Zabójstwo pracownika biura PiS w Łodzi

Obrazek użytkownika weronka
Blog

Od wczoraj nie milkną rozważania dotyczące tragedii, jaka wydarzyła się w biurze poselskim PiS w Łodzi. Zginął asystent posła PiS. Zabójcą był obecnie taksówkarz, dotychczas nieleczony psychiatrycznie i niekarany "były współpracownik MO".

W debacie winą za styl prowadzenia politycznego dyskursu przerzucają się się dwie główne partie: PiS i PO. PiS ma większe prawo do obwiniania, bo to pracownik jego biura zginął. PO skłania sie ku opcji sprecyzowanej przez dziennikarzy Gazety Wyborczej "kto sieje wiatr, zbiera burzę".

Tymczasem fakty lokalizują wydarzenie w Łodzi - mieście, w którym to wcale nie PO jest najsilniejszym z ugrupowań. Cześć mieszkańców Łodzi do dziś nie moze pogodzić się z odejściem z władz SLD, które kiedyś zastąpił PiS w atmosferze skandali. PiS wygrał tam w 2005 i potem, w wyborach samorządowych ustanawiając prezydentem Kropiwnickiego.
Prezydent Kropiwnicki mocą referendum zorganizowanego przez lewicę całkiem niedawno został pozbawiony swojej funkcji w Łodzi, ale oto zbliżają się kolejne wybory samorządowe i od ich wyniku zależeć będzie skład władz miasta Łodzi.

Dlaczego emeryt spod Częstochowy jechałby akurat do Łodzi aby tam czekać kilka dni w wynajętym, za niemałe pewnie pieniądze (niemałe szczególnie dla taksówkarza - emeryta) hotelu na Jarosława Kaczyńskiego? A odczekawszy nagle zadowalał się zabójstwem nawet nie posła, ale asystenta? Byleby to był ktoś z biura PiS...

Skąd wiadomo, ze celem miał być rzeczywiście Jarosław Kaczyński? Wyłącznie ze słów wykrzykiwanych przez tego emeryta, tak jakby specjalnie chciał, aby sprawa zabójstwa asystenta wyglądała na "przypadkową".
Być może niezrównoważenie psychiczne zostanie mu dowiedzione, ale nie zachowywał się jak osoba działająca w afekcie, skoro sprawę zaplanował, wynajął hotel i, jak należy rozumieć obserwował biuro. Jeśli prowadził taksówkę, musiał dysponować podstawowymi umiejętnościami kojarzenia faktów.

Witold Waszczykowski, kandydat PiS na prezydenta Łodzi w tegorocznych, zbliżających się wyborach samorządowych, miał właśnie rozpoczynać kampanię. "Nie zabijajcie nas" - zaapelował; wśród jego późniejszych wypowiedzi pojawiło się sformułowanie "wynajęty cyngiel".

"Kaczyński dolewa oliwy do ognia" - stwierdził Leszek Miller - lider łódzkiej lewicy starszego pokolenia - w kontekście słów oburzenia wypowiedzianych przez lidera PiS. Ale lider PiS przeciez nie zarzucał teraz niczego SLD...

Brak głosów

Komentarze

Weronika słusznie zwrociła uwagę,na to,ze

z mordercy juz probuje robic sie szalenca.........a przeciez ZAMORDOWANO

CZŁOWIEKA.......z zimna krwią,człowieka,ktory służył ludziom.......

a pan Leszek Miller.....no coz to jest własnie KLASYKA

ludzi z tego ugrupowania......

Weroniko

smutna dycha.smutna,bo zamordowany juz nie cierpi,ale Jego RODZINA,TAK......

Vote up!
0
Vote down!
0

gość z drogi

#98233