Bardzo ważny mecz!

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Tego dnia miał się odbyć bardzo ważny mecz. Wszyscy osobnicy płci męskiej na osiedlu mówili o nim od dawna. U Hiobowskich oczywiście też. Tata Łukaszka kupił zgrzewkę piwa i czipsy.
- Piwo? - zaprotestowała babcia.
- Jest mecz! - oświadczył dziadek.
- Czipsy? - zaprotestowała mama.
- Jest mecz! - oświadczył Łukaszek.
Panowie już godzinę przed meczem zaanektowali pokój i zaczęli rozstawiać na ławie piwo, soki i czipsy. Panie, zdegustowane, opuściły pomieszczenie i przeniosły się do kuchni.
- Jak dzieci - pokręciła głową babcia Łukaszka. Zamknęła drzwi zza których zaczął dudnić głos spikera. Zaczęło się studio sport przed meczem.
- Nasza drużyna kontra ich drużyna! - darł się spiker. - A teraz poprosimy naszych gości o komentarz!
- Ciszej tam! - krzyknęła siostra Łukaszka. - Czasami myślę, że jedyny cel w ich życiu to od czasu do czasu obejrzeć jak kilkunastu spoconych facetów gania za piłką - zamyśliła się na chwilę i dodała: - no i bzyknąć.
Mama i babcia zaczęły krzyczeć.
- Och jej, och jej. Mamy dwudziesty pierwszy wiek! - przypomniała siostra Łukaszka. - Trzeba być nowoczesną a nie jak ten ciemnogród! Trzeba wiedzieć co się robi! Ja na ten przykład zawsze się zabezpieczam.
Mama i babcia odetchnęły z ulgą.
- Zawsze piję zimną wodę przed - rzuciła siostra. - Żartowałam! Żartowałam!
Ale mama i babcia nie żartowały. Zaczęły bardzo głośno krzyczeć na siostrę Łukaszka. Po jakimś czasie do ich głosu przyłączył się kolejny.
- ...może trochę ciszej, dobrze? - w drzwiach stała tata Łukaszka. Był zły i zalatywało od niego piwem. - Nic nie słychać, a mecz już się zaczął!
I poszedł. W kuchni zapadła cisza.
- Że też ja tego doczekałam... - chlipnęła niespodziewanie mama Łukaszka. - Przemoc domowa! Zabić mnie chciał!
Babcia i siostra Łukaszka zaczęły ją pocieszać, ale z pokoju doleciał żałobny jęk. Po chwili przez kuchenne drzwi zajrzał dziadek, powiedział "włoili nam bramkę" i poszedł do wc. Dwa razy szybciej niż zwykle.
Nastrój przygnębienia nie trwał długo. Z pokoju, ponad odgłosy boiskowe i głos komentatora wzbił się nagle radosny wrzask.
- Gooooooooooooooooooool!!!
Siostra Łukaszka, mama i babcia spojrzały na siebie i wzruszyły ramionami rozbawione. W pokoju trwał jeden festiwal hałasu, okrzyków, odgłosu otwieranych puszek z piwem i porykiwań Łukaszka.
- Zoo - skomentowała mama Łukaszka. - Następnym razem niech idą na stadion.
W przerwie meczu do kuchni zajrzał Łukaszek.
- Się dziadkowi szklanka stłukł. Sama! - podkreślił stawiając na stole szklankę z ukruszonym brzegiem. - Ale na dole jest całkiem dobra! - pokazał i uciekł. Do wc.
Podczas drugiej połowy hałas wzrósł jeszcze bardziej. Łukaszek się darł, tata puszczał wiązanki, a dziadek używał imienia boskiego. Nadaremnie. Więcej goli nie było.
Wreszcie mecz się zakończył. Łukaszek, tata i dziadek udali się do wc aby ulżyć pęcherzom napełnionym piwem lub sokiem. Panie weszły do pokoju. Wyglądał strasznie. Ściągnięty koc z kanapy. Pofałdowany dywan. Przesunięta ława. Porozlewane piwo. Wszędzie okruchy czipsów. Na ławie puste i częściowo pełne puszki z piwem oraz butelki po soku, a wszędzie unosiła się ich woń. Jednym słowem - horror.
- Bądźmy tolerancyjne - powiedziała mama.
- Bądźmy wyrozumiałe dla chłopów - powiedziała babcia.
Siostra Łukaszka nie powiedziała nic, bo dopijała piwo z puszki.
Panowie wrócili z toalety. Rozentuzjazmowani, półprzytomni, myślami nadal na boisku. Widać było, że pomimo tego, iż wielokrotnie omówili już mecz pomiędzy sobą, to nadal chcą o nim mówić.
- No to jaki był wynik - zagaiła z dobrotliwym uśmiechem babcia. Po minucie nieskoordynowanych krzyków panie dowiedziały się, że rezultat końcowy wynosił 1:1.
Wtedy mama Łukaszka postanowiła włączyć się do rozmowy. O mało nie spowodowała tym rękoczynów. Wiele się mówi o potędze słowa, a cóż dopiero dwóch słów! Akurat te brzmiały tak:
- Dla kogo?

Brak głosów