Kobiety oczekują w pracy molestowania seksualnego

Obrazek użytkownika Łażący_Łazarz
Kraj

Pewnego dnia jestem świadkiem takiego oto obrazka:

Trzy starowinki (85 lub 90 lat) rozmawiają w centrum Warszawy. Przechodzę obok i słyszę:
- A pamiętacie jak było w pracy? Hihihi, wszyscy wiedzieli kto z kim spał!
Głośny śmiech tych starszych kobiet był jeszcze długo zaraźliwy.
No właśnie.
Z zaatlantyckiej Hameryki dotarła do nas poprawność polityczna, a z nią zakaz wszelkich kontaktów, sugestii, aluzji i zaczepek seksualnych w pracy. Poważną część naszego życia ubrano w złowieszcze MOLESTOWANIE SEKSUALNE i odhumanizowano.
MOLESTOWANIE SEKSUALNE, które kiedyś było po prostu synonimem chamstwa, groźby bezprawnej, szantażu lub gwałtu  - nagle zaczęło oznaczać każdy przejaw seksualności. Zaczęły być pod tą etykietą piętnowane wszelkie próby flirtu, delikatne męskie zaloty, kokieteria kobieca, a nawet zwykła szarmanckość.
Nagle naganne i nieprofesjonalne stały się komplementy, pikantne żarty, przepuszczanie kobiet przodem, mini-spódniczki, buziaki w policzek i erotyczne liściki.
Bo niby praca nie jest od tego.
Kobieta i Mężczyzna mają zadanie przychodzić do roboty tylko by pracować, przy czym Kobieta musi zachowywać się jak mężczyzna-impotent, a mężczyzna jak kobieta-socjopatka po menopauzie.
Amerykanów można jeszcze zrozumieć, ta postawa wynika w prostej linii z protestanckiego stosunku do pracy oraz jest szczątkową pozostałością purytańskiego stosunku do życia: żadnych bodźców – tylko obowiązki. Pozostałość jest szczątkowa, ponieważ ten purytanizm ma obowiązywać w biurze, fabryce i na służbie w całej rozciągłości, aby go zrzucić po godzinach jak brudne kalosze.
To co jednak do przyjęcia dla narodów o tradycjach protestanckich, dla Polaków i Polek potrafi być gehenną.
Jesteśmy, bowiem innym narodem. Nasz etos pracy nie stawiał jej nigdy w opozycji do normalnego życia. Ba, gdy „normalne” życie staje się zbyt monotonne (praca-dom-sen-praca) to właśnie atmosfera w pracy ratuje Polaków przed sfiksowaniem. A, że obowiązki domowe dotyczą głównie kobiet – co normalne, bo kobiety najpierw przez tysiące lat prowadziły dom, a dopiero 150 lat temu poszły do pracy – to one głównie są ofiarami zakazu tzw. molestowania seksualnego.
Powtórzę jeszcze raz niedowiarkom:
To kobiety są głównymi ofiarami zakazu molestowania seksualnego w pracy.
I to nie tylko z przytoczonego powodu.
[2]Kobieta, której zegar biologiczny tyka bardziej niecierpliwie niż mężczyźnie ma coraz mniejsze szanse na poznanie przyszłego męża w pracy, jeżeli nie zdążyła wydać się lub zakochać na studiach. Albowiem nie uchodzi, pracodawca często krzywo patrzy na pary a groźba oskarżenia o molestowanie zniechęca samych mężczyzn.
Kobieta, więc coraz mniej może liczyć na bezpieczeństwo, które daje jej spokojne poznanie charakteru, wad i zalet mężczyzny podczas miesięcy wspólnej pracy. Zamiast tego jej zostaje metoda prób i błędów przez randki internetowe oraz groźne szukanie wśród lowelasów z dyskotek.
Marna zamiana.
[3]Mądre kobiety przy tym wiedzą, że przyklaśnięcie obowiązkowemu tłumieniu w pracy napięć seksualnych może być zgubą dla jej rodziny. Mężczyzna to nie kołek w płocie. Jeżeli przez większość dnia nie może zachowywać się tak jak mu hormony podpowiadają fiksuje, staje się nerwowy i nienaturalny. Jego organizm pozbawiony łypania okiem, flirtu i pikanterii w robocie zaczyna się bronić. Albo wytłumia naturalne reakcje seksualne doprowadzając mężczyznę do ogólnej impotencji (coś ciągle wyłączane w pracy w końcu nie daje się włączyć przy żonie) albo kanalizuje te męskie reakcje w inny sposób (internetowe porno i randki lub nawet agencje towarzyskie) co powoduje niebywałe kłopoty w sferze osobistej i emocjonalnej, a nawet prowadzi do uzależnień. Wbrew pozorom tzw „podrywanie koleżanki pracy” nie tylko jest miłe dla tych koleżanek, ale że zazwyczaj niewinne to paradoksalnie jest też w interesie żon erotomanów-gawędziarzy. Czyli zwykłych facetów.
[4]Należy także zauważyć, że to kobiety są bardziej społeczną i ekstrawertyczną częścią ludzkości. Pragną kontaktów interpersonalnych, rozmów, plotek, uśmiechów, pogaduch i dobrej atmosfery. Kobiety, inaczej niż mężczyźni nie nakręcają się rzeczami, zadaniem, projektem i samym sukcesem zawodowym.
Pojechałem kiedyś z koleżanką do holenderskiego oddziału korporacji, w której pracowaliśmy. Pierwsze, na co ja zwróciłem uwagę była cisza w tym biurze, drugie – szybkie przejście do konkretów w kierownictwie celem rozwiązania dręczących firmę problemów. Profesjonalni i skoncentrowani – chwaliłem ich potem. Jednak komentarz Asi był zaskakująco negatywny: nadęte chamy i pracoholicy, nie wytrzymałabym tam dwóch dni.
Okazało się, że gdy weszła na swoja sale konferencyjną (byliśmy z innych pionów) wszystkie miejsca były już zajęte, lecz żaden facet się nie poruszył by ustąpić jej miejsca. Wszyscy podawali sobie termosy z kawą i wodę, zanim jednak napoje dotarły do niej – skończyły się. „Musisz sobie przynieść z końca korytarza” – poradził jej niderlandzki kolega. Nikt w czasie 7-godzinnego maratonu nie zażartował, nie uśmiechnął się do niej, nie puścił oka, nie zapytał o podróż, nie skomentował eleganckiego kostiumu i wystrzałowej fryzury (a Asia piękną kobietą była, jej młodsza siostra to Wicemiss Polska). Gdy spotkanie się skończyło 2 na 10-ciu podając jej rękę wytargało jak męską grabę. Przy wyjściu nikt jej nie przepuścił przodem, nie zaprosił na lunch i nie zainteresował się, co koleżanka z Polski ma teraz z sobą robić. Biedna i znudzona pętała się wśród masy milczących, przygarbionych nad laptopami postaci czekając, aż ja skończę i gdzieś razem wyskoczymy. Inna sprawa, że ja też z ulgą znów zobaczyłem buźkę Asi, bo wśród znanych mi Holenderek najładniejsze są krowy. Natychmiast powiedziałem więc jej coś miłego, zaprosiłem na obiad i zaproponowałem łażenie po Amsterdamie. Moja koleżanka się błyskawicznie rozpogodziła i podziękowała za komplement – choć nie łączył nas nigdy żaden romans, lecz tylko wspólny zakład pracy.
Na drugi dzień po powrocie do Polski jak zwykle zobaczyłem ją śmiejącą się w kuchni z innymi koleżankami, nabijającą się z ostatniej wpadki męża i dorzucającą swoje dwa grosze na temat pewnego „ciacha”, co zjawił się od niedawna w księgowości. Puściłem jej oko, dźgnąłem znienacka pod boki stojącą tyłem Monikę i opowiedziałem najnowszy pikantny dowcip.
Rzeczywiście, dziewczyna miała rację, w takiej atmosferze bardziej chciało się pracować niż w grobowo poważnym biurowcu.
W Holandii na pewno nie było molestowania seksualnego, czy było u nas? Niestety, według najnowszych trendów, pewnie TAK.
Te 4 wymienione argumenty zyskały pewne praktyczne potwierdzenie.
Ostatnio, na Serwisie Społecznościowym dla szukających pracy hey-ho.pl zrobiono na potrzeby niniejszego tekstu malutką ankietę wśród 12 użytkowników (6 kobiet i 6 mężczyzn): podaj trzy Twoje najważniejsze oczekiwania od stałej pracy w biurze.
Mężczyźni wymieniali głównie: „lekka praca”, „lepsze zarobki” i „możliwość awansu”
Każda z kobiet napisała: „miła atmosfera” lub „poznać kogoś”.
Gdy ludzie dający ogłoszenie o pracę w pierwszych słowach swego anonimowego listu (ten portal jest wyjątkowy, bo anonimowy właśnie, choć zawodowy nie towarzyski) wymieniają chęć nawiązywania kontaktów w pracy – to chyba bardzo tego chcą, prawda?
Więc, jak do cholery drogie Panie, wypełnić wasze wymagania zawodowe, gdy między 8 a 16-tą wydestylujemy się ze wszelkich przejawów molestowania seksualnego, nawet z tych niegroźnych tyciutkich i delikatniutkich?
Ło Matko Bosko!
Widać zapomniałem o tych setkach kobiet (i mężczyzn) nakłanianych do seksu pod groźbą szykan i utraty pracy!
Tyle, że podobno „wypaczenia nie przekreślają idei socjalizmu” – to jedno. Takie ostre molestowanie jednocześnie wypełnia znamiona innych przestępstw ściganych z urzędu lub na wniosek – to drugie. Brzytwa Ockhama wciąż wszak obowiązuje – to trzecie.
Nie ma, więc chyba powodu, by działając na krzywdę kobiet wciąż rozdmuchiwać definicję molestowania, stwarzać atmosferę zagrożenia, kastrować seksualność kolegów i koleżanek z pracy oraz wiecznie bredzić o dyskryminacji seksualnej i parytetach.
Różnimy się, więc dajmy temu wyraz. Mamy różne oczekiwania, więc gódźmy się na różne nas wynagradzanie i … Panowie-kawalerowie: elegancko i z wyczuciem molestujcie seksualnie w pracy koleżanki. Być może akurat Ona tego pragnie od Ciebie jak kania dżdżu. Być może tylko Tu ma szanse poczuć się jak prawdziwa kobieta. Nie dowiesz się póki nie spróbujesz. Bo Kobieta rzadko wybacza wykorzystywanie sytuacji, lecz ich niewykorzystania nie wybacza nigdy. Zacznij od uśmiechu i komplementu. Być może ona nigdy nie zostanie zimną żmiją „Ministrą” lub lesbijką. Być może nie umrzecie samotnie, albo przynajmniej – bez wspomnieńJ.

2
Twoja ocena: Brak Średnia: 2 (1 głos)

Komentarze

ale zdrowym rozsądkiem dysponuje.
Świadczą o tym komentarze kobiet na S24.
Tylko lewak Pandada jak zwykle nic nie rozumie ;-) 
Pozdrawiam
ŁŁ
Ps. Czujcie się zaproszeni do serwisu społecznościowego dla fachowców: hey-ho.pl

Vote up!
0
Vote down!
0

 
Pozdrawiam
ŁŁ
Ps. Czujcie się zaproszeni do serwisu społecznościowego dla fachowców: hey-ho.pl

#45815

pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#45818

Drogie kobiety jestem fecetem!

Co wolcie?

Gdy na wasz widok w pracy dech nam zapiera i stwierdzamy, że seksownie i ślicznie wyglądacie,
(a inne jeszcze zazdroszczą!)

Siedzicie godzinę przed pracą w łazience robiąc się na "bóstwo" ale w pracy zaden facet tego nie zauważył, nawet sie nie zająknął...

krzysztofjaw

Vote up!
0
Vote down!
0

krzysztofjaw

#45821