Blagi Ewy Kopacz

Obrazek użytkownika Anonymous
Artykuł

Choć wszyscy już wiedzą, że minister zdrowia Ewa Kopacz nie brała udziału ani w formalnych procedurach identyfikacyjnych, ani w badaniach sekcyjnych ofiar katastrofy smoleńskiej, to wciąż chętnie rozpowszechnia ona publicznie to wierutne kłamstwo.

Aspirująca do bycia najbardziej empatyczną minister wszech czasów Kopacz ciągle buduje swój mit jako osoby, która jakoby osobiście stała przy stole sekcyjnym.

Informacje o swojej obecności przy identyfikacji ciał ofiar katastrofy minister zdrowia odgrzała w wywiadzie udzielonym dla kolorowego magazynu "Zwierciadło".

Na pytanie, jak poradziła sobie ze stresem związanym z uczestnictwem w identyfikacji, Kopacz odpowiada, iż było to dla niej straszne przeżycie, mimo że przez kilka lat pracowała jako lekarz sądowy i oględziny zwłok nie były dla niej żadną nowością. Na czym właściwie polegała "praca" szefowej resortu zdrowia w Moskwie i czy jest jakaś dokumentacja, która by ją poświadczała? Zapytaliśmy o to w Ministerstwie Zdrowia, ale nie uzyskaliśmy żadnej odpowiedzi. Obecności Kopacz przy identyfikacji ciał nie potwierdzają jednak pełnomocnicy ani same rodziny ofiar. - Nie ma jakiegokolwiek dokumentu, który potwierdzałby to, aby pani Kopacz brała udział w identyfikacji czy sekcji zwłok ofiar katastrofy - mówi mec. Rafał Rogalski, pełnomocnik części rodzin ofiar smoleńskich.

- Pani minister, mówiąc o traumatycznych przeżyciach, manipuluje emocjami, a unika mówienia o procedurach.

Wszystko wskazuje na to, że pani minister robiła w Moskwie show medialny.

12 kwietnia mówiła o tym, kogo zidentyfikowano z imienia i nazwiska. Tak było w przypadku mojego męża. W jakimś wywiadzie radiowym pani Kopacz powiedziała, że ciało mego męża zostało zidentyfikowane. Ona osobiście je rozpoznała.

Jednak kiedy członkowie naszej rodziny, którzy polecieli do Moskwy, opisali przedmioty i wygląd mego męża, doprowadzono ich do innego ciała, aniżeli to, które miała wcześniej rozpoznać pani Kopacz - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Beata Gosiewska, wdowa po pośle PiS Przemysławie Gosiewskim. - W trakcie identyfikacji przez rodzinę przy tym innym ciele pojawiła się pani minister i prawie zrobiła im awanturę, że identyfikują ciało pana Gosiewskiego, kiedy został już zidentyfikowany. Pani Kopacz podkreślała autorytatywnie, że go znała. Na to wujek mego męża zaczął opisywać jego cechy charakterystyczne i patolog, który był w towarzystwie pani minister Kopacz i który zaczął sprawdzać te cechy, potwierdził, że mogło to być ciało mego męża - relacjonuje Gosiewska. Zaznacza, że protokoły identyfikacji podpisywali członkowie rodziny, którzy przybyli do Moskwy lub - jeśli ich nie było - pracownicy polskiego konsulatu.

Jak tłumaczy Magdalena Merta, w rozmowie telefonicznej z minister Kopacz, jaka odbyła się pod koniec lipca br., szefowa resortu zdrowia nie udzieliła jej odpowiedzi na pytanie, w jakim stanie było ciało jej męża, śp. wiceministra Tomasza Merty. - Kiedy zadałam minister Kopacz pytanie, w jakim stanie znajdowało się ciało mego męża, usłyszałam odpowiedź, że sobie poprzysięgła, że nic nie powie, ponieważ nie rozmawia z rodzinami na ten temat - mówi Merta. Z jej relacji wynika, że Kopacz w rozmowie z nią przyznała, iż nie identyfikowała ciała Gosiewskiego i nie podpisywała żadnych dokumentów. Pytania o stan ciał ofiar padały też podczas spotkania rodzin z premierem - i tu także, zaznaczają rodziny, ze strony rządowej nie padły żadne konkretne odpowiedzi. - Polscy urzędnicy opowiadają wciąż jakieś ogólne wrażenia. Nikt do tej pory nie odpowiedział na konkretne pytanie, w jakim stanie były ofiary - przypomina Andrzej Melak, brat Stefana Melaka. Minister Kopacz mówiła nam, że brała udział przy identyfikacji zwłok. Na temat sekcji zwłok odpowiedziała, że w nich nie uczestniczyła. Stwierdziła też, że nigdy nie mówiła, iż polscy lekarze brali udział w sekcjach, co było i jest po prostu nieprawdą. Ludzie, którzy byli tam, w Moskwie, słyszeli, jak minister zdrowia mówiła, że sekcje odbyły się z udziałem polskich prokuratorów i patomorfologów - tłumaczy Melak.

Warto przypomnieć, że na łamach prasy Kopacz wielokrotnie zapewniała, iż poleciała do Moskwy, by wspierać rodziny ofiar i pomóc w procedurach dotyczących identyfikacji i transportu ciał do kraju. Przekonywała też, że w sekcjach zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej brali udział polscy patomorfolodzy.

Potem Kopacz zaczęła wycofywać się ze swoich deklaracji. Na początku listopada br. w "Kropce nad i" w TVN 24 przyznała, że polscy lekarze w Moskwie nie brali udziału w sekcjach zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej. Oświadczyła, że przybyli do Moskwy 11 kwietnia i że w stolicy Rosji byli już po pierwszych czynnościach prawnych wykonywanych przez Rosjan. O tym, że ani polscy prokuratorzy, ani patomorfolodzy, którzy po 10 kwietnia polecieli do Moskwy, nie brali udziału w sekcji zwłok, w lipcu informowała też Naczelna Prokuratura Wojskowa, która stwierdziła tylko, że polscy biegli uczestniczyli jedynie w identyfikacji ciał. - Żaden wymysł minister Kopacz na temat jej hipotetycznych działań w tej sprawie już mnie nie zdziwi. Dziwi mnie tylko, dlaczego osobę tak niekompetentną premier trzyma jeszcze na stanowisku - komentuje krótko Antoni Macierewicz, szef parlamentarnego zespołu smoleńskiego.

Anna Ambroziak

 

Sobota-Niedziela, 4-5 grudnia, Nr 283 (3909)

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101204&typ=po&id=po12.txt

0
Brak głosów