DZIAŁALNOŚĆ KGB W POLSCE CZ. V

Obrazek użytkownika Aleszumm
Kraj

DZIAŁALNOŚĆ KGB  W POLSCE CZ.V

 

AGENTURA SOWIECKA WE LWOWIE (C.D.)

 

 

„Ja mam z Ukrainą więzi sentymentalne. Mój ojciec urodził się we Lwowie, mój przyjaciel Jacek Kuroń też się urodził we Lwowie”.

 

 Na lwowskiej konferencji w dniu 11 września 2009 roku która odbyła się w Lwowskiej Bibliotece im. Stefanyka zabrał głos dr Igor Hałaguda z IPN – Gdańsk, który w długim wystąpieniu podkreślił znaczenie badań historycznych prowadzonych przez historyków polskich. Powiedział m.in:

 

 „ …można zadać pytanie na ile ta polska edukacja jest efektywna. Przykładem może być Rajd Bandery. Byłem zdziwiony, że publicyści, politycy zaczęli używać argumentów, o których myślałem, że już takich argumentów się nie używa i wyglądało na to jakbyśmy wrócili do lat 50”.

 

 

 

W konferencjach wzięli udział:

 

  - Adam Michnik,

– dr Igor Hałaguda – IPN Gdańsk,

 – Helena Łuczywo,

 – Marcin Wojciechowski,

– Aleksandra Hnatiuk – I radca Ambasady Polskiej

 

- Po zapewnieniu, iż stosunki polsko- ukraińskie układają się bardzo dobrze, w imię przyjaźni między obu narodami, nie odegrano wprawdzie hymnów państwowych zapewne w rozumieniu, iż będzie obowiązywał od teraz jeden hymn narodowy UKRPOL, ale  strony biorące udział w konferencji wymieniły braterskie pocałunki, po czym na wniosek nacjonalistycznej Partii Swoboda bloku Julii Tymoszenko złożony na sesji Rady Obwodu Lwowskiego podano projekt rezolucji:

 

„W najbliższych wrześniowych dniach mija 70 lat od tragicznych dla Ukraińców wydarzeń, szczególnie dla mieszkańców obwodu lwowskiego. Wycofujące się z zachodnio – ukraińskich  ziem polskie wojska i policja zniszczyły dziesiątki wsi, zabiły setki pokojowo nastawionych Ukraińców.

 

 Proponuje się, aby w każdą drugą niedzielę września obchodzone było nowe oficjalne święto – Dzień Uhonorowania Poległych z Rąk Polskich Wojsk we Wrześniu 1939 roku”.

 

Tyle najnowszych przyjaznych wieści stanisławowsko – lwowskich dla pp. Michnika,  Hałagudy  i Ambasady Polskiej w Kijowie zanotował niżej podpisany.

 

 Uniwersytet Pedagogiczny im.  Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie uhonorował w dniu 17 listopada 2009 Adama Michnika tytułem doktora honoris causa.

 

 W przeddzień „Rzeczpospolita” ostrzegała, iż uroczystość zakłócić może protest przeciwników wyróżnienia dla redaktora „GW”.

 

 Laudację uzasadniająca przyznanie honorowego doktoratu wygłosił profesor Uniwersytetu Pedagogicznego publicysta „GW” i „Tygodnika Powszechnego” Janusz Majcherek.

 

 

 

Do szczególnie skandalicznych tekstów o jawnie antypolskiej wymowie należy publikowany w „Tygodniku Powszechnym” za aprobatą ks. Adama Bonieckiego jeden z najbardziej oszczerczych i napastliwych artykułów na temat dziejów Polski – „Ciemne karty polskiej historii” Janusza A. Majcherka / „Tygodnik Powszechny” z 25 marca 2001 roku /. Tekst ten stanowi prawdziwy zsyp różnorodnych antypolskich i antykatolickich potwarzy, insynuacji i oszczerstw. Kalumniator z „Tygodnika Powszechnego” umieścił tam oszczerstwa przeciwko Konstytucji 3 Maja, powtarzał najgorsze uogólnienia wrogów Polski o polnische Wirtschaft  i polskiej tępocie. Szczególnie oburzające jednak było zamieszczenie przez  J. A Majcherka kalumnii na temat stosunku kardynała A. Sapiehy do Żydów w czasie wojny, atakowanie słynnego metropolity krakowskiego za rzekomy brak pomocy Żydom. Pomocy, którą tylekroć wcześniej wysławiali różni uczciwi żydowscy autorzy / m. in. A.  Biberstein w książce „Zagłada Żydów w Krakowie”, Kraków 1985 /.

 

 Przed uroczystością odnotowano protesty przeciw planom nadania Adamowi Michnikowi doktoratu honorowego uczelni, m.in. przez: pracowników Uniwersytetu Pedagogicznego, podpisany przez nauczycieli akademickich Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej  w Krakowie, prof. zw. dr. hab. Ryszarda Kantora, dr. hab. Henrykę Kramarz, prof. dr. hab. Józefa Misiaka, Wiesława Magiery redaktora naczelnego „Głosu Polskiego” pisma Związku Narodowego Polskiego w Kanadzie. To znaczący protest absolwenta, oraz b. pracownika naukowo – dydaktycznego uczelni.

 

 Wśród oburzonych przyznaniem tego doktoratu jest trójka autorów listu otwartego w tej sprawie – profesorowie Uniwersytetu Pedagogicznego: Henryka Kramarz, Ryszard Kantor i Józef Misiek. Twierdzą oni, ze decyzja była niezgodna z wolą większości obecnych na posiedzeniu Rady Wydziału Humanistycznego uczelni, która odbyła się 9 lipca, a pomysł doktoratu „zainspirowały” władze uniwersytetu.

 

Protesty odbyły się w dniu zapowiadanej uroczystości przed gmachem uczelni.

 

 Prof. Michał Śliwa rektor uczelni powiedział: „Protestującym odpowiem: gdyby nie Adam Michnik, to teraz zainteresowałyby się wami SB, a potem trafilibyście do aresztu. A tak każdy może protestować” – mówi „Gazecie Wyborczej” rektor Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie, inicjator przyznania doktoratu honorowego Michnikowi”.

 

 Należy w tym miejscu przypomnieć, iż Komisja Edukacji Narodowej / KEN /  (pełna nazwa Komisja nad Edukacją Młodzi Szlacheckiej Dozór Mająca )  – centralny organ władzy oświatowej powołany w Polsce przez Sejm Rozbiorowy 14 października 1773 roku na wniosek króla Stanisława Poniatowskiego była pierwszym w Polsce ministerstwem  oświaty publicznej i pierwszą tego typu instytucją w Europie.

 

Medal Komisji Edukacji Narodowej to polskie odznaczenie resortowe nadawane za szczególne zasługi dla oświaty i wychowania przez Ministra Edukacji Narodowej.

 

 Jako laureat  zaszczytnego odznaczenia Medalem Komisji Edukacji Narodowej wyrażam swój głęboki żal,  iż polska uczelnia edukacyjna zlokalizowana w Stołecznym Królewskim Mieście Krakowie, mająca w swoim godle KOMISJĘ EDUKACJI NARODOWEJ – HISTORYCZNY  SYMBOL POLSKIEJ WIEDZY I NAUKI   nie zwróciła uwagi na nastroje społeczne skierowane przeciwko uhonorowaniu Adama Michnika doktoratem Uniwersytetu Pedagogicznego. Czy uczelnia przy mniejszościowym poparciu jej władz posiadała przyzwolenie społeczne? Dlaczego nie zwrócono się do osób uhonorowanych tym samym godłem o opinię? Dlaczego JM Rektor odpowiedział protestującym o areszcie i SB gdyby… etc. / patrz wyżej /. Oczekuję odpowiedzi JM Rektora uczelni należnego PT czytelnikom „Głosu Polskiego” pisma Związku Narodowego Polskiego w Kanadzie.

 

 

 

Aleksander Szumański "Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy z Adamem Michnikiem w tle" „Głos Polski”   Toronto nr 50 (16 - 22. 12. 2009 r.) cz. I

 

 "Głos Polski"   Toronto nr 51 (wyd. Boże Narodzenie 2009 r.) cz,II

 

 Archiwalne numery "Głosu Polskiego" w posiadaniu autora

 

 

 

Agenci, oficjalnie zarządzający Polską, solidaryzują się z antypolskimi atakami niektórych naukowców z Polskiej Akademii Nauk, czy też z UJ, na ujawnianą, zakazaną przez agenturę historyczną prawdę – sól tej ziemi, Polskę, Polaków i polskość.

 

Polska, uznawana początkowo (nie tylko w Berlinie, ale i w Moskwie) za państwo sezonowe, stanowiła nie tylko obiekt infiltracji wywiadowczej, ale także teren akcji dywersyjnych i terrorystycznych, podejmowanych na wielką skalę z pomocą agenturalnej Komunistycznej Partii Polski. Nie mniejszym zagrożeniem stała się koronkowa operacja dezinformacyjna "Trust", mająca doprowadzić do opanowania rosyjskich organizacji emigracyjnych i zyskania przez nie wpływu na tajne służby głównych państw europejskich.

 

W jakim stopniu obce służby zinfiltrowały polski aparat państwowy i wojskowy? To pytanie szybko padło w ramach rozliczeń i poszukiwań winnych tzw. klęski wrześniowej w 1939 r., a później i przegranej całej wojny. O ile udało się niemal w całości odtworzyć siatki niemieckie (i tak zresztą w znacznej mierze ujawnione), o tyle kierunek wschodni - z oczywistych powodów - pozostał terra incognita. Dzieje się tak dlatego, że wobec niedostępności najważniejszych postsowieckich archiwów jesteśmy zdani w pierwszej kolejności na obszerną i na ogół rzetelną twórczość rosyjskich autorów. Co prawda, polskie wątki w ich pracach są zwykle przedstawiane marginalnie, ale zsumowane przynoszą wręcz zatrważający, choć na razie zaledwie naszkicowany obraz agentury, głęboko zakorzenionej w administracji państwowej i armii II RP, a potem i w polskich władzach na uchodźstwie.

 

Polska, zapora w drodze na Zachód, stanowiła od momentu swego odrodzenia obszar ekspansji sowieckich agencji szpiegowskich, zarówno podległych Kominternowi, NKWD, jak i sztabowi Armii Czerwonej. Truizmem będzie twierdzenie, że od lat 20. XX wieku tworzyły one najskuteczniejszy i najsprawniejszy wywiad świata. Jego atutami były relatywnie wysokie środki finansowe, najbardziej brutalne, pozbawione jakichkolwiek hamulców metody działania oraz nieograniczone możliwości selekcji i zaciągu wśród zwolenników i sympatyków ruchu komunistycznego. Dodatkowym ułatwieniem dla Sowietów była obecność na obszarze II RP stosunkowo licznej kolonii rosyjskiej, z oczywistych względów szczególnie podatnej na werbunek. Do współpracy z Sowietami skłonni byli także liczni przedstawiciele mniejszości narodowych, traktujący polską państwowość obojętnie lub wręcz wrogo.

Polska, uznawana początkowo (nie tylko w Berlinie, ale i w Moskwie) za państwo sezonowe, stanowiła nie tylko obiekt infiltracji wywiadowczej, ale także teren akcji dywersyjnych i terrorystycznych, podejmowanych na wielką skalę z pomocą nielegalnej agenturalnej Komunistycznej Partii Polski, pragnącej wcielenia Polski do ZSRS.  Nie mniejszym zagrożeniem stała się koronkowa operacja dezinformacyjna "Trust", mająca doprowadzić do opanowania rosyjskich organizacji emigracyjnych i zyskania przez nie wpływu na tajne służby głównych państw europejskich.

 

Po maju 1926 roku sygnały uzyskane kanałami wywiadowczymi przekonały Stalina o stabilizacji wewnętrznej w Polsce, a radykalne posunięcia marszałka Piłsudskiego - które zneutralizowały na polskim gruncie działania "Trustu" - zmusiły sowiecki wywiad do zmiany metod działania. W efekcie zaczęto budować w II RP długofalową agenturę, której centra stanowiło kilka dobrze zakonspirowanych ośrodków w Wolnym Mieście Gdańsku, Krakowie i Warszawie. Gdy po dojściu Hitlera do władzy stosunki z Berlinem zaczęły się komplikować, a sowieckie kierownictwo zaniepokoiło się możliwością zbliżenia Rzeszy i Rzeczypospolitej, utworzono niezwykle sprawną siatkę wywiadowczą w niemieckiej ambasadzie w Warszawie. Dawała ona najlepszy wgląd w inicjatywy obu potencjalnych partnerów. Jakie rozeznanie w tych działaniach miały władze polskie i jak próbowały się im przeciwstawiać? Zgodnie z abecadłem kontrwywiadu, szpiegów starano się przede wszystkim rozpoznawać, a dopiero później - i to nie wszystkich - unieszkodliwiać.

 

O działalność na rzecz sowieckiego wywiadu podejrzewano na przykład Eugenię Arciszewską, żonę ambasadora w Bukareszcie, tzw. białą Rosjankę. Spowodowało to nagły zwrot w karierze jej męża: odwołany z placówki w maju 1938 roku, po złożeniu obietnicy rozwodu lub separacji (jak się miało później okazać gołosłownej), otrzymał nominację na nieformalnego podsekretarza stanu w MSZ, gdzie mógł byś poddany wnikliwszej kontroli. Innymi agentami w MSZ byli wyższy urzędnik Departamentu Administracyjnego Stanisław Próchnicki (zdemaskowany, w 1933 r. popełnił samobójstwo) i osławiony później dziennikarz i publicysta Stefan Litauer, podówczas zatrudniony w Wydziale Prasowym.  Sowiecki wywiad  starał się o pozyskanie radcy Ambasady RP w Moskwie, a następnie kierownika Referatu Sowieckiego w Wydziale Wschodnim - Stanisława Zabiełły. Niedawno dzięki studiom rosyjskich historyków Aleksandra Papczinskiego i Michaiła Tumszysa wypłynęło nazwisko jeszcze jednego agenta z tego kręgu. Miałby nim byś ppłk dypl. Tadeusz Kobylański, polski attache wojskowy w Moskwie, a następnie radca ambasady w Bukareszcie, od 1935 roku naczelnik Wydziału Wschodniego i wicedyrektor Departamentu Politycznego. Zwabiono go - jak twierdzą obaj autorzy - wielkimi pieniędzmi i możliwością realizacji homoseksualnych skłonności.

Sowiecki wywiad miał ponoś swego człowieka i w drugim newralgicznym organie państwa - w MSW. O kontakty z Sowietami podejrzewano długoletniego szefa policji politycznej, a następnie wiceministra spraw wewnętrznych Henryka Kaweckiego, odpowiedzialnego przez wiele lat m.in. za zwalczanie komunizmu i Komunistycznej Partii Polski jako sowieckiej agentury.

 

W latach II wojny światowej Sowieci dysponowali - oprócz dobrze zorganizowanej i silnej agentury pod okupacją, jaką były PPR, GL/AL - także mocną siatką w polskim Londynie. Szanse na zatrudnienie na wysokich stanowiskach w gabinecie Sikorskiego mieli wszyscy "pokrzywdzeni przez sanację", więc zgodnie z tym na przykład kluczowe stanowisko dyrektora Departamentu Politycznego MSZ dostał Arciszewski, a korespondentem Polskiej Agencji Telegraficznej mianowano... Litauera. Stanowili oni jednak co najwyżej wierzchołek góry lodowej. Od pewnego czasu wiadomo, że informatorami sowieckiego wywiadu byli dwaj ministrowie rządu RP - "Gienrich" i "Sadownik". Z braku dalszych danych można tylko spekulować, kto krył się za tymi pseudonimami - Henryk Strasburger, Jan Stańczyk, Stanisław Kot czy może jeszcze ktoś inny? Czytając opublikowane ostatnio stenogramy posiedzeń rządu RP na uchodźstwie, nie można mieś natomiast wątpliwości, że zakres pozyskanej z ich pomocą przez Moskwę wiedzy był olbrzymi i umożliwiał paraliżowanie wszelkich polskich inicjatyw politycznych.

Znacznie gorzej szło NKWD i GRU rozpoznanie struktur Komendy Głównej AK. Informacje głównie kanałami PPR i GL/AL, były fragmentaryczne. Potwierdziło się to i w czasie powstania warszawskiego, gdy sowieckie dowództwo (a nawet sam Stalin) długo nie miało rozeznania, co naprawdę dzieje się w mieście. Inaczej było na terenach "wyzwolonych", bowiem meldunki lokalnej agentury, opartej na jaczejkach PPR i zrzucanych przed nadejściem frontu specjalnych grupach wywiadowczych, których jednym z naczelnych zadań było rozpoznanie polityczne terenu, pozwalały na skuteczne i szybkie zdekonspirowanie i wyniszczenie struktur podziemnego państwa.

Kadry owych grup rekrutowały się spośród 150 polskich oficerów, którzy - jak Berling i kilku jego totumfackich - w ankiecie przeprowadzanej w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku wypowiedzieli się za przejściem na sowiecką służbę. Byli jednak i inni - generałowie Władysław Anders, Michał Karaszewicz-Tokarzewski, Mieczysław Boruta-Spiechowicz - którzy odsiedzieli swoje na Łubiance. Czy naprawdę żaden z nich w obliczu pewnej - wydawałoby się - śmierci nie zdecydował się podpisać dokumentów o współpracy z NKWD?

 

 Dekryptaż operacji "Venona" ujawnił niedawno sowiecką siatkę działającą w środowisku Polonii amerykańskiej, w tym Stefana Arskiego, Bronisława Geberta i Oskara Langego. Dopiero w tym kontekście przestaje dziwiś niezrozumiałe w innych okolicznościach znaczenie, jakie Langemu, traktowanemu jako jeden z najpoważniejszych kandydatów do objęcia kluczowych stanowisk w Polsce, nadawał sam Stalin.

 

Sowieci, którzy uważali pomyślne rozstrzygnięcie kwestii polskiej za jeden z priorytetów swej polityki, asekurowali się dodatkowo, umieszczając informatorów i agentów w newralgicznych punktach wojennej machiny alianckiej, zwłaszcza brytyjskiej. Tacy ludzie jak osławiony Kim Philby mogli w istotny sposób wpływać (i wpływali) na losy Polski, zarówno przekazując do Moskwy informacje o zamierzeniach Brytyjczyków w tej kwestii, jak też dezinformując ich i jednocześnie inspirując.

Sowieckie służby działały na jeszcze szerszym froncie także w PRL. Mimo niemal pełnej kontroli całego państwa, zwłaszcza do roku 1956, tworzono mniej czy bardziej zakonspirowane siatki pełniące funkcje nadzorcze, a zarazem dublujące agenturę jawną i półjawną. Pouczająca jest tu lektura rozmów Teresy Torańskiej, zwłaszcza wywiadu z Edwardem Ochabem, który nawet po latach różnicuje swych współtowarzyszy w politbiurze i KC na "naszych" i "ich". Podobne uwagi można znaleźć w odniesieniu do późniejszego okresu w dziennikach Mieczysława Rakowskiego.

 

 Matecznik  tajnych służb

 

W 1989 r. wróciliśmy do punktu wyjścia. Znowu Rzeczpospolita, tylko tym razem trzecia, stała się matecznikiem i bazą wypadową rosyjskich tajnych służb. Dziwna kariera Mieczysława Wachowskiego, sprawa Olina, dalsze powiązania jej bohatera Ałganowa, afery paliwowe z interesami Kremla w tle, polityczne meandry Włodzimierza Cimoszewicza - wszystko to skłania do wniosku, że kolejne, świetnie uplasowane i zakamuflowane pokolenia postsowieckiej agentury działają w Polsce i kto wie, czy nie odgrywają nadal w jej życiu pierwszoplanowej roli.

Tym pilniejsze jest podjęcie badań nad prehistorią i historią sowieckiej agentury w naszym kraju. Wpływ sowieckich tajnych służb na kształtowanie polskiej polityki był bowiem fundamentalny. Liberalny w istocie stosunek do KPP, którą w pewnych formach wręcz tolerowano, mógł byś skutkiem dyrektyw Kaweckiego, od którego zależał sposób jej traktowania. Tragiczny błąd ministra Becka - zlekceważenie możliwości sojuszu Stalina z Hitlerem - co trudno wytłumaczyć nawet jego najzagorzalszym orędownikom, był zapewne skutkiem intoksykacji prowadzonej systematycznie przez Kobylańskiego. Zważywszy, że politykę wschodnią współkształtowali wówczas oprócz niego ambasador w Moskwie Wacław Grzybowski oraz wspomniani już Zabiełło i Arciszewski, Sowieci znaleźli się w komfortowej sytuacji, kontrolując byś może nawet trzech z czterech członków tego zespołu. Notoryczna niemoc Sikorskiego, a zwłaszcza Mikołajczyka wobec ZSRR miała niewątpliwie źródło nie tylko w działalności Kima Phliby`ego i spółki, ale i ich polskich "towarzyszy broni" - "Gienricha", "Sadownika" i innych. Wiedząc wszystko, nawet o planach naczelnych władz RP, Moskwa potrafiła jednocześnie znakomicie grać przed Zachodem marionetkami w rodzaju Berlinga czy Langego, nadając im pozór "polskich patriotów".

Pamiętajmy, choć to maksyma mocno już wytarta - historia magistra vitae est! Marszałek Piłsudski przestrzegał w 1927 r., że ludzie, którzy zhańbili się szpiegostwem w stosunku do Polski i Polaków, ubierają się także w szaty Katonów, a przynajmniej Cyceronów walczących z Katylinami.

 

Dokumenty, źródła, cytaty

- Piotr Subik „Stosunki z Rosjanami sprawdzą mundurowi„ „Dziennik Polski” 20 czerwca 2013 r.

- Jacek Przybylski – „Szpiegowski spektakl Kremla” „Do Rzeczy”  27 maja 2013 r.

 

Dokumenty, źródła, cytaty:

 

]]>http://www.wprost.pl/ar/84100/Polscy-agenci-Kremla/]]>

]]>http://pl.wikipedia.org/wiki/Robert_Hanssen]]>

]]>http://pl.wikipedia.org/wiki/Anna_Chapman]]>

]]>http://wzzw.wordpress.com/2013/09/17/%E2%98%AD-zydowscy-kaci-nkwd-%E2%98%9A%E2%97%99%E2%97%99%E2%97%99%E2%97%99/]]>

]]>http://racjapolskiejlewicy.pl/donald-tusk-podejrzany-o-wspolprace-ze-stasi-i-sb-agent-o-pseudonimie-oscar-czy-to-prawda-panie-premierze-jezeli-tak-to-prosimy-o-natychmiastowa-dymisje-panska-i-rzadu/5181]]>

]]>http://mea.culpa.salon24.pl/tag/72627,janusz-palikot-krew-na-rekach-smolensk-katast]]>

]]>http://wzzw.wordpress.com/2010/07/06/krew-na-rekach-palikota/]]>

]]>http://wzzw.wordpress.com/2011/12/03/salon-iii-rp-ma-krew-na-rekach/]]>

]]>http://wiadomosci.onet.pl/tablica/krew-na-rekach-tuska-i-putina,1666,1059054,126210727,watek.html]]>   TEKST UKAZAŁ SIĘ W „WARSZAWSKIEJ GAZECIE” 26 CZERWCA 2013 r.

 

 

 

 

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (2 głosy)