Rząd Tuska stracił kontrolę nad wydatkami

Obrazek użytkownika obiboknawlasnykoszt@tlen.pl
Artykuł

Z dr. Marianem Szołuchą, ekonomistą, rozmawia Marta Milczarska

Wiceminister finansów Wojciech Kowalczyk poinformował, że zawieszenie progu ostrożnościowego nie spowoduje odpływu inwestorów zagranicznych z Polski. Czy rzeczywiście tak będzie?

– Zawieszenie progu ostrożnościowego na pewno nie wpłynie pozytywnie na wizerunek i wiarygodność Polski na międzynarodowych rynkach finansowych, ponieważ jest to czytelny sygnał, że mamy poważne problemy w utrzymaniu dyscypliny finansów publicznych. Jeśli nasza wiarygodność spadnie – a co do tego nie ma wątpliwości – to możemy się spodziewać, że wzrośnie oprocentowanie kredytów udzielanych Polsce za granicą, czyli wzrośnie oprocentowanie obligacji i bonów skarbowych emitowanych przez Polskę i sprzedawanych na międzynarodowych rynkach finansowych. W związku z tym wzrosną odsetki od tego zadłużenia, czyli wzrosną koszty obsługi długu zagranicznego Polski. Choć są one teraz relatywnie niskie, to jednak nie będzie tak zawsze. Tym bardziej trzeba dbać o wiarygodność finansową Polski, trzeba dbać o to, żebyśmy byli postrzegani jako kraj stabilny również pod względem finansów publicznych. A jeśli te „nożyce” wydatków państwa i pozostałych elementów sfery finansów publicznych rozchodzą się coraz bardziej, a przecież o prawie 25 mld złotych minister Rostowski i premier Tusk chcą zmienić budżet państwa na ten rok, a więc dokonać drastycznej zamiany w stosunku do wcześniejszych planów, to w związku z tym zadłużenie Polski również wzrośnie i okazuje się, że po ośmiu latach rządów Platformy Obywatelskiej zadłużenie zostanie podwojone.

Dyscyplina finansów publicznych zostanie zawieszona. Jaki będzie to miało wpływ na polską gospodarkę?

– Próg ostrożnościowy działa przede wszystkim dyscyplinująco na polityków, gdyż przekroczenie pierwszego progu wynoszącego 50 proc. długu publicznego w stosunku do PKB skutkowało koniecznością obniżania w każdym kolejnym roku budżetowym wskaźnika deficytu budżetowego do dochodów budżetu państwa. Wskaźnik ten nie mógł być z roku na rok wyższy, a nawet nie mógł być taki sam, ale musiał być coraz niższy, i to wymuszało na politykach – w minimalnym zakresie – dyscyplinę finansową. Jeśli go nie będzie, to krótko mówiąc: „Hulaj dusza, piekła nie ma”.

Miejmy nadzieję, że premier Tusk i minister Rostowski zrozumieli wreszcie, że każde kolejne podniesienie obciążeń podatkowych – do czego uciekali się do tej pory – będzie skutkowało nie wzrostem dochodów do budżetu państwa, ale ich spadkiem. Dodajmy, że społeczeństwo polskie jest na granicy wytrzymałości obciążeń z tytułu podatków, więc każdy kolejny podatek albo podwyżka istniejącego będą prowadziły do załamania gospodarczego. Dlatego wydaje się im, że jedynym rozwiązaniem jest powiększanie długu publicznego, wpędzając nas tym samym w inne problemy, jak choćby pętla zadłużenia. A jak trudno wychodzi się z takiego zadłużenia, widzimy po przykładzie Grecji. Do takiej sytuacji jak w Grecji nie jest nam wcale tak daleko, wystarczy, że o kilka punktów procentowych wzrosły odsetki od naszego długu publicznego.

Jednakże premier zapowiedział także cięcia w resortach w wysokości ok. 8,5-8,6 mld zł?

– Te 8,5 mld złotych, o które mają być obniżone wydatki publiczne, oznaczają obniżki wydatków inwestycyjnych, co z pewnością nie wpłynie pozytywnie na gospodarkę. Ponadto na takie wydatki, jakie w tej chwili budżet państwa ponosi, polskiej gospodarki nie stać. Przypomnę, że w 2007 roku wydatki publiczne Polski wynosiły niespełna 500 mld złotych, a na koniec ubiegłego roku – już ponad 700 mld złotych i ciągle rosną. Rząd Donalda Tuska stracił kontrolę nad wydatkami publicznymi.

Dziękuję za rozmowę.

Marta Milczarska

ZA: http://www.naszdziennik.pl/ekonomia-finanse/48554,rzad-tuska-stracil-kontrole-nad-wydatkami.html

Brak głosów