KOSZERNOŚĆ NA NIEZALEŻNEJ

Obrazek użytkownika insurekcjapl

Tusk osobiście zapowiadał, że ONI dopną swego i ubój rytualny w Polsce będzie legalny. Protesty i zbieranie podpisów przez miłośników zwierząt okazało się w TUSKOLANDII psu na budę.

Kopiuję tekst, który leciał przez chwilę przed wigilią ub.r. blogera z "niezależnej.pl", Zygmunta Korusa, w zakładce "nasze blogi", którą zarządza Jerzy Targalski. Materiał widać nie spodobał się temu Panu do tego stopnia, że Autor został wygumowany i bloga mu zamknięto (Korus ujawnił to na swoim Facebooku, co poniżej wklejam; oto pusty odnośnik: http://naszeblogi.pl/35069-bezduszny-koszer).

Ten ważny tekst przypomniał mi się, gdy przeczytałem obok na tym forum konkluzję w materiale "Szarego kota" pt. Męczenie zwierząt:

"Istnieją dwie grupy zainteresowane legalnością takiego uboju:
- producenci mięsa, najczęściej wyborcy PSL, które w ich imieniu dąży do zalegalizowania takiego prawa. Nie liczą się cierpienia zwierząt, tylko KASA, KASA, KASA...
- wpływowi, zamożni konsumenci koszernego mięsa, czyli przede wszystkim ortodoksyjni Żydzi. Dla nich istotna jest czystość spożywanego posiłku. Przeszkadza im między innymi zmieszanie mleka z mięsem - wtedy jedzenie staje się nieczyste. Stosują oddzielne naczynia, osobne miejsca do zmywania. Nie przeszkadza im jednak w tej "czystości" doprowadzanie do umierania w mękach czujących ból i strach istot. Spożywanie mięsa wyłącznie z uboju rytualnego traktują jako nakaz Boga.

Zastanawia mnie jaki jest ten ich Bóg, który po stworzeniu świata uznał, że "wszystko było bardzo dobre", a teraz akceptuje, a nawet nakazuje okrutne zabijanie swojego stworzenia. Myślę sobie, że nazywanie Żydów naszymi "starszymi braćmi w wierze" jest chyba dużą pomyłką.
Bóg chrześcijan nie oczekuje hekatomby." (http://niepoprawni.pl/blog/7108/meczenie-zwierzat )

Zygmunt Korus

BEZDUSZNY KOSZER

Sprawa rytualnego uboju, usankcjonowana w polskim prawie na zasadzie wyjątku wobec regulacji unijnych o zakazie dręczenia zwierząt, to znak kolejnego panoszenia się judeoPOLONII. Piszę świadomie część tego słowa minuskułami, bo mam nadzieję, że jeszcze jest czas, by to g... odczepić od okrętu i zepchnąć raz na zawsze w odmęty złej historii.

Bestialskie zabijanie zwierząt zgodnie z ustawą rządową, o co zabiega T(f)usk, dotarło do mnie z ekranu jakiegoś polskojęzycznego "me(n)dia" w postaci wpatrujących się we mnie oczu oturbanionego islamisty i pejsatego icka w kepi. Tekst leciał mętny, "informacja" była żadna – słowem, jak zwykle, czysta propagandowa zmyła, na którą jestem uodporniony. Do napisania tych kilku zdań ruszył mnie dopiero akapit Marcina Hałasia z "Gazety Warszawskiej" (nr 50, 14-20.12.2012), cytuję:

"Nasi rzeźnicy bynajmniej nie lubują się w okrucieństwie, taki sposób uboju to gorzka cena, jaką trzeba zapłacić za to, aby eksportować mięso na rynki islamskie i żydowskie. Ale skoro te religie mają ubój rytualny, to świat cywilizowany go akceptuje".

O ile Hałaś należy zwykle do moich preferowanych autorów, to tym razem jego "abdykacyjne" rozważania wobec bezdusznego wykrwawiania fauny za szmal na rzecz koszeru po prostu mnie zeźliły.

Moi ziomkowie darzą wielkim kultem św. Franciszka i wiedzą od dziecka co to są tzw. bracia mniejsi. Są czuli na krzywdy wobec zwierząt, znęcanie się nad nimi jest ścigane prawem – w tym przejawia się nasza chrześcijańska dusza, której tajemny wydźwięk przeniknął także nawet do zdeklarowanych materialistów. Gadanie, że lewaccy ekolodzy, broniąc "godnej" śmierci bydła, mają na celu zrujnowanie polskiej gospodarki, jest bzdurą. Hałaś wskazuje też na ich faryzejskość jako aborcjonistów (z prof. M. Środą na czele) w tej batalii, ale to wcale nie znaczy, by pisać tak cynicznie i optować za podrzynaniem gardzieli i upuszczaniem juchy na zimno krowom i świniom, jak zacytowałem powyżej.

Polskie prawo dopuszcza ubój rytualny w określonym wypadku. Oto w Dzienniku Ustaw nr 41 z 1997 roku, w rozdziale 3 zatytułowanym "Działalność gmin żydowskich", w artykule 9, pkt 2 zapisano: "W celu realizacji prawa do sprawowania obrzędów i czynności rytualnych związanych z kultem religijnym – gminy żydowskie dbają o zaopatrzenie w koszerną żywność, o stołówki i łaźnie rytualne oraz o ubój rytualny." Koniec tego dziwnego cytatu. Dlaczego dziwnego? Bo w nakazowej stylistyce brzmi on tak, jak zalecenie od administratora. W polskim Dzienniku Ustaw!... Można by zapytać: rozporządzenie przez kogo i dla kogo sprokurowane?

Cóż, ten paragraf siedział cicho kilka lat jak mysz pod miotłą, znając naszą głęboką tradycję empatii chrześcijańskiej, dobroci i współczucia kulturowego, nie tylko w aspekcie franciszkańskim. Teraz te demony chce wypuścić OberPodletz licząc na obojętność przypartych gospodarczym kryzysem do muru biedniejących Polaków. Hałaś, stając po stronie Onego, winien wiedzieć, iż bywa, ale nie zawsze, że wyjmuje się gorące kartofle czyimiś rękami, niekoniecznie stale Zielonych. Ot, jest zamęt, i tyle. A swoje, jak zapowiada Zdrada Ministrów, należy przeforsować.

W Polsce od dłuższego już czasu idzie pełną parą, na kanwie spolegliwości łatwowiernego filosemityzmu, realizacja idei zwanej Judeopolonią (http://www.4shared.com/folder/c4LMi1Kq/Judeopolonia.html }.
Ni stąd ni zowąd pod stołeczną Zachętą robi się i nagłaśnia happening z orłem w Gwieździe Dawida. Potem pojawia się projekt, że spółka z Jaffy, ulokowana już w Szczecinie, chce przejąć całą krajową dystrybucję wody; to znów przemysł holokaustu, by nas zdołować, sponsoruje kłamstwa o naszej historii i godności w formie wrednego "Pokłosia" – tysiące drobnych sygnałów, które coraz jaskrawiej domykają układankę z rozsypanych dotąd puzzli. Gdy tylko ktoś, nie daj Boże, odezwie się na ten temat publicznie, zaraz usłyszy – aj, waj! – że jest antysemitą.

Oto czytam ogłoszenie na katowickim portalu, że prowadzone są w klinice Śląskiego Uniwersytetu Medycznego bezpłatne szkolenia dla pielęgniarek jak odbierać porody od Żydówek. Ot, taki chwalebny drobiazg: dokształcają się nasze "światowe" dziewczyny, gdyby zechciały poszukać pracy w Tel Awiwie. Bo nie sądzę, że śląskie miasta odwiedzają tak liczne turystki mówiące w jidisz, by szkolić dla nich położne. Czy nie jest przypadkiem już tak, bo coraz więcej za tym faktów przemawia i pojawia się danych liczbowych, że te kilka milionów "hebrajczyków" (z konstelacji żydoubecji), ukrywających się metodą mimikry pod polskobrzmiącymi nazwiskami, systematycznie zasiedla nasze tereny, obejmując z góry przygotowane stanowiska kierowniczo-administracyjne? To dla nich potrzebne są nowsze regulacje prawne – zarówno bytowe jak i okołokultowe.

Rytualny ubój zwierząt rzeźnych jest ewidentnym przykładem podchodzenia Polaków. Jeżdżę sporo po świecie, znam porty i widzę transport bydła. Turcja, islam, to tylko odwracanie uwagi od istoty przedsięwzięcia, robione w stylu hasbary. Każdy, kto choć raz wsiadał na prom na Wschód, wie, że najlepszymi kierowcami tirów są Turcy – umieją ciężarówkami z przyczepami wjeżdżać na trapy tyłem, na lusterka, na milimetry, od strzału! Także tymi wyładowanymi piętrowo żywą wołowiną. Turcy wiedzą, że jeśli ktoś chce zakosztować bezkrwistego mięsa i dlatego w sposób bestialski mordować zwierzęta, to musi przewieźć je do swojej rzeźni żywe. A ekolodzy niech pilnują, by ten transport odbywał się w miarę komfortowy sposób. Gadanie zatem o uboju metodami drakońskimi dla zadowolenia muzułmanów znad Bosforu jest ściemą. Używanie Turcji – jako potencjalnego kandydata, aspirującego do struktur unijnych, który się żywi koszernie – ma służyć tylko uspokojeniu Polaków (dlatego nie mówi się ogólnie o islamie). Mamy bowiem fakt bezdusznego zarzynania zwierząt łatwiej łyknąć: ot, Unia musi się z tym aktem dostosowawczym wcześniej czy później zmierzyć i uporać, a my już to mamy za sobą... Brawo, gmino rządowa!

Bez ekspertyz weterynarzy i neurologów każdy przecież wie (a przynajmniej czuje), że dopóki ośrodek mózgowy nie zostanie wyłączony, to się cierpi. Dlatego rzeźnie stosują odpowiednie do współczesnej nauki metody uśmiercania, np. porażając łby zwierząt prądem. Polski Nierząd niech nie zawraca Wisły kijem, choć po Smoleńsku nikogo porządnego nie powinno już dziwić, co może jeszcze nawyczyniać ta szajka zdrajców i zaprzańców u steru.

Bezduszność nacji chazarskiej jest znana i opisana. Zachowanie żydowskiej policji w gettach wobec współbraci czy późniejsze torturowanie przez żydoubecję Żołnierzy Wyklętych, bądź dręczenie autochtonów na Śląsku i Pomorzu przez stalinowskich licznych Moreli, mściwych szefów więzień i obozów, to są sprawy, które w kategoriach miłosierdzia trudno wyjaśniać. Rytualne dręczenie bydła w żadnym wypadku nie leży w naszym interesie narodowym, choćby nie wiem jak gospodarczo go uzasadniać. Uderza ono bowiem w podstawy polskiej duszy, opartej na wierze katolickiej, kulturze przychylności dla fauny i flory, tradycji żywieniowej z przydomowego gospodarstwa i – powiem też górnolotnie – na boskiej kreacji bytów i człowieka w wymiarze eschatologicznym.

Mało kto z Polaków zdaje sobie sprawę, iż by dorżnąć koszernie dużego kręgowca kopytnego, musi być do tego odpowiednio przeszkolony "morderca", bowiem przy takim uboju chodzi o to, by serce, cierpiącego niemilosiernie bydlęcia, jeszcze pracując, skutecznie wypompowywało krew, której ze względów religijnych nie należy spożywać.. Jest w sieci drastyczny film i wypowiedź działaczki litewskiego pochodzenia, Scarlett Szyłogalis, założycielki Fundacji Tara - największego schroniska dla koni w Polsce – która zapowiada, że po uchwaleniu takiego drakońskiego dla zwierząt prawa wyjedzie z naszego kraju. (https://www.youtube.com/watch?v=WfHhJubWeq8). Przeciwnicy uboju rytualnego mówią dobitnie: "nikt nie może domagać się szczególnych uprawnień do krzywdzenia zarówno innych ludzi jak i zdolnych do odczuwania bólu i cierpień zwierząt jedynie ze względu na własne przeświadczenia religijne, obyczaje lub historię."

Na ich stronie "rytualny.pl" czytamy:
"Wydaje się, że ubijane zwierzę traktowane jest jako uczestnik rytuału, co wymaga by było "czyste", tj. pozbawione chorób i wad, a taką właśnie byłby brak przytomności. W praktyce ubój ten polega na specjalnym unieruchomieniu zwierzęcia i przecięciu obu tętnic szyjnych razem z tchawicą i przełykiem. Jednak bez naruszenia kręgów i tętnic kręgowych, które podtrzymują ukrwienie mózgu. W rezultacie zwierzę jest przytomne, cierpi i szamoce się w długiej agonii. Jako racjonalne uzasadnienie takiej techniki wskazywane jest rzekomo obfitsze wykrwawienie (na tle wyraźnego religijnego zakazu spożywania krwi). Jeśli taki jest racjonalny cel, to dochodzi do przestępstwa szczególnego okrucieństwa zdefiniowanego w polskiej ustawie jako "działanie obliczone z premedytacją na zwiększenie rozmiaru cierpień i czasu ich trwania". Jak pamiętamy, przed ostatnimi wyborami, Sejm niemal jednogłośnie uchwalił większe kary za takie czyny."

Musimy przyglądać się uważniej filosemityzmowi, bo poza pożytecznymi, spolegliwymi idiotami, jest cała masa karierowiczów, faryzeuszy, cwaniaków i zakamuflowanych (nie noszących mycek) agentów wpływu, którzy prowadzą działania na rzecz rekonkwisty Polski na wzór judaistyczny, obecny w naszej historii. Izrael i powiązany z nim bankowy biznes amerykański chcą ponownie zawojować nadwiślański raj – niepustynny, z żyznymi glebami zraszanymi naturalnie, no i z gościnnym naiwnym "Polactwem", które można ponownie, "nowocześnie" skolonializować i sfeudalizować.

Powiem obrazobórczo: należy się na naszym gruncie stanowczo przeciwstawiać judaizmowi talmudycznemu, bo to ostudza zapały syjonizmu politycznego i narzuca mu wędzidła, czyli hamuje rozprzestrzenianie się podstępnych "misjonarzy" Izraela, którzy marzą o totalitarnym panowaniu nad światem. Polacy – z racji wciąż mocnej religii chrześcijańskiej, którą trzeba by najpierw pokonać, i wskutek minionych związków historycznych z Żydami, które stanowią dobry przyczółek w ekspansji – są na ważnej flance tego procesu podporządkowywania świata pejsatej lichwie w czarnych kapeluszach. Wskrzeszana półjawnie Judeopolonia jest na razie dającym do myślenia pojęciowym koniem trojańskim (politycznym sofizmatem), a bestialstwo koszerne uprawomocniane nad Wisłą to tylko jeden z kroków w kierunku przeobrażania państwa kamuflowanymi metodami żydowskiej propagandy, hasbary. Cóż, podgotówka goi do roli parobków nie ustaje.

Post scriptum:
Tekst powstał tuż przed Wigilią ub. r., ale nie dano mu szansy publikacji w prasie i na kilku forach. Sytuacja zmieniła się o tyle, że po paru miesiącach odwrócono już kota ogonem: to Polacy niby mają mieć w Unii największy mięsny przemysł koszerny i jakaś niewidzialna ustawodawcza ręka chce się na ten nasz życionośny rynek zamachnąć i zabrać nam już takie dobre (sic!), od dawna istniejące i praktykowane prawo. Znajome lemingi, które tego słuchają w ściek-me(n)diach, przychodzą do mnie z surowymi (pożal się Boże) sprostowaniami.
Do tej pory bowiem masowo rżnięto rytualnie bydło, zwłaszcza w prywatnych rzeźniach, po cichu, za przyzwalającym rozporządzeniem eks-ministra rolnictwa (Wojciecha Olejniczaka) wbrew ustawie, niezgodnie z prawem. Z początkiem tego roku Trybunał Konstytucyjny tego zabronił, bowiem w 2002 roku przemysłowy ubój bez pozbawiania zwierząt świadomości został zakazany, bo zapisany w ustawie o ochronie zwirząt.
Przeciwnicy uboju rytualnego wyjaśniają:
"Prawo unijne, podobnie jak odpowiednia konwencja międzynarodowa, dopuszcza ubój rytualny jako opcjonalny wyjątek, o którego uwzględnianiu państwa mogą decydować samodzielnie. Rzecz w tym, że w tej sytuacji zakaz takiego uboju musi być (lub jak w Polsce – pozostać) osobno i jednoznacznie wyrażony w przepisach prawa krajowego." Można się spodziewać, że ministerstwo zaproponuje tak zredagowany projekt zmian w polskiej ustawie o ochronie zwierząt, który zakaz uboju rytualnego przemilczy. Przez to ewentualna dopuszczalność takiego uboju, zawarta w unijnym rozporządzeniu, przerodzi się – niejako automatycznie – w dopuszczalność w prawie polskim".
Czyli co? Bój o cywilizowany ubój jeszcze przed nami...!

I druga kwestia: nagle zrobił się w niektórych sklepach w Unii szum, że nasza wołowina jest pomieszana z dodatkami koniny. Czyżby znów jakiś atak-sciema wokół przemysłu mięsnego, by skierować eksport na oczekujący, otwarty kierunek dla "Braci Starszych w Wierze"? O ile wiem, bo lubię kabanosy, także jadam je za granicą, to konina jest droższa od wołowiny - więc po jakiego grzyba miałby ktoś ogierem podrasowywać wyroby z byczka oferowane za niższą, bo zwyczajną cenę?

http://blogopinia24.pl/polityka/570-bezduszny-koszer
http://naszeblogi.pl/35069-bezduszny-koszer
http://mikro-makro.nowyekran.pl/post/83722,bezduszny-koszer
http://www.fronda.pl/blogi/transfokacje/bezduszny-koszer,31613.html
http://www.facebook.com/spodlady#!/zygmunt.korus

Post scriptum:

Gdy tekst się znalazł na forum "niezaleznej.pl" o nazwie "Nasze blogi" (link powyżej) i było ok. 200 wejść oraz pozytywne komentarze, został zdjęty, a blogowanie odebrane, o czym zostałem poinformowany "administracyjnie" (daję cudzysłów, bo chodzi mi o stylistykę), cytuję:

W dniu 2012-12-22 00:43, Contact us pisze:

"likwiduję wpis i zamykam dostęp do blogu

słuszna walka z okrucieństwem uboju rytualnego to jedno
 
a rozpowszechnianie bredni, dowodzących problemów maniakalnych to drugie, radzę przenieść się na Nowy Ekran, tam są tego typu wpisy mile widziane
 
kilka milionów hebrajczyków, ukrywających się metodą mimikry pod polskobrzmiącymi nazwiskami, systematycznie zasiedla nasze tereny, obejmując z góry przygotowane stanowiska kierowniczo-administracyjne? To dla nich potrzebne są nowsze regulacje prawne – zarówno bytowe jak i okołokultowe.
 
Admin "

(Jerzy Targalski vel Józef Darski?).

Postanawiam odpisać temu Panu.

"W dniu 22 grudnia 2012 10:45 użytkownik Zygmunt Korus napisał:

Sz.P. JT vel JD,
może się Pan nie zgadzać z moim tekstem, który w tej materii jest przypadkowy, bo bloger komentuje rożne sprawy bieżące i wysnuwa wnioski na własne konto. Jeśli się grzebie w prawie, to się czyni dla konkretnej grupy: stąd moja konkluzja o rekonkwiście... ; zrobiłem wymowny zestaw przykładów, co Pan uznaje za "brednie" (ciekawe, co?).
Nie jest to zatem moja maniakalność. Do portalu "Nowy Ekran" mam dystans, o czym wielokrotnie pisałem, także na "Niezależnej". Natomiast z jakichś powodów Pan "maniakalnie" nie lubi wpisów Szumańskiego, co spostrzegłem na łamach "GP".
Zastanawiałem się ongiś, jaką przyjąć taktykę: czy pisać na różnych forach, do rozmaitych czytelników, czy trzymać się jednego? Wybrałem to pierwsze - czyżbym miał rację? W życiu by mi nie przyszło do głowy, że ma Pan zapędy cerbera. A tu taka surpryza!

Dobrych Świąt i Do Siego!

Nie sprzątam u Pana na prywatnym folwarku, by mi zamykać bloga od strzału. Proszę mi odwiesić moje forum wypowiedzi, stanowczo to formułuję!

Zygmunt Korus, klub "Gazety Polskiej" w Chorzowie."

I ostateczna odpowiedź, warto zapamiętać ten styl:

"wsłałem w poprzednim liście przykładowy cytat z Pana tekstu, który, moim zdaniem, jest całkowicie dyskwalifikujący. O drobnych sprawach nie wspominam. Dobrych Świąt  Admin."

Brak głosów