Sentymentalny spacer po Starówce

Obrazek użytkownika GosiaNowa
Blog

Mieszkałam na Starym Mieście w Warszawie czternaście lat. Wprowadziliśmy się na Szeroki Dunaj gdy miałam osiem lat. Starówka była więc dal mnie miejscem zabaw, spacerów - po prostu domem.
Po zakupy chodziłam na Wąski Dunaj i Piwną. Na sankach zjeżdżałam z górki koło Mostowej. W podchody bawiłam się na murach obronnych. Codziennie przemierzałam Nowe miasto idąc do szkoły na Konwiktorską. Na lody i rurki z kremem chodziło się na pl. Zamkowy. Gdy była nastolatką ulubionym miejscem spotkań była herbaciarnia "U Pana Michała", gdzie przy herbatce po rosyjsku tzw "rosówce" (zwykła ekspresowa herbata w szklance)spędzało się wiele godzin.

Teraz, gdy wybieram się na Starówkę odwiedzam chętnie stare kąty i starych znajomych, którzy mieszkali tam wtedy, są dzisiaj i pewnie będą jeszcze długo, długo, jeśli znowu ktoś nie postanowi zamienić tego miejsca w morze ruin, czyli ptaki i inne zwierzaki zdobiące kamieniczki.

Przedstawiam pierwszego z nich - XVIII w. lew z kamienicy na Rynku u wlotu Świętojańskiej. To on jeszcze przed II wojną światową "dał hasło" do odnawiania zabytkowych kamienic Rynku. Chciał go w 1928 rozbić jakiś jegomość, by w tym miejscu powiesić swój szyld. Wandala powstrzymano, a rzeźbiarz Stanisław Ostrowski zainicjował akcję ozdabiania Rynku przez malarzy. Z tej akcji po pożodze wojennej ocalała tylko polichromia Zofii Stryjeńskiej właśnie na tej kamienicy "pod lwem".

Na Starym Rynku można znaleźć jeszcze jednego lwa na Kamienicy Klucznikowskiej. Z nim w 1928 roku artyści obeszli się bardzo nieładnie. Nie wiadomo czemu usunięto go wtedy z frontonu kamienicy, ale wrócił tam w nowej wersji podczas odbudowy.

Z dużych zwierząt moim ulubionym był niedźwiedź - rzeźba z końca XVIII w. dłuta J.J.Plerscha. Jest on zrekonstruowany z części znalezionych wśród ruin. Stoi przed kościołem Jezuitów na Świętojańskiej. Jako dziecko lubiłam go odwiedzać.

Z figurą tą związana jest legenda mówiąca o tym, iż kamienny niedźwiedź jest to książę. Młodzieniec zamienił się w posąg z żalu, że miłość jaką darzył swą wybrankę nie jest odwzajemniona. Według legendy książę zaklęty pod postacią posągu ciągle czeka na swą wybrankę, iż ta pocałunkiem przywróci go do życia i poprzedniej postaci.

Na malowidłach zdobiących fasady kamieniczek można znaleźć zwierzęta leśne, jak żubry, niedźwiedzie i inną zwierzynę łowną, bo ówcześni mieszczanie marzyli o przywileju prowadzenia polowań.

Z przyjemnością tez witam się z naguskami i kozłem rogatym z płaskorzeźby na jednej z kamienic na stronie Kołłątajowskiej.

Oczywiście trudno nie wspomnieć o gadzinach, które zdobią Rynek. Pierwszy to Bazyliszek, jego legendę przypomina sgraffito na Kamienicy Strubiczewskich i i metalowa figurka na na kracie okiennej. Niedaleko szczerzy zęby metalowy krokodyl - reklama restauracji. Na mojej ulicy też "mieszkają" jaszczurka i wąż zdobiąc Dom Szewców.

Na jednym z domów na Piwnej można znaleźć sgraffito kota. Koty, te żywe są atrakcja Kanonii budząc sympatię wielu turystów.

Ostatni wieczni mieszkańcy Starówki to ptactwo. Jest tego trochę na różnych budynkach. Trzeba wiedzieć, ze ulubionym zajęciem dawnych mieszkańców tej dzielnicy była hodowla ptaków. Na Zapiecku wiele wieków mieścił się hałaśliwy targ ptasi. Handlowano tu gołębiami i ptactwem śpiewającym.

Na koniec tej podróży sentymentalnej Kamienica pod Gołębiami na Piwnej. zdobi ją rzeźba upamiętniająca zamieszkałą w ruinach tego domu Gołębiarkę - starszą kobietę, opiekunkę ptaków. Zawsze ta skrzydlata rzeźba wpływała na moją wyobraźnię. Niemal widziałam tę staruszkę dzielącą się z ptakami okruszynami chleba.

Dzięki takim zapaleńcom jak prof. Jan Zachwatowicz i pracownicy wydziału Architektury Zabytkowej Biura Odbudowy Stolicy, a także rzeszom bezimiennych ludzi, którzy pomagali ocalić to co nie zostało zniszczone, wywozić gruz specjalnymi wagonikami i odbudowywać kamień po kamieniu - Starówka została przywrócona do świetności i chociaż teraz drażnią nie trochę zbyt krzykliwe i kolorowe ogródki kawiarni i restauracji zajmujące cały Rynek i moją ulicę to i tak lubię tam czasem poszukać wspomnień.

Brak głosów

Komentarze

Dzięki za tekst.
Kiedyś dla mnie Warszawa była wstrętnym miastem. Brudnym, szarym, odpychającym. Wtedy tak naprawdę nie rozumiałam go, ale od kiedy mam w nim znajomych i zaczęłam go poznawac od trochę innej strony niż pokazują przewodniki i przewodnicy, zaczynam darzyć go wieksza sympatią. Zaczynam rozumieć... I w dzień taki jak dzisiaj łączę się ze stolicą i jej mieszkańcami.

Vote up!
0
Vote down!
0
#76435

Jest i piękna i brzydka. Jest w niej wiele rzeczy, które mnie drażnią, ale kocham ją, bo to moje miasto. Kocham ją jak dziecko kocha rodziców, nie zastanawiam sie za co - kocham i koniec.

Vote up!
0
Vote down!
0

GosiaNowa

#76439

Rozumiem, bo tak właśnie kocha się rodzinną miejscowość :)

Vote up!
0
Vote down!
0
#76442

Ech.. Roztkliwiłem się. Te szklaneczki "Bernardyńskiego" z szarlotką w "Dziurce"...
Komuna zostawała za drzwiami, i odpływało się w świat ideałów.
Młodość.
Pozdrawiam myślących.

Vote up!
0
Vote down!
0
#76446

Warszawa jest dostojna. To moja Stolica.

 

P E T Y C J A  ---proszę o podpisywanie i przekazywanie dalej

http://www.petycje.pl/petycjePodglad.php?petycjeid=5609

Vote up!
0
Vote down!
0

  Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
----------------------------------
Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków

#76471

 

Ma Pani dar opowiadania o Warszawie w sposób bardzo przemawiający do wyobraźni.

Przyjeżdżam od kilku lat do Warszawy na uroczystości związane z rocznicami historycznymi.I pewnie jak wiele innych osób z każdym kolejnym przyjazdem coraz bardziej uwalniam się od obrazu Warszawy z Pałacem Kultury i nowymi "elitami" w tle ,a widzę Warszawę taką  jaką Pani opisuje w swoim tekście.

pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

Korsak

#76629

Cieszę się. bo bardzo kocham swoje miasto i chciałabym, żeby Polacy też znali i kochali swoja stolicę. Jest w niej wiele ciekawych miejsc i czasami będę o nich pisać.
Ukłony

Vote up!
0
Vote down!
0

GosiaNowa

#76674