"Proza" zdobywania broni

Obrazek użytkownika Łażący_Łazarz
Historia

Akcja na strzelnicę Fabryki Amunicji Firmy „HASAG” w Skarżysku-Kamiennej

 
Nigdy niepublikowana relacja Stefana Jasika ps. „Wilk-Wilczek”, członka oddziału likwidacyjnego oddziału AK „Ponurego-Nurta”(wraz z „Szortem” wykonywali wyrok na zdrajcy „Motorze”). Spisana po latach przez kpt AK Edwarda Paszkiela ps. „Pozew”.
 
(Łażący Łazarz: Pisownia oryginalna, ciekawostką jest, że relacja, choć po latach, ma charakter raportu)
 
W dniu 5 maja 1943 roku w z rejonu Placówki AK nr 115 Pogorzałe, wyruszyliśmy zwartą, uzbrojoną, 7-osobową grupą w składzie: podpor. „Buczyński” Stefan Bilski – dowódca Placówki Pogorzałe, „Wir-Kaszko” Kazimierz Bilski, „Jabłonka” Jan Pisarek, „Batory” Leon Półtorak, „Strach-Wisielczyk” Jan Pawłowski, „Red” Józef Stępiński, „Wilk” Stefan Jasik oraz „Kantarka” Stanisław Grabarczyk, który dołączył później w lesie koło fabryki amunicji. Wymarsz nastąpił w sobotę w godzinach wieczornych, skąd długą, okrężną drogą przybyliśmy do lasu za fabryką amunicji. Las przylegał niemal bezpośrednio do jej ogrodzenia. Po dłuższym wypoczynku, z głębi lasu, zachowując środki ostrożności, w godzinach rannych w niedzielę dotarliśmy do betonowego płotu okalającego fabrykę. Po krótkiej naradzie zgłosiliśmy się wraz z Józefem Stępińskim („Red”) na ochotnika do wejścia przez płot na teren Fabryki Amunicji. Czego wraz z „Redem” dokonaliśmy przy pomocy pozostałych pod płotem kolegów. Muszę zaznaczyć, że nigdy wcześniej nie byłem na terenie tej fabryki. W przeciwieństwie do Kol. Reda, który był tak przed wojną, jak i za okupacji, przez kilka lat pracownikiem tych Zakładów, więc miał dobrą orientację w terenie. Przedtem otrzymaliśmy informację od Kol. Grabarczyka – który był nadal pracownikiem tych Zakładów, a jednocześnie naszym informatorem – że strzelnica znajduje się w pobliżu płotu i znajduje się w niej duża ilość broni i amunicji. Ponieważ strzelnica była zamknięta na klucz, którego podrobiony duplikat otrzymaliśmy od Grabarczyka, bez przeszkód dostaliśmy się do środka. Niestety kolejne drzwi wewnątrz, do poszczególnych pomieszczeń i magazynu miały osobne kłódki. Ciężka sprawa, bo były one zazwyczaj obite blachą. Musieliśmy z konieczności wyważać.
 
 
Po wyważeniu drzwi do magazynu znaleźliśmy 11 pistoletów maszynowych. W tym 10 pistoletów masz. typu Schmeisser, oraz 1 pistolet masz. typ „Zbrojówka”. Znaleźliśmy również 29 pistoletów krótkich kaliber 9 mm typ P38 oraz Parabellum. Do każdego pistoletu maszynowego załadowaliśmy po 6 magazynków, które również napełniliśmy amunicją. Do krótkiej broni wzięliśmy po 2 pełne magazynki.
 
 
Zabraliśmy również karabin maszynowy typu Bergman oraz do niego skrzynki z taśmami amunicji sztuk 4. Zabraliśmy także CKM bez podstawy, która była zabetonowana na stałe. Poza tym wzięliśmy znaczne ilości amunicji – około 10 000 szt. kaliber 9 mm, którą zapakowaliśmy w skrzynki. Gdy wszystko zostało przygotowane do wyniesienia z wnętrza strzelnicy, rozejrzawszy się wraz z kol. Redem w kilku kursach zanieśliśmy skrzynki do płotu. Leżał tam zwalony świerk, po którym odbywał się cały transport ciężkich skrzyń. Należy zaznaczyć, że trwało to dosyć długo, bo od godziny 10 rano do 17-tej po południu. Było tak z uwagi na to, że co 1 godzinę przechodził dwuosobowy patrol wartowniczy wzdłuż płotu po wewnętrznej stronie. 
 
Po wyniesieniu ostatnich paczek, które przygotowaliśmy, zamknęliśmy budynek strzelnicy na klucz i przedostaliśmy się bez przeszkód na drugą stronę płotu. W lesie wyrzuciliśmy klucz od strzelnicy i w dalszej drodze porzuciliśmy 2 płaszcze, pozbywając się nadmiernego obciążenia. To dlatego, że byliśmy już bardzo zmęczeni przenosząc ciężką zdobycz etapami.
 
Gdy oddaliśmy się ostatecznie daleko, sprowadziliśmy wcześniej umówioną furmankę, na którą załadowaliśmy zdobycz i powieźliśmy poprzez wieś Stokowiec, a potem Baranów, Górę Baranowską, wieś Wołów, Brzeście i Brzask. Następnie przedostaliśmy się w lasy koło Pogorzałego, które było rejonem działania naszej Leśnej Placówki Armii Krajowej Nr 115 Pogorzałe w Podobwodzie „Morwa”. Powrót z tej uwieńczonej tak wielkim sukcesem akcji nastąpił nad ranem w poniedziałek po około 36 godzinach nieprzerwanego czuwania, silnego napięcia nerwowego i długotrwałego marszu. Porzucone przez nas płaszcze Niemcy znaleźli i wywiesili na bramie wejściowej do fabryki, jednocześnie ogłaszając wyznaczenie wysokiej nagrody – prawdopodobnie 100 tyś. Marek – za wskazanie ich właściciela.
 
Relacja kol. Stefana Jasika jest jedyną, złożoną przez żyjącego uczestnika tej akcji. Było on w przeszłości także członkiem oddziału majora Hubala a później zgrupowania partyzanckiego AK. „Ponurego Nurta” w plutonie „Jurka Czerwonego” – Władysława Czerwonki.
Edward Paszkiel ps. „Pozew”.

Członkowie oddziałów AK „Ponurego” i „Szarego”: Siedzi pierwszy z lewej – Stefan Jasik, powyżej niego stoją: pierwszy z lewej – Mieczysław Krajewski, trzeci z lewej – Edward Paszkiel „Pozew”. Ostatni w tym rzędzie stoi Pan Fitas. Niestety reszty nie znam (ŁŁ).

(Łażący Łazarz): Ta relacja spisana przez mojego dziadka bardzo mnie zaskoczyła. Pana Jasika znałem (nie żyje od kilkunastu lat) i pamiętam go, jako wesołego, niewielkiej postury człowieka, z którym jeździliśmy na ryby na kanał odpływowy w Połańcu. Nigdy nie opowiadał o swojej historii, dopiero po latach, grzebiąc się przez archiwum dziadka dotknąłem wielu tajemnic związanych z tym poczciwiną. Powyższy tekst jest ważny, bo opowiada o wysiłku, determinacji i odwadze, na jaką musieli się zdobyć młodzi ludzi z lasu, by wykonać „prostą” i „prozaiczną” akcje zdobycia broni dla swojego oddziału. Natomiast czeka mnie jeszcze publikacja opowieści o zdekonspirowaniu i "rozwałce" zdrajcy „Motora”. W tym mrocznym zadaniu Stefan Jasik „Wilczek” też brał udział.
Brak głosów