Miażdżący sukces

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Pomimo tego, że Hiobowscy byli bardzo zajęci przygotowaniami do świąt, pamiętali o Łukaszka. Nagle go zaszli całą grupą w pokoju, zagonili do kąta i zadali podstępne pytanie:
- Jak tam w szkole młody człowieku?
- Ciepło - odparł Łukaszek po krótkim namyśle. - A niedawno jeszcze było zimno. Bo nie było kasy. Ale dyrektor wynajął szkołę filmowcom i w weekend kręcili jakiś film. I dali za to kasę i już mamy ciepłe karoly... kaloly... fery. Podobno ten film to był pornol. Bo w naszej klasie jedna dziewczynka znalazła na ławce...
Babcia i dziadek już otwierali usta do krzyku, ale tata wstrzymał ich jednym gestem, niczym policjant Bugatti Veyrona na niemieckiej autostradzie.
- On chce odwrócić naszą uwagę - powiedział. - Dajecie się robić jak małe dzieci. Pytaliśmy jak w szkole.
- Jasno! Jest jasno! Zmieniliśmy wszystkie żarówki na ekologiczne i...
Tym razem dziadek i babcia musieli powstrzymywać tatę.
- Dziwne pytania zadajecie - wzruszył ramionami Łukaszek.
- Wypracowanie! To twoje wielkie wypracowanie z polskiego! O to nam chodzi!
- A... Wypracowanie? No... Sukces!
- Sukces? - zdziwili się Hiobowscy.
- Jasne! Sukces! Duży! Miażdżący! Miażdżący sukces! - Łukaszek powolutku przesuwał się w stronę drzwi. Niestety, na drodze stanęła mu mama z komórką w garści.
- Wytłumacz mi to - zażądała. - Dostałam dziś esemesa...
- Pomyliłem się! - w oczach Łukaszka błysnął strach. - Miał być do Grubego Maćka!
- Piszesz w nim... - mama ze spokojem trzymała telefon poza zasięgiem rąk Łukaszka. - Piszesz w nim jaką ocenę dostałeś za wypracowanie.
I mama podała jaką. Była to najniższa pozytywna ocena.
- No coś takiego! To ma być ten miażdżący sukces??? - tacie zaczęła drgać brew. - Przecież to wypracowanie było dobre! Było znakomite! Wiem, bo sam pisałem.
- A o czym było? - zapytała mama Łukaszka.
- Z polaka. O ciuchach - odparł Łukaszek.
- O trenach!!! Kochanowski!!! - eksplodował tata. - Nawet nie czytałeś co za ciebie napisałem!!!
- Tren... - rozmarzyła się siostra Łukaszka. - Suknia ślubna...
- To były treny żałobne! - krzyknął dziadek.
- Ktoś umarł na ślubie? - wystraszyła się siostra.
- Córka Kochanowskiego, była dzieckiem...
- Dziecko zmuszali do ślubu?!!! I umarło?!!! - siostra zaczęła płakać, a Hiobowscy nieczuli na jej łzy wyrzucili ją z pokoju.
- Gdzie ten sukces?! - tata uparcie wracał do tematu wypracowania. - Miał być miażdżący!
- No i jest! Dostałem pozytywa!
- Mogłeś dostać bardzo dobrą ocenę!!!
- Ocena nie jest najważniejsza - rzekł z godnością Łukaszek. - Ważne jest to, czy się umie czy nie.
- Ty nie umiesz - dobił go tata. - Chcieliśmy, żebyś chociaż miał dobrą ocenę... A ty tak... Na łatwiznę...
Wieczorem Hiobowscy zasiedli przed telewizorem. W wiadomościach mówili o sukcesie rządu.
- Sukces! Duży! Miażdżący! Miażdżący sukces! - przekonywał ktoś z rządu. Hiobowscy się ucieszyli.
- O przepraszam - zaoponował ktoś z opozycji. - Z bilingów i esemesów wynika, że coś warte zylion sprzedaliście za ćwierć zyliona...
- Co wy się czepiacie?! - zdenerwował się ktoś z rządu. - Co wy ciągle te podsłuchy, sprawdzanie, szpiegowanie? Jak mówię, że sukces, to sukces! Miażdżący sukces!
I wszyscy w telewizji znowu się cieszyli. Hiobowscy nie. Bo do pokoju wszedł na chwilę Łukaszek. Hiobowscy spojrzeli na niego i ich radość z sukcesu rządu gdzieś się ulotniła.

Brak głosów