca się dzięki temu koniunkturę i tworzy przychylną strukturę interesów (materialnych!), to jakoś można się utrzymać przy władzy. Do tego dochodzą błędy opozycji, ale to już inna historia.

Ustawa refundacyjna to jedno z tych posunięć rządu, które bezpośrednio uderza w przeciętnych obywateli. Im ciężko już będzie wmówić, że wszystko jest OK i jesteśmy zieloną wyspą. “By żyło się lepiej” brzmi dziś raczej jak ponury żart…

- To dotyczy szerokich kręgów społecznych. Ludzi, którzy potrzebują lekarstwa, jest w Polsce bardzo wielu. Dla Platformy największym wrogiem jest sama Platforma – wewnętrzne konflikty i arogancja. Każda władza ma skłonność do arogancji, którą przykrywa swoje zaniechania i niekompetencję. Donald Tusk jest niesamowicie sprawnym graczem politycznym i medialnym i dlatego utrzymuje się tak długo na szczytach władzy. Ale jeżeli próbuje się robić kilka ryzykownych rzeczy naraz (sztuczki medialne, rozgrywanie ludzi w PO i okolicach, tzw. polityka europejska, piłka i narty), to musi się kiedyś za to zapłacić – najprawdopodobniej spektakularną katastrofą. Teraz obserwujemy jej pierwsze objawy. Premier nie jest w stanie dopilnować pewnych rzeczy, które obiektywnie mogą go pozbawić władzy. Po pierwsze, ludzie z jego obozu będą mu robili najróżniejsze kawały, a po drugie – koncentrując się na innych sprawach, odpuszcza kwestie merytoryczne, które prędzej czy później do ludzi trafią. Nie wszystko można zasłonić medialnie.

Podpisanie umowy ACTA to strzał w kolano dla tego rządu?

- Tak myślę. Donald Tusk nie tylko zagroził interesom swojej grupy wyborców, ale także ich oszukał. Osoby zajmujące się kwestiami legislacji od strony obywatelskiej, które raczej są zwolennikami rządzącej opcji politycznej, już kilka miesięcy temu spotykały się z premierem Tuskiem i ministrem administracji i cyfryzacji Michałem Bonim, uprzedzając o konsekwencjach podpisania ACTA. Odpowiedź była następująca: polski rząd do niczego się nie zobowiąże. Okazało się, że zostali oszukani. Premier Tusk i minister Boni byli więc w dialogu ze środowiskami internetowymi, mało tego – Boni ma wśród swoich doradców ludzi z tego środowiska. Nie zrobili tego nieświadomie. Widocznie coś odpuścili, popełnili jakiś błąd. Inaczej trudno to wytłumaczyć.

Bardziej świadczy to o chaosie w rządzie czy może ignorancji interesu społecznego?

- O jednym i drugim, ale przede wszystkim o merytorycznej niesprawności. Błędem, który zemści się na Donaldzie Tusku, jest olbrzymia słabość myśli strategicznej tego rządu. To wszystko jest puste w środku. Rząd produkuje co pewien czas pewne dokumenty, które na ogół nie są konsultowane. Wykorzystuje się je propagandowo, a następnie znikają, tak jak sporządzony kilka miesięcy temu krytyczny raport o młodzieży autorstwa znanej socjolog młodzieży. Ten wartościowy raport był potrzebny w pewnym momencie do celów propagandowych, tak jak poprzednie niby-strategiczne projekty, ale nic z niego nie wynika dla działań rządu i dla rozmowy ze społeczeństwem. A społeczeństwu trzeba powiedzieć, że miliony młodych ludzi jest zagrożonych bezrobociem, że tragiczna sytuacja panuje w szkołach, gdzie jest coraz więcej przemocy, i na uczelniach, w których poziom nauczania jest coraz niższy, i że to wszystko będzie skutkowało poważnymi problemami społecznymi. Mądry rząd w takiej sytuacji rozmawiałby ze społeczeństwem, mówiłby o zagrożeniach oraz przedstawiałby projekty naprawcze. Te projekty powinny być negocjowane i konsultowane z obywatelami, którzy są tym zainteresowani i tworzą różnego typu oddolne organizacje pozarządowe, z partnerami politycznymi, w tym również z opozycją. Rządzący powinni zawiązywać koalicje w sprawach ważnych dla wszystkich, a nie robić tego, co zrobili np. z sześciolatkami. To kolejny merytoryczny skandal. Tak się zajęli propagandą, że zapomnieli o prowadzeniu polityki, a ona polega na rozwiązywaniu ludzkich spraw. Zamiast tego buduje się stadiony, bo one są elementem propagandy, i walczy o władzę z opozycją i wewnątrz swojej partii.

W czym upatruje Pan większą szansę na zmianę – w partiach politycznych czy w oddolnych ruchach społecznych?

- I w tym, i w tym. Uważam, że społeczeństwo powinno być aktywne “od dołu”. Bo co innego nam pozostaje? Musimy mówić o tym, co dla nas ważne, organizować się i nie godzić na kłamstwo, w którym niestety w znaczniej mierze żyjemy. Mówi się teraz o tzw. drugim obiegu, który ma kilka przyczółków np. w postaci stowarzyszeń czy prasy innej niż mainstreamowa. To bardzo istotne i wartościowe zjawisko, charakterystyczne dla społeczeństwa obywatelskiego o cechach opozycyjnych. Normalnie w demokracji panują relacje partnerskie między sprawną władzą a aktywnymi obywatelami. W Polsce od pewnego czasu tworzy się społeczeństwo opozycyjne, które musi mieć własne instytucje, ponieważ nie jest dopuszczane do instytucji państwowych i publicznych. Partia instytucjonalna, która w demokratycznych wyborach zdobyła 20 proc. głosów wszystkich uprawnionych do głosowania Polaków, a więc w rzeczywistości dysponuje niewielkim poparciem społecznym, ma całkowity monopol i nie dopuszcza reszty społeczeństwa do współrządzenia. Jest to wbrew zasadom demokracji, która jest – oczywiście – rządami większości, ale z uwzględnieniem praw mniejszości i mechanizmami uczestnictwa obywatelskiego. I to nie tylko i nie przede wszystkim przecież praw mniejszości obyczajowych… Trzeba więc budować niezależne instytucje i stowarzyszenia. Część z nich jest związana z partiami politycznymi, ale to nie jest nic złego. Zmiany muszą następować “dwutorowo” oddolnie i odgórnie.

Dziękuję za rozmowę.

Prof. dr hab. Piotr Gliński jest pracownikiem Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, kierownikiem Zakładu Socjologii Struktur Społecznych Instytutu Socjologii Uniwersytetu w Białymstoku, w latach 2005-2011 był przewodniczącym Polskiego Towarzystwa Socjologicznego.

Za: Nasz Dziennik, Sobota-Niedziela, 11-12 lutego 2012, Nr 35 (4270) (" Wyciszanie rzeczywistości")

Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0

Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

#294765

Profesor Glinski o stanie demokracji w Polsce:

"Już prawie dwieście lat temu Alexis de Tocqueville opisał, co może ratować demokrację przed staczaniem się w tyranię. I to jest m.in. niezależna opinia publiczna, która współpracuje z niezależną prasą obywatelską, oraz różnego typu oddolne instytucje obywatelskie, m.in. kontrolujące władzę. Te wszystkie elementy w Polsce są bardzo słabe w porównaniu z siłą podmiotów politycznych i biznesowych, które decydują o kierunkach naszej polityki i racji stanu. Przy czym trzeba pamiętać, że podmioty te rządzą na podstawie mandatu demokratycznego, ale jest to demokracja biedna i niedojrzała – w gruncie rzeczy postkomunistyczna."

Jednym z przejawow demokracji sa wolne i preznie funkcjonujace organizacje obywatelskie, zarowno polityczne jak i nie zwiazane z jakakolwiek partia, na czeleze zwiazkami zawodowymi, ktore oddolnie wspolrzadza krajem. Prof. Glinski podczas konferencji prasowej kilkakrotnie podkreslal potrzebe tego typu organizacji i zostawienia obywatelom wolnej  reki w wielu dziedzinach, a jednoczesnie krytykowal szeroko rozpowszechniona inwigilacje spoleczenstwa polskiego. Jednym z przejawow przechodzenia z demokracji w tyranie jest wlasnie nasilajaca sie inwigilacja i infiltracja organizacji obywatelskich, az do ich zupelnego ubezwlasnowolnienia, kiedy to staja sie one jeszcze jednym organem podporzadkowanym wladzy, czego przykladem byla atrapa zwiazkow zawodowych czy organizacji mlodziezowych w PRL. Prof. Glinski wielokrotnie tez podkreslal znaczenie prasy (i innych srodkow masowego przekazu) w ksztaltowaniu opinii publicznej, ale takze w umozliwieniu spolecznego dialogu.

Demokracja w Polsce jest faktycznie postkomunistyvczna, bo Polacy nie mieli czasu w ciagu tylko dwudziestolecia miedzywojennego niejako wypracowac poczucia wspolodpowiedzialnosci w rzadzeniu krajem (na co panstwa zachodnie mialy ok. 200 lat), a tym bardziej w III RP, dziedziczacej instytucje i mentalnosc PRL. Dlatego tez walka o Polsce musi byc walka oddolna  -  obywatele musza poczuc sie wlascicielami i wspolgospodarzami Polski, a nie oczekiwac odgornie narzuconych zmian, jak to sie dzialo w socjalizmie, a im szybciej to nastapi, tym lepiej. Sadzac po jego wypowiedziach, prof. Glinski chcialby przyczynic sie do budowy tego typu demokratycznego spoleczenstwa, co w polaczeniu ze zmianami w dysfunkcjonalnych instytucjach panstwowych, mogloby przyniesc jak najbardziej pozadane efekty. Jak sam powiedzial, "Zmiany muszą następować “dwutorowo” oddolnie i odgórnie."

Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie!

Vote up!
0
Vote down!
0

Lotna

 

#294840

Podejrzewam, że prawdziwe trzęsienie ziemi nastąpi po ogłoszeniu stanu osobowego rządu ekspertów, w którym znaleźć się mogą osoby powiązane ze wszystkim frakcjami politycznymi będące naukowym "guru" dla tych frakcji.
I to dopiero będzie zgryz, jak "fachowcy" będą np z elektoratu PO, PSL, RP, czy lewicy.
Moim zdaniem prof. Gliński wyraźnie dał do zrozumienia, że zamierza współpracować z każdym - bez względu na jego przekonania polityczne.
I to chyba jest powodem panicznego strachu...

Vote up!
0
Vote down!
0

Zapraszam do odwiedzania autorskiego bloga http://wojnaznarodem.blogspot.com/

#294776