"Lech Wałęsa zawsze był lwem"

Obrazek użytkownika Budyń78

Czy Donald Tusk czytał książkę Wildsteina? Z samych komentarzy pod odcinkami w S24 wiemy, że "Dolinę nicości" czytało tyle samo zwolenników, co przeciwników autora. Można więc taką tezę zaryzykować - mógł czytać. Na pewno o książce musiał słyszeć. Wiele wydarzeń, które rozgrywają się dzisiaj wokół Wałęsy przypomina te, które znamy z ksiązki. Oburzenie. Nagonka na lustratorów, przedstawianych jako dyszących nienawiścią inkwizytorów. Chóry w obronie wielkiego autorytetu, który właśnie został zlustrowany, a którego twarz była twarzą III RP. Ujawnienie dokumentów o współpracy profesora było stawiane na równi z zakwestionowaniem całego porządku po roku 1989 w rzeczywistości, w której afera Rywnina nigdy się nie wydarzyła. Gdy dziś wrócili fachowcy z lat Millera i Belki, można czasem zapomnieć, ze afera Rywina i przełom roku 2005 miały miejsce. Nasza rzeczywistosć coraz częściej przypomina tę z prozy Wildsteina, choć więcej w niej oaz wolności i więcej wciąż dążących do prawdy, również za cenę rozdrapywania ran. Return, Bogatyrowicz czy Niecnota znaczą mniej, zaś Wilczyckich jest jednak więcej i nie działają w absolutnej próżni. Ostracyzm też nie jest już tak silny, choć próbuje się znów nałożyć go na nieprawomyślnych. Bez udawania, tworząc listy nazwisk. A skąd pytanie, zawarte na początku tekstu? Przypomnijmy sobie, co Donald Tusk ofiarował w prezencie Lechowi Wałęsie podczas ostatniej, hucznej imprezy w Gdańsku. Media rozpływały się nad pięknymi, złotymi spinkami z wizerunkiem lwa. To jedyny prezent wymieniony chyba w każdej prasowej relacji. Donald Tusk. Lech Wałęsa. Lew. Wielki autorytet z kart książki Wildsteina, którego lustracja była zamachem na największe świętości."W ocenie byłego prezydenta Lecha Wałęsy, sobotnie imieniny jego i jego żony Danuty były rekordowe pod względem liczby gości. Jeden z kilkuset gości - premier Donald Tusk - podarował solenizantowi złote spinki z wizerunkiem lwa.- <b>Bo prezydent Lech Wałęsa zawsze był lwem</b> - powiedział dziennikarzom premier, który pojawił się wraz ze swoją żoną w domu prezydenta przy ul. Polanki niemal dwie godziny po rozpoczęciu przyjęcia." - pisze onet.

Brak głosów