długie życie z Donaldem Tuskiem

Obrazek użytkownika Andrzej Tatkowski
Blog

Redaktor Piotr Gursztyn opublikował w zeszłotygodniowym (już dodatnim) "Plusie-Minusie" swoje wypracowanie pod jeszcze bardziej interesującym tytułem : "Mojżesz czy Zelig ?", poświęcone postaci miłościwie nam panującego pana premiera Donalda Tuska.

W wypracowaniu tym znajduje się m.in. konstatacja, iż "musimy się przyzwyczaić do długiego życia z Donaldem Tuskiem", która wzbudziła moje zastrzeżenia, bo bardzo nie lubię być do czegokolwiek zmuszany, a już zwłaszcza do współżycia; nie lubię też oksymoronów.

Na moje szczęście pan redaktor Gursztyn nie wyjaśnił, kogo uważa za podmiot ukryty wspomnianego zdania, mogę więc przyjąć iż zaimek "my" odnosi się do redaktorów odświeżanej "Rzepy" i nie dotyczy starucha, który ma długie życie już za sobą a na koniec fazy upływającej pod rządami Donalda Tuska i jego partyjnych kolegów oczekuje z nadzieją i nie bez zniecierpliwienia.

Pan redaktor ma oczywiście zupełną rację, uzasadniając
konieczność przyzwyczajenia się do życia z Donaldem Tuskiem sprawnością premiera, co do której "nie mają wątpliwości nawet najbardziej zajadli wrogowie" (cóż dopiero ludzie związani z nim szorstką przyjaźnią).

Każdy, komu życie i posada miłe, powinien pana Donalda Tuska polubić, w nadziei że go to, choćby na jakiś czas wzmocni; lepszego sposobu nie znalazły nawet tak tęgie głowy jak pan poseł Arłukowicz czy pani posłanka Joanna Kluzik-Rostkowska, których sprawności nikt rozsądny nie będzie wszak kwestionował, póki trwają w uczuciach.

Są jednak jeszcze na tym Bożym świecie dinozaury bez posad i bez nadziei na długie życie z kimkolwiek, podobnie jak owe zimnokrwiste gady niezdolne do owej "zajadłej wrogości" o której raczył wspomnieć zacny redaktor Gursztyn, ale i do przyjaźni nieskore.

Ot, ja na przykład - nie żywię do Donalda Tuska uczuć, którymi powinienem się być może rewanżować, ponieważ nie znam człowieka, a słowa oraz czyny premierów czy liderów partyjnych zwykłem oceniać tak bezosobowo, jak pląsy balerin; i najkształtniejsze odnóża nie wywołują u mnie zawrotów głowy, nie mówiąc o dzikich żądzach, zgoła niestosownych u dinozaura w sędziwym wieku, nader szkodliwych dla i tak już wątłego organizmu.

Klaszczę, gdy spodoba mi się piruet czy battement, ale propozycji matrymonialnych składać nie zamierzam; taki mój stosunek do osób i postaci publicznych pozwala mi od czasu do czasu gwizdnąć - nie z uznaniem, jak chce nowy obyczaj, ale wedle tradycji, z dezaprobatą - kiedy dostrzegę potknięcie, kiks czy faul.

Pląsy Donalda Tuska dawno przestały mi się podobać; do tego stopnia, że nie chce mi się już nawet gwizdać; nie mam ochoty oglądać podrygów krzywonogiej, przywiędłej primabaleriny minionego sezonu.

Do tego, żebym je polubił, pan redaktor Gursztyn mnie nie zmusi. Zwłaszcza że mam - tak się składa - nieco inne, wcześniej utrwalone przyzwyczajenia, nie tylko natury estetycznej.

Przyzwyczaiłem się, na przykład, do sprawozdawczości okresowej i porównywania wyników z założeniami, nim sformułuję ocenę jakichś przedsięwzięć.

Jeśli miałbym dokonać wyboru Mojżesza lub Zeliga jako apoteozy Donalda Tuska, musiałbym wiedzieć, jakie to Morze Czerwone przeszedł suchą nogą i do jakiej Ziemi Obiecanej dotarł, do jakich to sławnych postaci się upodabniał i w jakiej kolejności, by się zastanowić zupełnie serio nad inną alternatywą : czy urzędujący premier Rzeczypospolitej to Mojżesz, udający Zeliga, czy Zelig upozowany na Mojżesza.

Dokąd Donald Tusk doprowadził Platformę Obywatelską, widzi każdy, kto nie jest członkiem owej szczególnej wspólnoty (po niemiecku "die Vereine").

Ja jestem z innej ferajny - skazanych na wyginięcie dinozaurów, znienawidzonych przez Platformę oraz jej wodza (po niemiecku "der Fuehrer"), w którym nie widzę Mojżesza, bo to typ czysto nordycki oraz agnostyk, ani Zeliga - bo zbyt wysoką ma samoocenę.

Co do sprawności - pełna zgoda.

Bez cienia wrogości i bez zbędnej sympatii mogę wyrazić
podziw dla wyjątkowej sprawności pana premiera.

My, dinozaury, tego akurat zupełnie nie potrafimy.

Może dlatego wolałbym, by losy mojego kraju znalazły się w rękach kogoś nieco mniej sprawnego.

Na rekwizyt prestidigitatorskich sztuczek ten mój kraj się nie nadaje; jest jeszcze ciągle zbyt wielki, nawet dla najbardziej utalentowanego kuglarza, a ja nie życzę sobie, by - upadł.

Nie życzę tego również Donaldowi Tuskowi.

Wolałbym najpierw zobaczyć okresowe sprawozdanie oraz rachunek wyników, bilansujący rządy P.0. - i bardzo proszę, na piśmie, żeby pan redaktor Gursztyn też sobie mógł tam zajrzeć przed wyborami i sprawdzić, ile nas kosztował który minister.

To wprawdzie mniej ciekawe od związków uczuciowych między czołowymi postaciami sceny politycznej ale i za nie płacić rachunki będziemy musieli wszyscy, zapewne dłużej, niż potrwa "życie z Donaldem Tuskiem".

Byłoby dobrze, żeby płacili je winni.

Mają za co, i mają z czego.

Brak głosów

Komentarze

Jest rzeczywiście sprawny w rozgrywkach personalnych - bo nie ma żadnych skrupułów. Dlatego wyciął wszystkich, którzy mu zagrażali w platformie. Jeśli zaś chodzi o sprawność w otumanianiu narodu - nie byłaby ona mozliwa bez sprzedajnych mediów. Gdybyśmy mieli prawdziwie obiektywne media w ciagu kilku tygodni z "Mojżesza" zostałaby mokra plama. Prawdziwi dziennikarze nie kryliby jego wpadek, kłamstw, nieudolności i głupoty - tylko by je pokazywali ludziom. I na ten prawdziwy obraz Donalda żaden PiaR by nie pomógł.
oszołom z Ciemnogrodu

Vote up!
0
Vote down!
0

oszołom z Ciemnogrodu

#172429

Po moim uprzejmym trupie.

Vote up!
0
Vote down!
0
#172494

Wyjątkowa sprawność tej kreatury, polega tylko i wyłącznie na sprawnych służbach SBeckich i prostytucji medialnej,uprawianej przez sprzedajnych ćwoków i żydokomunistycznych profesorów.Tylko psychopaci,a do tego sprzedajni zdrajcy, mogą doprowadzić 4o milionowy naród do degradacji i upadku.Już w tej chwili staliśmy się żulami Europy,uprzątającymi śmietniki i wykonującymi tam,najgorsze prace.Co się stanie po wyborach?-strach pomyśleć. To, że rządzi nami matoł,najlepiej wypunktowali kibice Legii Warszawa i chwała im za to. Kibic Widzewa-Łódż ]]>http://www.youtube.com/my_videos_edit?video_id=cexxlmNJiW8&ns=1]]>
Vote up!
0
Vote down!
0

JAN OLSZEWSKI

#172509

Anomalie które istnieją wśród danych udostępnionych przez PKW na stronie internetowej po wyborach samorządowych w 2010 nasuwają pytania: dlaczego oficjalne dane podawane przez obwodowe komisje wyborcze tz. uprawnionych (upraw.) (liczba osób uprawnionych która jest stałą na dany dzień) oraz liczbę kart wydanych (kart wyd.)które się różnią są różna listach: do sejmiku, do rad powiatu, do rad gminy, na prezydenta, burmistrza, wójta.
Przykładowe rozbieżności:
sejmik do rady prezydenta Warszawa
okręg I obwód I upraw - kart wyd I upraw - kart wyd I upraw kart wyd
_ 2 _ I _ 223_I_ 2153 -__ 1033 _I_ 2159 --- 1033 _ I _ 2159 - 1038
_ 2 _ I _ 228_I_ 1983 ____ 990 _I_ 1986 ---- 990 _ I _ 1986 -- 990
_ 2 _ I _ 609_I_ 1762 ____ 636 _I_ 1762 ___ 1022 _ I _ 1762 _ 1022

Takich rozbieżności w Warszawie która obejmuje obszarem swoim okręgi wyborcze nr 1, 2, 3. znalazłem w 153 obwodach wyborczych na 857, a na pewno jest to wynik podmian których namacalnym przykładem jest bagażnik pan komendanta z Białołęki. Zwracam uwagę na to że tych 156 obwodach wyborczych popełniono błąd podczas podmiany kart a w ilu podmieniono a nie popełniono błędu ??????
Takie same rozbieżności w pozostałych okręgach mazowieckich:
okręg wyborczy nr 4 w 49 obwodach wyborczych na 629,
okręg wyborczy nr 5 w 35 obwodach wyborczych na 699.
okręg wyborczy nr 6 w 36 obwodach wyborczych na 728.
okręg wyborczy nr 7 w 65 obwodach wyborczych na 567.

Vote up!
0
Vote down!
0
#172588