Anarchiaaa, część 2

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Blog

Świat jest wielotorowy. Gdy jedni, np. siostra Łukaszka, przeżywali duchowe rozterki nieznane wcześniej ich plastikowej duszy, drudzy, np. Łukaszek. mieli to głęboko gdzieś, bo spali nieświadomi faktu, że dochodzi jedenasta rano.
- Łukasz! No wstawaj! - mama szarpała kołdrą. - Wakacje a ty się opierda... lenisz! Życie ci przecieka między palcami! A taki Adam Michnik to nawet w więzieniu ukradkiem książki pisał! No wstawaj!
- Mamo! Bądź tolerancyjna! - stęknął Łukaszek i stało się: zdenerwował mamę.
Łukaszek miał problem z obudzeniem się, bowiem do późnej nocy (a właściwie do wczesnego rana) nawalał w Mega Pink Strip Poker ("To nie jest żadna krwawa rąbanka, zapewniam panią" - pani sprzedawczyni w sklepie komputerowym do mamy Łukaszka). Nie wytrzymał jednak i wstał, bo na monologi mamy była tylko jedna rada - oddalić się od źródła dźwięku. Łukaszek oddalił się na tyle skutecznie, że po umyciu się i śniadaniu udał się na podwórko.
Na podwórku długo nie działo się nic (Gruby Maciek siedział w domu - rodziców nie było i nawalał w Mega Pink Strip Poker), aż wreszcie Łukaszek zauważył kuzyna kontestatora. Nie bardzo chciał podejść do niego bo pamiętał ostatnią awanturę domową kiedy to kuzyn namówił go na bycie anarchistą. Jednak wszystko było lepsze niż nuda, więc Łukaszek zastąpił drogę kuzynowi.
Kuzyn bardzo się ucieszył. W krótkiej rozmowie namówił Łukaszka na kontynuowanie edukacji anarchistycznej i zaprosił do swojego domu.
- O - zdziwił się Łukaszek. - Myślałem, że anarchiści mieszkają w składach.
- W skłotach - poprawił kuzyn kontestator. - No tak, ale... Skłot jest fajny, ale... Wiesz... Rozumiesz...
- Masz swój dom?
- Nie, ja tak tylko mówię, dom jest rodziców...
- Mieszkasz z rodzicami? - zdumienie Łukaszka nie miało granic. Bo przecież taki Batman nie mieszka z rodzicami.
- Tak, bo oni... - kuzyn kontestator jakoś nie mógł znaleźć odpowiednich słów. Na szczęście akurat znaleźli się u celu wędrówki. Bardzo elegancka willa z bardzo eleganckim wnętrzem stanowiła tak duży kontrast z wyglądem kuzyna, że uderzyło to nawet taką mało wrażliwą na takie rzeczy osobę jak ośmioletni chłopiec. Fakt jednak, że ubranie kuzyna było pierwszej jakości i najlepszej, światowej marki (prosty t-shirt, bluza z kapturem i opuszczone bojówki, No i oczywiście trampki).
Łukaszek przywitał się z elegancką, ale strasznie nerwową mamą kuzyna ("Nie mamo, to nie jest żaden mały penerek, to Łukasz Hiobowski, no wiesz, od tych z bloków, nieprawda że w blokach mieszka tylko hołota, oj daj spokój, oczywiście że niczego nie zniszczy") i poszli do pokoju kuzyna.
Pokój był urządzony skromnie, ale ze smakiem. Tapczan, duża szafa, jakieś inne szafki - nie żadna tam Ikea, ale wszystko na zamówienie. Droga tapeta, miękki dywan, fantazyjna lampa pod sufitem. Na ścianie koło tapczana duże lustro. Okno z piękną firaną. Na ścianie plakaty z młodym, brodatym człowiekiem w berecie. Dobry sprzęt hi-fi - Łukaszek aż zzieleniał. No i w rogu pokoju komputer - jaki wielki monitor! Łukaszek poczuł, że jednak też chce być anarchistą.
Kuzyn zakrzątnął się, włączył jakąś orientalną muzykę, przyniósł z kuchni herbatę o jakimś dziwnym, mocnym smaku. Łukaszek nigdy takiej nie pił i bardzo mu smakowała. Chociaż szczerze powiedziawszy wolałby colę z lodówki.
Kuzyn kontestator przysunął się bliżej Łukaszka i konspiracyjnym szeptem ("wiesz, mama nie lubi tych tematów") zaczął go wypytywać czy wie co to jest graffiti.
- Te bazgroły na ścianach? - skojarzył Łukaszek. Kuzyn się spiął i zaczął krzyczeć, że to nie są żadne bazgroły. Do pokoju kuzyna zajrzała jego mama, poprosiła o ciszę.
- To nie są żadne bazgroły - powiedział szeptem kuzyn i zaczął tłumaczyć, że graffiti dzielimy na artystyczne, polityczne, kontestujące, piłkarskie i resztę.
- A napis, że to ktoś jest głupim chu... - zaczął Łukaszek, ale kuzyn mu przerwał, że to nie jest graffiti.
- A co to jest?
- Gówno! - krzyknął kuzyn. Weszła jego mama i powiedziała, że jak Łukaszek będzie dalej tak przeklinał to pójdzie do domu.
- To nie mówiłem ja - powiedział Łukaszek. Kuzyn milczał.
- Ach tak - powiedziała elegancka mama kuzyna, która zdenerwowała się jeszcze bardziej i wyszła. Kuzyn westchnął i wrócili do komputera. Kuzyn pokazał Łukaszkowi film. Na filmie grupa zamaskowanych młodych ludzi szła przez słabo zaludniony pociąg, malowała wszystko sprejami i wybijała szyby.
- No i co o tym sądzisz? - kuzyn, któremu błyszczały oczy zapytał Łukaszka. Łukaszek wzruszył ramionami i odpowiedział:
- Zwyczajna demolka.
- O nie, wcale nie zwyczajna! - zaprotestował kuzyn. I zaczął opowiadać, że był to bojowy wyczyn grupy anarchistycznej kontestującej porządek świata... Łukaszek zrozumiał tylko jedno - kuzynowi bardzo się to podobało. Sam kuzyn, nieświadom nadciągającej katastrofy, jeszcze się pogrążył pokazując Łukaszkowi schowane w szafce farby w spreju. Kuzyn wyznał, że marzy, żeby chłopacy go zabrali na jakąś taką akcję. Tamci parę razy już byli, ale jego jakoś do tej pory nie zabrali... Ale o tym sza, bo do pokoju weszła mam kuzyna. Poprosiła go, żeby poszedł do kuchni i pomógł jej otworzyć słoik z krewetkami na kolację, na którą Łukaszka nie zaprasza, bo Łukaszek zapewne bardzo spieszy się do domu.
Kuzyn wyszedł, a Łukaszek z prędkością błyskawicy dopadł do szafki z farbami. Po krótkim namyśle zaczął od czerwonej i od lustra. Potem po kolei: sufit, ściany, dywan, meble, komputer ze szczególnym uwzględnieniem ekranu monitora, sprzęt hi-fi, szafa i wnętrze szafy ze szczególnym uwzględnieniem ciuchów. Właśnie kończył ozdabiać firankę gdy rozległ się straszny krzyk. Przy drzwiach stał kuzyn i wyglądał jak pasażer pociągu z filmu.
- Co to jest?! - spytał strasznym głosem.
- Przecież mówiłeś, że ci się podoba! - bronił się Łukaszek. Kuzyn wszedł powoli do pokoju wodząc wzrokiem po łukaszkowym dziele. Był wstrząśnięty. Nie zdążył nawet zrobić kilku kroków gdy rozległ się jeszcze straszniejszy krzyk. W progu stała mama kuzyna, jeszcze bardziej zdenerwowana. W przeciwieństwie do swojego syna szybko weszła i obejrzała cały pokój. A potem wybuchła awantura.
- Rozwydrzeni gówniarze! - darła się mama kuzyna kontestatora. - Świeżo tapetowane! Nowe meble! Markowe ciuchy! Taki drogi komputer! Wszystko zniszczone! Niczego nie uszanujecie! Bydło! Czy wam odbiło?! Czy wy wiecie ile to kosztowało?! Ojciec sobie żyły wypruwa, czekaj, jak wróci z delegacji to już ja mu...!
Kuzyn stał ze zwieszoną głową i słuchał w milczeniu. Łukaszek poczuł, że nie może tak tego zostawić.
- Anarchiaaa! - wydarł się. - My się nikogo nie boimy i nikogo nie słuchamy, ani taty ani mamy! A prawdziwi anarchiści nocują w składzie, no nie? - spojrzał pytająco na kuzyna.
- W skłocie - poprawił odruchowo kuzyn.
- Wszystko jedno czy w skłocie czy na szrocie - mama kuzyna trzęsła się ze złości. - Nie umiecie się zachować w domu to spadajcie tam! Obaj! Natychmiast!
- Ale mamo... - protestował słabo kuzyn.
- Natychmiast! Ojciec wróci to wszystko mu opowiem, może on coś zadecyduje. Obaj natychmiast won z tego domu!
- Mamo...! - kuzyn płaczliwie wyciągnął ręce, ale ostatnie szanse na porozumienie pogrzebał Łukaszek, który kopał w szafę i ryczał:
- Anarchiaaa!
Kuzyn spakował torbę najpotrzebniejszych rzeczy i poganiani krzykiem mamy kuzyna zostali wystawieni na ulicę.
- Słuchaj stary, czy ja mógłbym nocować u was? - zapytał nieśmiało kuzyn.
- No co ty, u nas nie ma miejsca - pozbawił go złudzeń Łukaszek. - Ale możesz na pewno nocować w składzie.
- W skłocie.
- No, w skłocie. Ale to musi być fajne. Musisz pewno być zadowolony, że będziesz z innymi anarchistami. A ja już muszę lecieć - pożegnał się Łukaszek i poleciał. Osamotniony kuzyn został na środku ulicy. Nie wyglądał wcale na zadowolonego. Właściwie to płakał.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)

Komentarze

Aż mi się żal zrobiło kuzyna-kontestatora.... :)

Vote up!
0
Vote down!
0
#803