Andrus to był gość honorowy; nawet jeśli na bakier z prawem, to tylko odrobinę, do rozsądnych granic. Owszem, mógł wykiwać inteligencika pod krawatką albo chłopa z podkrakowskich Liszek czy Mnikowa przywożącego ziemniaki na plac Na Stawach, nigdy jednak nie atakował słabszego od siebie. To raczej spryciarz, kombinator, cwaniaczek i drobny chuligan, ale przecież nigdy kanalia z tych, co to...