Kto osądzi zwycięzców?

Obrazek użytkownika Chłodny Żółw
Świat

Trwają Igrzyska Olimpijskie. Wbrew mrzonkom zapomnianych francuskich baronów, zasad rządzących światem nie zmienią. Chiny, USA, Rosja... Ciągle istnieją potęgi, które zwyciężają zanim rozpocznie się mecz.

Tym razem trudno byłoby twierdzić, że uwaga "całego demokratycznego świata" koncentruje się na Olimpiadzie. W czasie gdy sportowcy cieszą się ze swych zwycięstw, w Gruzji giną niewinni ludzie.

Sytuacja przypomina trochę wydarzenia sprzed 63. lat. Setki milionów ludzi cieszyło się z bliskiego już zakończenia wojny, gdy z Japonii rozniosły się po świecie tragiczne wieści.

6 sierpnia 1945 roku Amerykanie zrzucili na Hiroszimę bombę atomową. Trzy dni później bomba została zrzucona na inne japońskie miasto - Nagasaki. Do dziś trudno oszacować dokładną liczbę ofiar tych ataków. Można tylko domyślać się, że gdyby wynik wojny był inny, za spowodowanie śmierci kilkuset tysięcy niewinnych ludzi, amerykańscy przywódcy zostaliby osądzeni jako zbrodniarze wojenni. Jednak wygrali wojnę, a zwycięzców się nie osądza!

Mimo upływu lat politycy reprezentujący światowe mocarstwa pilnują, aby stara zasada ciągle była przestrzegana. W jej efekcie wszyscy sa zadowoleni. Amerykanie nie boją się osądu za zbrodnie wojenne. Chiny są zbyt silne, aby spotkały je jakiekolwiek sankcje za pacyfikację Tybetu. Rosja nie musi obawiać się reakcji "demokratycznego świata" świata na operacje wojskowe przeprowadzane w Czeczenii lub Gruzji.

Wielcy tego świata są przekonani, że nikt nie ma prawa ich osądzać. Chyba słusznie. "Grają u siebie" a z historii sportu wynika, że sędziowie najczęściej sprzyjają gospodarzom.

Brak głosów