Akcja Kutschera źródłem współczesnych wojsk specjalnych

Obrazek użytkownika Anonymous
Artykuł

Mija 71 lat od operacji Kutschera. Była to jedna z najgłośniejszych akcji drugiej wojny światowej, jaką przeprowadziły oddziały Armii Krajowej na terenie okupowanej Polski.
Żołnierze oddziału specjalnego Kedywu Komendy Głównej AK "Pegaz” zlikwidowali 1 lutego 1944 roku w Warszawie Franza Kutscherę. Funkcjonariusz SS zasłynął z okrucieństwa wobec mieszkańców stolicy. - Tego typu operacje są źródłem współczesnych wojsk specjalnych - uważa pułkownik Wiesław Kukuła, dowódca Jednostki Wojskowej Komandosów z Lublińca. Obecnie zarówno polskie, jaki i natowskie jednostki specjalne w podobny sposób prowadzą zadania. Akcję bezpośrednią poprzedza rozpoznanie i dokładne określenie celu, tak zwane "targetowanie". Wszystkie te elementy były w akcji Kutschera.

Zdaniem pułkownika Kukuły analiza operacji uświadamia współczesnym żołnierzom, jak trudnego zadania podjęło się dwunastu członków oddziału "Pegaz". Znawcy tematyki wojskowej otwarcie mówią, że była to jedna z najlepiej przeprowadzonych akcji specjalnych w terenie zabudowanym. Pułkownik Wiesław Kukuła przypomina, że 71 lat temu żołnierze działali w ekstremalnie trudnych warunkach, w mieście zajętym przez wroga, gdzie na każdym kroku czekały uzbrojone oddziały Niemców. - To budzi jeszcze większy szacunek dla tych żołnierzy - mówi dowódca jednostki z Lublińca.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)

Komentarze

Rozkaz zlikwidowania Kutschery otrzymał pododdział Kedywu „Agat” oraz harcerski batalion „Parasol”. W sumie brało w niej udział 12 osób. Ich akcja, choć przyniosła oczekiwany efekt i ofiarę zamordowano, była jednak także pechowa. Po pierwsze, podejścia do wykonania wyroku były dwa. 28 stycznia 1944 r. zamachowcy z nieznanych przyczyn nie doczekali się przejazdu hitlerowskiego generała, a dodatkowo, w czasie rozejścia się do domów postrzelony został jeden z potencjalnych wykonawców zadania. Drugim negatywnym dla AK aspektem zamachu na Franza Kutscherę była poniesiona w czasie akcji właściwej (1 lutego 1944 r.) liczba ofiar śmiertelnych po stronie polskiej. 

Wszystko odbyło się bardzo szybko. Trzy łączniczki, z różnych punktów przemierzanej przez limuzynę trasy, dały umówione znaki. Gdy cel był dostatecznie blisko, Michał Issajewicz, ps. „Miś”, samochodem zajechał drogę esesmanowi. Kierowca Kutschery usiłował Polaka wyminąć, ale ten ponowił swój manewr. Hitlerowcy nie mieli czasu na obronę. Do zablokowanego samochodu podbiegli Bronisław Pietraszewicz ps. „Lot” i Zdzisław Poradzki ps. „Kruszynka”. Ogień otworzyli z dystansu jednego metra. Jako że wszystko działo się praktycznie pod nosem siedziby SS, akcja szybko przemieniła się w uliczną strzelaninę. 

Jeden z dwunastki akowców, Stanisław Huskowski ps. „Ali”, miał za zadanie wejść do akcji już po jej rozpoczęciu, grantami osłaniając broniących się kolegów. Przytrafił mu się jednak wyjątkowy pech: teczka z granatami zacięła się. Zdarzenie to przedłużyło niepotrzebnie całą operację. „Lot” otrzymał strzały w brzuch, podobnie jak „Cichy” (Marian Senger). Poszkodowani zostali także inni, jednak nie potrzebowali oni, tak jak dwóch wymienionych żołnierzy, natychmiastowej pomocy. Niestety – szpitale kolejno odmawiały przyjęcia mężczyzn. Dopiero praski Szpital Przemienienia Pańskiego zgodził się operować rannych, ale ich stan był już zbyt ciężki. 4 lutego umarł „Lot”, dwa dni później – „Cichy”. 

Równie tragiczny los spotkał dwóch innych akowców, „Sokoła” (Kazimierza Sotta) i „Juno” (Zbigniewa Gęsickiego). To właśnie oni próbowali umieścić w szpitalu rannych kolegów. Gdy wreszcie się to udało, w drodze powrotnej, na moście Kierbedzia, natknęli się na niemiecką blokadę. Nie mając możliwości odwrotu, ani tym bardziej zmylenia Niemców (jechali podziurawionym przez kule samochodem), zdecydowali się na skok do Wisły. Skok, który niestety, okazał się dla obydwóch śmiertelny. 

W obliczu strat i tragedii, które związane były z „akcją Kutschera”, trudno z jednej strony uznać, że akcja ta była w pełni sukcesem. Jednak oceniając ją, należy brać pod uwagę fakt, iż zadanie zostało wykonane – „kat Warszawy” został zamordowany, a hitlerowcy niedługo później zaniechali jego ulubionej formy terroru, czyli publicznych łapanek i zbiorowego rozstrzeliwania przypadkowych cywilów. Nie bez znaczenia była też spektakularność akcji, która odbyła się w samym centrum miasta. Wyższy dowódca SS i policji w Generalnym Gubernatorstwie Wilhelm Koppe sam stwierdził, że „Członkowie nacjonalistycznego ruchu oporu przygotowali ten zamach tak precyzyjnie, że można by go nazwać koronkową robotą!". W podobnym tonie wypowiadała się prasa światowa. 

 

Zamach na Franza Kutscherę - sukces czy porażka Armii Krajowej?

 

 

Na zdjęciu głównym artykułu wizyta Heinricha Himmlera w niemieckim obozie koncentracyjnym Mauthausen-Gusen w 1941 roku. W długim płaszczu ówczesny Gauleiter Karyntii Franz Kutschera. 

 

]]>http://odkrywcy.pl/kat,1037775,title,Zamach-na-Franza-Kutschere-sukces-c...]]>

 

 

Vote up!
1
Vote down!
0
#1463520