Prasówka (opracowanie eLaW).

Obrazek użytkownika Redakcja
Inne

Witam,

Opracowania dotyczące Katrastrofy 10 IV już są, źródeł ciągle brak!

Na stronach polskiego MSWiA opublikowano transkrypcje rozmów pilotów w opracowaniu rosyjskim:

http://91.210.209.188/Transkrypcja_rozmow_zalogi_samolotu_Tu-154_M.pdf

tekst odczytywany przez speakerów można usłyszeć na:

http://wiadomosci.onet.pl/2179016,11,piloci_w_szoku__utracili_sterownosc,item.html

Podkreślić trzeba, że są to TYLKO opracowania.

CIĄGLE CZEKAMY NA ŹRÓDŁA.

Kluczowe pozostaje pytanie: KIEDY NASTĄPI ZWROT CZARNYCH SKRZYNEK?

Bez nich nie sposób rozpocząć polskiego etapu śledztwa.

***

Poparcie dla Jarosława Kaczyńskiego w internecie

http://jaroslawkaczynski.info/poparcie_internautow/lista/pix,1

http://jaroslawkaczynski.info/wlacz_sie_w_kampanie/
***
Aleksander Ścios: Kino pułkownika Putina
Człowiek honorowy nie uczestniczy w działaniach moralnie dwuznacznych. Dlatego rozumiem i podzielam zachowanie Jarosława Kaczyńskiego, który na posiedzenie RBN nie przyszedł i odmówił uczestnictwa w politycznym spektaklu.
Słusznie też zwrócił uwagę, że - "polskie śledztwo nie może być kopią rosyjskiego, my mamy własne procedury i własne instytucje".

Nie po raz pierwszy (i zapewne nie ostatni) w sprawie smoleńskiej tragedii, ludzie z grupy rządzącej wykonują dyrektywy instytucji rosyjskich, godząc się na procedury i tryb postępowania korzystny dla interesów płk. Putina.

Żyjemy podobno w kraju, w którym prokuratura, oddzielona od rządowego ministerstwa sprawiedliwości stanowi instytucję niezawisłą i niezależną od dyktatu władzy wykonawczej. Można zatem pytać: jakim prawem ludzie z grupy rządzącej umawiają się z Rosjanami odnośnie ważnych dowodów postępowania karnego, skoro dysponentem śledztwa w sprawie katastrofy jest polska prokuratura? Jakim prawem politycy tej grupy wchodzą w kompetencje rzekomo niezależnej instytucji państwa i próbują z dowodów postępowania karnego uczynić narzędzie polityczne w kampanii prezydenckiej?

Choć jeszcze wczoraj minister sprawiedliwości Kwiatkowski zastanawiał się, czy RBN zdąży zostać zwołana przed świętem Bożego Ciała, dziś nikogo już nie zdziwił pośpiech, z jakim namiestnik Komorowski dążył do ujawnienia rosyjskich stenogramów. Zwołanie posiedzenia RBN, niemal natychmiast po powrocie Millera z Moskwy dowodzi, że ten fasadowy w obecnym układzie organ został powołany wyłącznie w celach propagandowych.

Taki tryb postępowania w świetle kampanii dezinformacyjnej, jaką od 10 kwietnia prowadzą Rosjanie wspólnie z polskojęzycznymi mediami świadczy, mamy do czynienia nie tylko z dwuznacznością moralną, ale również prawną. Fakt, że firmują ją ludzie wielokrotnie naginający prawo w obronie osobistych interesów, potwierdza jedynie, że gra nie toczy się o dobro śledztwa, a stanowi element rosyjskiej kampanii.

Ponieważ nie powiodła się próba uwikłania Jarosława Kaczyńskiego w uwierzytelnienie stenogramów rzekomych rozmów, przystąpiono natychmiast do realizacji kolejnego punktu putinowskiej dyrektywy i ujawnienia rosyjskich "dowodów".
Trzeba przyznać, że łatwość, z jaką płk. Putin rozgrywa pionki na państwowej szachownicy III RP, da się porównać tylko do "partnerskich" relacji łączących Leonida Breżniewa z tow. Gierkiem. Jeśli po 10 kwietnia we wszystkich kontaktach rosyjsko-polskich można było zauważyć tchórzliwą podległość ludzi z grupy rządzącej, to obecny spektakl z materiałami śledztwa może budzić tylko najwyższą pogardę.

Dlaczego Bronisławowi K. i jemu podobnym "strażnikom prawa" zależy tak mocno, by Polacy poznali stenogramy rosyjskie, lecz podobnej gorliwości nie wykazują wobec poszukiwania odpowiedzi na dziesiątki fundamentalnych pytań dotyczących tragedii smoleńskiej? Dlaczego w tej jednej, jedynej kwestii Rosjanie uchylili tajemnicy śledztwa, skoro setki innych - znacznie ważniejszych - ukryli przed wzrokiem Polaków?
My wiemy, dlaczego.

Czy nie w ten sam sposób zwolennikiem jawności był Jerzy Urban, ogłaszający na konferencjach prasowych treści esbeckich donosów na księdza Jerzego? Czyż nie identyczną determinacją w "ujawnieniu prawdy" wykazywał się Bronisław Komorowski, wysyłając ubeckiego prześladowcę, by zbierał rzekome dowody winy na niepokornego dziennikarza?
Czy nie tej miary "świadectwo odwagi" dawał w lutym 2008 roku Donald Tusk, wykrzykując, iż "rząd polski nie płaci nikomu okupów", za co inżynier Stańczak zapłacił własną głową?

Nie dziwię się radosnym pomrukom zadowolenia ze strony wszelkiej maści prostackich hien i kanalii, oczekujących na głosy smoleńskich ofiar, by raz jeszcze zadowolić własne obsesje i nakarmić nienawiść do Lecha Kaczyńskiego. Niczego dobrego nie spodziewam się po "analizach" medialnych wyrobników, rezonujących w takt kremlowskiego marsza.
Dziwię się natomiast, że wielu prawych i mądrych ludzi oczekuje, iż ujawnienie rosyjskich stenogramów przyniesie jakiekolwiek dobro lub przybliży wyjaśnienie przyczyn tragedii i przyjmuje bezkrytycznie ten przekaz.
Nie po to zostały sporządzone.

Mam jeszcze cień nadziei, że putinowska "puszka pandory" wrzucona w tragiczną rzeczywistość III RP zostanie zignorowana i z pogardą odrzucona przez ludzi dobrej woli. Choćby dlatego, że człowiek honorowy nie uczestniczy w działaniach moralnie dwuznacznych, a ten spektakl reżyserował płk. Putin, powierzając w nim główne role kiepskim aktorom, udającym polityków lub dziennikarzy wolnego państwa.

W czasie okupacji niemieckiej o widzach uczestniczących w propagandowych pokazach kinowych krążył wierszyk, informujący, że na widowni zasiedli "paskarz i paskara, Volksdeutsch, co nam jest za kata, głupi smarkacz i smarkata, no i durniów tłumek duży, co niemieckim zbójom służy".
Niech i dziś oni uczestniczą w ponurej farsie, bo polska widownia będzie pusta.

http://bezdekretu.blogspot.com/2010/06/kino-pukownika-putina.html

Brak głosów

Komentarze

prasówkę powinnismy chyba bardziej eksponować :)
pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#405919