Akcje listopadowe w klasie piątej

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Kto powiedział, że listopad w szkole jest nudny? Pomijając, że przez cały czas toczy się walka o przeżycie pomiędzy nauczycielami a uczniami, doszło do kilku szczególnych wydarzeń.
Pierwsze miało miejsce w połowie miesiąca. Jednego dnia pani wicedyrektor niespodziewanie nie pojawiła się w pracy i miała ją zastąpić pani pedagog.
- O matko - stęknęła przerażona piąta a.
Ale lekcja przebiegła zupełnie inaczej niż się spodziewali. Pani pedagog nie wykazywała żadnego zainteresowania przedmiotem. Uczniom kazała czytać "coś tam", a sama wyjęła z przepastnej torb zestaw do manicure i zaczęła piłować nadłamany paznokieć. Następnie wyjęła kilka buteleczek i zaczęła malowanie paznokci. Pomieszczenie wypełnił ostry, chemiczny zapach. Ale żaden z uczniów się nie skarżył. Za to kiedy pan dyrektor wszedł pan dyrektor, mocno się zdziwił. Bo pani pedagog już zdążyła schować zestaw do manicure.
- Chciałem sprawdzić jak daje pani sobie radę z tymi... - i pan dyrektor zaczął pociągać nosem. - No tak! I pani ich kryje? Nie spodziewałem się tego po pani.
- Ę? - spytała inteligentnie pani pedagog.
- No wie pani, uczniowie rozlewają chemikalia w klasie w celu uniknięcia lekcji - poinformował ją pan dyrektor. - Zdarzało się to w innych placówkach. No i trafiło się i u nas. Muszę zawiadomić kogo trzeba.
- E... Nie... - jęknęła pani pedagog i pobiegła za panem dyrektorem. Weszli do jego gabinetu, pan dyrektor sięgnął po słuchawkę.
- Nie... Ja panu... - bąkała pani pedagog.
Pan dyrektor po dłuższym namyśle odłożył słuchawkę i parę razy ścisnął sobie palcami nos.
- Pan nie dzwoni? - spytała zdumiona pani pedagog.
- Nie. Wie pani co... - pan dyrektor westchnął i potarł czoło. - Chyba z moim węchem jest coś nie tak. Wyszliśmy z tej klasy, prawda? A ja nadal czuję ten smród!
Pani pedagog na wszelki wypadek schowała ręce za siebie.
Wyjaśniła się wkrótce tajemnicza nieobecność pani wicedyrektor. Otóż na początku miesiąca ktoś do niej zadzwonił i po idiotycznej rozmowie powiedział, że jest z radia.
- Cha cha cha! Wkręciłem panią! - wołał zadowolony radiowiec. - To Bożena nam panią zgłosiła!
- Cha cha cha! - śmiała się do słuchawki pani wicedyrektor, chociaż na jej twarzy malowały się skrajnie odmienne emocje. - Ja uduszę tą Bożenę!
No i się okazało, że dwa dni później ową Bożenę faktycznie ktoś udusił i tak oto pani wicedyrektor stała się podejrzaną numer jeden. I tego dnia była na przesłuchaniu. Przesłuchanie wykluczyło jej udział w zbrodni, miała bowiem wtedy lekcje.
W związku z przestępczością wśród nieletnich, która w kraju rosła, a w mediach malała, pan dyrektor wpadł na genialny pomysł.
- Nauczymy uczniów jak się bronić! - oznajmił zaskoczonemu gronu pedagogicznemu. - Wynajmiemy fachowca!
Okazało się, że przyjedzie pan komandos, profesjonalista, z jakiejś jednostki w mieście, który pokaże uczniom parę podstawowych zasad. Wszyscy się zebrali w auli i czekali, ale zamiast pana komandosa wszedł pan lekarz.
- Dzień dobry, pogotowie - powiedział. - Czy ten komandos to do państwa? Bo mamy go tu w karetce.
- Jak to: w karetce?
- No bo ranny jest...
- Jak to: ranny?! Komandos?!! Kto go napadł?! Setka faszystów?! - krzyczał pan dyrektor.
- Nie, wie pan... - rzekł cicho lekarz. - On jechał do was autobusem. I przy rynku wsiadła taka babcia z siatami. Mówiła policji, że chciała się tylko przepchać do wolnego krzesła. No a ten komandos stał jej na drodze. I... Stratowała go. Wygląda to na połamane żebra - westchnął zafrasowany lekarz. Pan komandos pojechał do szpitala i z lekcji pokazowych nic nie wyszło. Uczniowie byli bardzo rozczarowani, więc w ramach rekompensaty mogli pójść do kina. Młoda pani od polskiego stwierdziła, że zabierze swoich podopiecznych (czyli piątą a) na film dokumentalny pod tytułem "O dwóch takich co zabili Basię".
- Nie chcemy iść - oświadczyła zdecydowanie klasa.
- Ciekawy film, emocjonujący, tajemnica, trzymający w napięciu - kusiła pani polonistka.
- Wszystko jest jasne - sprzeciwił się Łukaszek. - Moja mama czytała o tym w swojej gazecie. Chodzi o tą, no... Ze Śląska? No. Przecież wszyscy wiedzą, że ona zginęła przez błąd pilotów!
Młoda pani od polskiego głęboko westchnęła i zdecydowała, że pójdą jednak na inny film.
"Dieta wampirów nad rozlewiskiem w Toskanii".

Brak głosów

Komentarze

!! :)

A zwłaszcza za końcówkę :)

Vote up!
0
Vote down!
0
#111162

z rozlewiskiem to dobrze uchwycił tryndy popkóltóry;).

Vote up!
0
Vote down!
0
#111352