Wojciech. tow. Jaruzelski w (VIII.10), aktualne! artykule Pana Wilczkowskiego

Obrazek użytkownika prowincjuszka
Artykuł

2010-08-06 tow Jaruzelski
,No i wracam do postaci gen. Wojciecha Jaruzelskiego.

W związku z uroczystością zaprzysiężenia nowego prezydenta tow Jaruzelski został zaproszony na tę uroczystość.

Cóż – zgoda buduje.

Jeszcze raz zaprzątam Państwa uwagę. Skłoniła mnie do tego rocznica zakończenia II wojny, a raczej moskiewska parada.

Już w dn. 7.5.2010 generał przypominał publicznie w telewizji, że jest kawalerem Virtuti Militari i dwukrotnie Krzyża Walecznych.
To – niestety – skłania mnie do ponownego – tym razem bardzo skrupulatnego – zajęcia się sprawą odznaczeń towarzysza generała.

ODZNACZENIA
Tekst poniższy to strona 137 z książki Ordery i odznaczenia polskie i ich kawalerowie. Książka została wydana w roku 1987, kiedy tow. Jaruzelski był pierwszą osobą w państwie.

5 Kołobrzeski Pułk Piechoty z 2 DP im. Jana Henryka Dąbrowskiego
w sierpniu 1944 r.( pułk) walczył w rejonie Puław i Warki, we wrześniu zajmował pozycje obronne nad Wisłą (w centrum Pragi), a w styczniu 1945 r. uczestniczył w walkach o wyzwolenie Warszawy. Od lutego do maja 1945 r. szlak bojowy piechurów z "kołobrzeskiej piątki" wiódł przez Wał Pomorski, Starą Odrę, Ruppiner Kanał aż do Łaby. Męstwo żołnierzy 5 pp odzwierciedla imponujący bilans bojowych odznaczeń. Order Krzyża Grunwaldu III klasy - 86 odznaczonych, Krzyż Srebrny Orderu V1rtuti Militari - 10 odznaczonych, Krzyż Walecznych - 179, Srebrny Medal Zasłużonym na Polu Chwały - 275, a Brązowy - aż 952 podoficerów i żołnierzy.
Szczególnie zacięte boje stoczyli żołnierze 5 pułku w czasie przełamywania niemieckich pozycji obronnych na Wale Pomorskim w rejonie Mierosławca i Borujska. Podczas walk w dniu 12 945 r. pod Borujskiem wielkim męstwem wyróżnił się szef 9 kompanii 3 batalionu sierż. Michał Jeziorański, który na czele swego plutonu nacierając na pozycje niemieckie zniszczył wrogi ckm z załogą i mimo poniesionych ran nie zrezygnował z prowadzenia ataku. Dzielnie spisał się wtedy również kpr. Wojciech Prochorowicz, drużynowy 3 kompanii rusznic przeciwpancernych. Podczas kontrataku hitlerowców zniszczył z rusznicy 2 samochody pancerne wroga i wziął do niewoli kilku Niemców. Obaj podoficerowie zostali odznaczeni Orderem Krzyża Grunwaldu III klasy.
Wśród 179 kawalerów Krzyża Walecznych w 5 pp znalazł się m.in dowódca konnego zwiadu - por. Wojciech Jaruzelski, odznaczony ponadto aż 3-krotnie Srebrnym Medalem Zasłużonym na Polu Chwały.
Bojowa kronika pułku dużo miejsca poświęca dwom poległym bohaterom: st. sierż. Jerzemu Kurkowi i ppor. Ryszardowi Kuleszy. Pierwszy z nich - zastępca dowódcy ds. politycznych 2 kompanii ckm poległ pod Żabinem 12 1V 1945r.odpierając czwarty w tym dniu kontratak niemiecki. Rozkazem Dowództwa 1 Armii nr 096 z 25 IV 1945 r. odznaczony został pośmiertnie Srebrnym Krzyżem Orderu Virtuti Militari.
Ppor. Ryszard Kulesza - dowódca pułkowego plutonu konnych zwiadowców, wsławiony brawurowymi akcjami zwiadowczymi i "chwytaniem języka", przedstawiony przez dowództwo pułku do odznaczenia Krzyżem Walecznych. W uzasadnieniu tego wniosku przesłanego do Naczelnego Dowództwa czytamy:
"Ppor. Kulesza, niejednokrotnie wysyłany na wypady zwiadowcze, które w większości kończyły się zdobyciem kilku jeńców, wykazywał nieustraszoną odwagę i męstwo. W plutonie jego panuje wysoka dyscyplina i karność. Osobiście jest również zdyscyplinowany".
Ryszard Kulesza nie doczekał niestety tego odznaczenia, poległ 18 IV 1945 nad Starą Odrą (Krzyż Walecznych przyznany mu został oficjalnie rozkazem nr 092 w dniu 19 IV). W dwadzieścia lat później Rada Państwa uhonorowała pośmiertnie ppor. Kuleszę Orderem Krzyża Grunwaldu III klasy, a order wręczył osobiście siostrze bohatera gen. Wojciech Jaruzelski.”
Tekst z książki Ordery” okaże się ważny, nie mniej wymaga uzupełnień, sprostowań i komentarzy. Przede wszystkim ważna jest tu postać ppor. Kuleszy. A to z wielu względów.

Więc najpierw to co o nim można znaleźć w Internecie.

Urodził się 29 stycznia 1923 r. w Hajnówce na Białostocczyźnie w rodzinie urzędnika kolejowego. Szkołę podstawową i 4 klasy gimnazjum ukończył w Łunińcu na Podlasiu. Dalszą naukę przerwała mu wojna.
Wraz z rodziną został zesłany do Kazachstanu. Na wieść o tworzeniu się oddziałów Wojska Polskiego latem 1943 r. przybywa do Sielc nad Oką. Zostaje skierowany do Oficerskiej Szkoły Piechoty w Razaniu, którą ukończył w stopniu chorążego. 20 grudnia 1943 r. zostaje wyznaczony na stanowisko dowódcy plutonu strzeleckiego w 2 Dywizji Piechoty im. H. Dąbrowskiego, następnie na Ukrainę do Berdyczowa i Łucka na Wołyniu.
W tym czasie uczył żołnierzy swego oddziału współdziałania w natarciu na obronę nieprzyjaciela, forsowaniu rzek, niszczeniu przeciwnika.
23 lipca 1944 r. w miejscowości Uchanka Ryszard Kulesza wraz z pułkiem przekroczył Bug. na czele swego plutonu maszerował w kierunku Lublina i Wisły, w ślad za cofającym się przeciwnikiem. Krwawy chrzest bojowy 5 pułk piechoty, a za nim chorąży Kulesza przeszedł w walkach na prawym brzegu Wisły pod Puławami. Walczył o zdobycie pozycji na zachodnim brzegu Wisły, aby zbliżyć się do Warszawy. Jako dowódca plutonu dowodził walkami na przyczółku warecko-magnuszewskim. następnie walczył na prawym brzegu Wisły w rejonie Warszawy. Ten świetny strzelec zwrócił na siebie uwagę jako pełen inicjatywy i śmiałości zwiadowca. W czasie walk o wyzwolenie Warszawy zdobył cenne wiadomości o obronie wojsk niemieckich, środkach ogniowych, sile uderzenia nieprzyjaciela. Szczególnym męstwem wyróżnił się podczas akcji zwiadowczej w nocy z 24/25 października 1944 r. Wraz ze swym oddziałem miał przejść na lewy brzeg Wisły po przęsłach zburzonego mostu, pod ogniem nieprzyjaciela. Zadanie zostało wykonane. Za wszystkie bojowe zasługi, za okazanie męstwa i dowódcze umiejętności Ryszard Kulesza 4 listopada 1944 r. został mianowany ppor. i dowódcą pierwszego zwiadu 5 pułku. Przez wiele tygodni walczył o wyzwolenie stolicy. Potem jego oddziały przeniosły się na Wał Pomorski. Ppor. bierze udział w zdobywaniu Mirosławca, lotniska niemieckiego w Borujsku. Dalsza droga bojowa wiodła ku Bałtykowi. Maszerując na płn. - zach. w kierunku Kamienia Pomorskiego i Dziwnowa ppor. Kulesza bierze udział w zdobywaniu Złocieńca i Płotów. w marcu 1945 r. walczy o wyzwolenie Dziwnowa. potem następuje marsz wojsk 5 pułku na południe. Zaczyna się forsowanie Odry w rejonie Gozdowic. ppor. Kulesza organizuje zwiad w okolicy Neu Wustrow, aby zdobyć informacje o nieprzyjacielu. Tutaj dosięga go salwa niemieckich pocisków moździerzowych. Pada śmiertelnie ranny dowódca i inni zwiadowcy. Jest 18 kwietnia 1945 r. godz. 17.05. ginie dzielny dowódca zwiadowców, mężny i prawy oficer, gorący patriota.
Po śmierci został odznaczony Krzyżem Walecznych i Krzyżem Virtuti Militari. Po zakończeniu wojny żołnierze polegli w walkach nad Odrą, spoczęli w Siekierkach na cmentarzu 1 Armii Wojska Polskiego.

Moje uwagi:
– Ryszard Kulesza urodził się niemal dokładnie pół roku wcześniej niż W. Jaruzelski (W.J – 6 lipca 1923).
– Łuniniec leżał w woj. Poleskim a nie na Podlasiu.
– W. Jaruzelski był na zesłaniu w Ałtajskim Kraju – Kulesza w Kazachstanie.
– Do szkoły oficerskiej w Riazaniu trafili niemal jednocześnie.
– Musieli być z tej samej promocji – jeżeli chorąży Jaruzelski obejmuje swój pluton piechoty w dniu 18 grudnia 1943r. a chorąży Kulesza w dwa dni później.
– Chorąży Jaruzelski do zwiadu przenosi się w czerwcu 44 na Wołyniu i zostaje dowódcą plutonu zwiadu konnego.
– Chorąży Kulesza do zwiadu przechodzi dopiero 4 listopada w Warszawie. Tegoż dnia dostaje nominację na podporucznika.
– Chor. Jaruzelski podporucznikiem zostaje w tydzień później.

Tu chyba należy dokonać sprostowania.
Mianowicie organizacja sowieckiego pułku piechoty, na której opierały się oddziały gen. Berlinga przewidywała dwa plutony zwiadu: pieszy i konny.
Przypuszczam że w tekście o Kuleszy wystąpiła pomyłka. Powinno być mianowicie nie „pierwszego zwiadu” – tylko „pieszego zwiadu”. Stanowisko dowódcy plutonu zwiadu konnego było już zajęte od kilku miesięcy.
Nie mam danych – czy Kulesza przed przedstawieniem go do Krzyża Walecznych miał wcześniej medal „Zasłużonemu”. Przypuszczam że miał – choćby za przeprawę przez Wisłę po przęsłach wysadzonego mostu.
W każdym razie do momentu kiedy dowódca pułku płk Szabelski występuje o KW dla Kuleszy ten żyje, cieszy się dobrym zdrowiem i otrzymuje niezwykle pozytywne poparcie dowódcy pułku. Tymczasem wystąpienia o KW dla Jaruzelskiego – nie ma. Późniejszy generał ma już wtedy dwa srebrne medale „Zasłużonemu na polu chwały” a w tydzień po śmierci Kuleszy awansuje na stopień porucznika. W dwa tygodnie później kończy się wojna. W trzy dni po zakończeniu działań por. Jaruzelski otrzymuje srebrny medal „Zasłużonemu” po raz trzeci.
Ten trzeci medal zapoczątkowuje dziwne zjawisko. Otóż wojny już nie ma, pułk stacjonuje w miasteczku Głubczyce na „dzikim zachodzie” a por. Jaruzelski przez następne cztery miesiące otrzymuje ciągle nowe odznaczenia. Poza wspomnianym już trzecim medalem „Zazłużonemu” są to: 24 czerwca – Krzyż Walecznych, 20 lipca – srebrny Krzyż Zasługi i 2 września Krzyż Grunwaldu III kl. (przypomnę: wprawdzie w PRL krzyż Grunwaldu IIIkl. Jest w rankingu orderów na 10 miejscu a srebrny VM – na 15 miejscu to dla żołnierza ten drugi będzie orderem kultowym. Ale Jaruzelski Virtuti Militari w tym czasie nie dostaje.) Krzyż srebrny orderu VM tz. Virtuti V klasy – jest jedynym – ze wszystkich klas tego orderu, który dostaje się za czyny wojenne czyli się za osobiste męstwo na polu walki. W każdej następnej klasie znajdują się już elementy dowodzenia.
W każdym razie przez cztery miesiące tuż po zakończeniu wojny Jaruzelski otrzymuje dwa razy więcej odznaczeń niż przez półtora – no – rok wojowania. Nasuwa się pytanie – czy płk Szabelski rzetelnie i sprawiedliwie oceniał odwagę młodego oficera i dał mu to co mu się należało, czy też skąpił i dopiero zaraz po wojnie pojawił się nowy dysponent odznaczeń, który dołożył honorów porucznikowi J.
Po to przywołałem tu postać Kuleszy, żeby pokazać, że dowódca pułku traktował obydwóch swoich oficerów zwiadu bardzo podobnie. O por. Jaruzelskim na podstawie tego co na wniosek dowódcy pułku dostał do 9 maja 45 można powiedzieć „umiarkowanie odważny”. To nie zarzut z mojej strony. Dowódca nie musi być szaleńczo odważny. Dla jego podkomendnych lepiej, żeby był odważny i rozważny.
Można jednak śmiało stwierdzić, że do jesieni 1945r por. Jaruzelski już na pewno dostał to co mu się należało za przewagi bojowe do końca wojny z Niemcami. I nie wiadomo skąd i kiedy na jego piersi pojawia się Virtuti Militari.
To wbrew pozorom jest ważne, bowiem nie wiadomo czy znacznie późniejsze „wynegocjowanie” tego odznaczenia było mu potrzebne do bieżącej polityki czy do leczenia kompleksów. Na oficjalnej stronie generała nadania odznaczeń są ściśle datowane do 5 listopada 1948 roku. Virtuti wśród nich nie ma.

DOWODZENIE
Właściwie nie można jednoznacznie określić dowódcą czego był podporucznik (a potem porucznik) Jaruzelski podczas wojny.
Niedawno – bodaj w rozmowie z panią Olejnik podał – że był dowódcą zwiadu pułkowego.
W cytowanej już książce „Ordery…” autorzy podają: dowódca konnego zwiadu - por. Wojciech Jaruzelski
W Ordre de bataille polskiej dywizji piechoty w 1945r. podano, że w pułku piechoty były dwa plutony zwiadu – pieszy i konny. Zależności służbowych pomiędzy ich dowódcami nie podano.
W końcu na oficjalnej stronie gen. Jaruzelskiego czytamy:
1 maja 1945 r. pluton Jaruzelskiego samodzielnie zdobywa wioskę Rinow.
Można oczywiście przypuszczać, że dowódcą całego zwiadu pułku został po pierwszym maja 1945 roku.
Znaczyło by to, że pełniąc tę funkcję – z Niemcami walczył osiem dni, natomiast z polskim zbrojnym podziemiem – niemal dwa lata i miał sporo roboty.

Nie o to tu jednak chodzi. To sam Jaruzelski wprowadza te niedomówienia, można by nawet rzec – przekłamania i to na szczeblu dowodzenia jeszcze bardzo mizernym dla człowieka, który dowodził potem całym wojskiem PRLu. Nie wiem na co to komu. Żeby chociaż po zebraniu wszystkiego do kupy pilny czytelnik otrzymywał jednoznaczną informację. Niestety wychodzi szum.
Nie pierwszy to jednak raz i nie ostatni, ale w tym przypadku jest to szczególnie ważne bowiem zwiad – z definicji – zajmuje się tropieniem przeciwnika. Określaniem jego sił, miejsc pobytu, wykrywaniem zamiarów, określaniem jego zaplecza w terenie. W walkach z „bandami zbrojnego podziemia” były to działania pierwszorzędnej wagi.

WYKSZTAŁCENIE
Problem – czy generał ukończył szkołę średnią czy nie – pojawił mi się kiedy czytałem tekst o Kuleszy. Jest tam zdanie: „Szkołę podstawową i 4 klasy gimnazjum ukończył w Łunińcu na Podlasiu. Dalszą naukę przerwała mu wojna”.
A przecież Kulesza był starszy od Jaruzelskiego (chociaż ten sam rocznik) i nagle dwa lata różnicy?
Na oficjalnej stronie generała czytamy jedno po drugim :
1933 r. wstępuje do Gimnazjum Ojców Marianów na Bielanach w
15 września 1935 r. wstępuje do ZHP.
Kwiecień 1939 r. ukazał się jedyny zachowany przedwojenny tekst W.Jaruzelskiego. Wydrukowano go w harcerskiej "Jednodniówce Chorągwi Bielańskiej
10 września 1939 r. rodzina Jaruzelskich w obawie przed posuwającymi się wojskami niemieckimi wyruszyła z Trzecin na wschód.

O maturze brak wzmianki.
Co robi czytelnik, który trochę zna tamte czasy. Pamięta on, że w 1932 miała miejsce reforma szkolna Jędrzejewicza, która nauczanie rozdzielała między szkołę powszechną – 6 lat, gimnazjum – 4 lata i liceum 2 lata.
Potem ten czytelnik – dodaje do 1933 roku 6 lat i wychodzi mu 1939 – czyli wszystko jest w porządku – matura, jak dojrzałe jabłko. . Ale co robi czytelnik bardziej dociekliwy. On zbiera dalsze informacje i dowiaduje się, że:
1 do gimnazjum się nie „wstępowało” tylko zdawało egzamin z programu sześciu klas szkoły powszechnej.
2. warunkiem dostania się do gimnazjum było ukończenie dwunastego roku życia, a Wojtek we wrześniu 1933 roku miał dopiero ukończone 10 lat, czyli maturę w 1939 roku uzyskałby mając lat 15.
3. Wikipedia w haśle „Tadeusz Gajcy” podaje, że chodził on do klasy z Wojciechem Jaruzelskim. Tyle tylko, że zaraz w następnym zdaniu czytamy, że Gajcy (rocznik 1922) zrobił maturę w roku 1941 już podczas okupacji.
W sumie z tych wiadomości zaiste nie da się skleić jednej rzetelnej informacji.
Żeby było jasne. Nie przywiązuję zbytniej wagi do papierów. Wiedzę można uzupełnić w każdej chwili życia – i tak na ogół ludzie robią.
Nie chcę jednak otrzymywać informacji skonstruowanej na zasadzie: „żeby nie skłamać i prawdy nie powiedzieć.”

WOJNA PO WOJNIE
Zapisy od połowy 1945 do 22 lipca 46 na Oficjalnej stronie generała w Internecie. Zapewniam że są to wszystkie wpisy z tego okresu. Numeracja wpisów dodana przeze mnie.

1. 3 sierpnia 1945 r. W.Jaruzelski mianowany komendantem miasta Głubczyce.
Ad 1.
Etat pułku piechoty w 1945 r przewidywał 278 oficerów. Biorąc pod uwagę zarówno wiek por. Jaruzelskiego (właśnie skończył 22 lata) stopień i tzw starszeństwo (służył w stopniu porucznika dopiero 3 miesiące) jest mało prawdopodobne, żeby w rankingu do takiego stanowiska był wyżej niż na końcu pierwszej setki oficerów. A stanowisko było ważne. Głubczyce leżą ok. 5 km od granicy polsko-czeskiej, a w 45 roku przez Czechy – które jeszcze do r. 1948 nie miały zamiaru budować u siebie socjalizmu realizowano większość łączności z tzw wolnym światem, a przede wszystkim z korpusem Andersa. Z drugiej strony wojskowy komendant to był car i Boh w wyludnionym mieście, przez które za to przelewały się przede wszystkim fale tzw szabrowników, gdzie rabowano wszystko co się zrabować dało. Z całą pewnością znacznie wyżsi oficerowie mieli ochotę na to stanowisko. Mam prawo postawić hipotezę, że por. Jaruzelski wzbudzał czyjeś ogromne zaufanie i niekoniecznie musiał to być dowódca pułku.
Jestem zresztą prawie pewien, że możliwość wzbogacenia się nie odgrywała u młodego porucznika żadnej roli.

2. 6 września 1945 r. pułk W. Jaruzelskiego przeniesiony do Częstochowy.
Ad 2. Okazało się, że w samym centrum Polski w województwie łódzkim w tym czasie sytuacja stawała się groźna dla nowej władzy.

Chyba pierwsza poważna akcja w tym regionie to 11 czerwca 1945 roku uwolnienie z gmachu UB w Pabianicach aresztowanych żołnierzy AK. Dokonała tego grupa ROAK z Łodzi, w skład której wchodzili m.in. mój przyjaciel Kazik Gromski i dwóch znajomych Włodek Szuster i Maciek Rogowski. (Ja wtedy skończyłem 14 lat i z czerwonymi nie wojowałem. Wyżej wymienionych poznałem później. Jeżeli powołuję się na moje koneksje to po to, żeby uzmysłowić czytelnikowi, że to nie było dawno temu i że to była prawda. Dla mnie to nie historia – tylko moje życie.).
Grupa współdziałała z oddziałem leśnym Aleksandra Arkuszyńskiego – „Maja” W tym czasie legendarny później Warszyc organizował swoje Konspiracyjne Wojsko Polskie. Organizacja ta działała na rozległym terenie – od Śląska po Łódź gdzie szefem UB był generał Moczar.
Gdzie indziej musiało być jeszcze niespokojniej jeśli por. Jaruzelski

3. Od jesieni 1945 r. do początków 1946 r. bierze udział w walkach z bandami zbrojnego podziemia i nacjonalistami ukraińskimi w obronie polskości Ziemi Hrubieszowskiej.
Ad 3. Jak widać na swojej oficjalnej stronie internetowej gen. Jaruzelski używa sformułowania „bandy zbrojnego podziemia”. A musiał wiedzieć z kim walczy, bowiem kiedy por. Jaruzelski pojawia się w hrubieszowskiem w całym okręgu lubelskim WiN szefem sztabu jest cichociemny Marian Gołębiewski – też mój późniejszy znajomy – który już w czasie kiedy chorąży Jaruzelski w 1944 roku na koniu Bobiku podróżuje po Wołyniu, jest komendantem AK w dwóch obwodach: Włodzimierz Wołyński na prawym brzegu Bugu i Hrubieszów na lewym. Nie wiem czy panowie kiedykolwiek w życiu się spotkali towarzysko ale w pewnym sensie tak.
4. 14 stycznia 1946 r. W. Jaruzelski otrzymuje "Krzyż Walecznych" po raz drugi.
Natomiast Gołębiewski w dniu 21 stycznia 46 roku zostaje aresztowany i po rocznym śledztwie następuje proces I Komendy WiN kiedy to poza Gołębiewskim na ławie oskarżonych znaleźli się także Jan Rzepecki, Antoni Sanojca, Jan Cergowski-Szczurek, Tadeusz Jachimek, Henryk Żuk, Kazimierz Leski, Józef Rybicki i inni. Są przesłanki aby sądzić, że na tym procesie był obecny Jaruzelski. W jakim charakterze – nie wiem.

5. Marzec 1946 r. Matka i siostra opuszczają Bijsk. Pociągiem z innymi Polakami z Podlasia przemierzają szlak Bijsk - Nowosybirsk - Moskwa - Witebsk - Lwów - Medyka.
6. 16 lipca 1946 r. 5 Kołobrzeski Pułk Piechoty przybywa do Piotrkowa Trybunalskiego. W.Jaruzelski obejmuje stanowisko wojskowego komendanta miasta. Walki z WiNem, m.in. oddziałami "Prawdzica" przy współpracy z UBP, MO i KWB.
Ad 6. I znowu generał się myli. W hrubieszowskiem walczył nie z bandami tylko z WiNem a w piotrkowskiem nie z WiNem tylko z KWP.

Zastanawiająca w diariuszu jest ta półroczna przerwa. Od stycznia do 16 lipca 1946 nie wiemy ani gdzie jest porucznik Jaruzelski ani gdzie jest jego macierzysty pułk.
A przecież to właśnie w tym czasie na terenach objętych działalnością Warszyca miało miejsce – słynne w tamtych latach – odbicie więźniów w Radomsku i koszmarna egzekucja oficerów i żołnierzy KWP dokonana również w Radomsku, gdzie UB przed śmiercią odcinało skazanym języki.
Sam kpt. "Warszyc" na skutek zdrady jednego z podkomendnych wpadł w ręce komunistów 28 czerwca 1946. Rozbite też zostały śląskie struktury KWP. Dopiero po tych wydarzeniach por Jaruzelski zostaje komendantem miasta Piotrkowa.
7. Por. Jaruzelski 22 lipca 1946 r. awansuje na kapitana.

Odbudowy organizacji KWP po czerwcowych ciosach podjął się ocalały z fali aresztowań por. Jerzy Jasiński "Janusz", od sierpnia 1946 dowódca II Komendy KWP. Funkcję jego zastępcy i szefa SOS (straż ochrony społeczeństwa) pełnił sierż. Wiesław Janusiak "Prawdzic". I to właśnie z oddziałami Prawdzica walczy wojskowy komendant miasta Piotrkowa i dowódca zwiadu pułku kpt. Jaruzelski.

W Internecie o KWP:
„II Komenda KWP nie zdołała już odtworzyć organizacji o takim jak poprzednio zasięgu. Największe wpływy miała na terenie Częstochowy, Radomska i Piotrkowa Trybunalskiego. Niektóre z tych struktur terenowych, nie objętych aresztowaniami, nie zdołały nawiązać kontaktu z centralą, działając odtąd samodzielnie.
Nocą z 31 grudnia 1946 na 1 stycznia 1947 część sztabu KWP została aresztowana przez UB. Por. Jerzy Jasiński "Prawdzic", który wówczas przebywał poza Częstochową, ujawnił się w marcu 1947 podczas amnestii. Wraz nim wyszło z podziemia kilkuset żołnierzy KWP. Inni pozostali jednak nadal w konspiracji i w dalszym ciągu toczyli walkę z komunizmem. Nie był to jeszcze kres istnienia organizacji. Poszczególne oddziały i małe grupy zbrojne dotrwały w konspiracji do 1954 roku.”
Styczeń 1947 r. W.Jaruzelski kończy obowiązki oficera zwiadu w 5 Kołobrzeskim Pułku Piechoty.
3 marca 1947 r. W.Jaruzelski rozpoczyna studia w Centrum Wyszkolenia Piechoty (CWP) w Rembertowie które kończy w tym samym roku z wyróżnieniem.
Mam podstawy, żeby napisać: „luty 1947 kpt. Jaruzelski jest obecny na procesie Mariana Gołębiewskiego i in.”
Skąd wiem? – w pewnym sensie od samego gen. Jaruzelskiego.

Mianowicie w Internecie jest zapis rozmowy generała z prof. Jerzym Poksińskim przeprowadzonej w roku 1998. Można ją znaleźć. Zapisana w PDF. Zapis liczy 91 stron.
Rozmawiają m.in. o tym, (str.5) że do Rembertowa, do CWP w kwietniu 47 przyjeżdża gen. Spychalski wówczas wiceminister ON i powiadamia zarówno kadrę jak i słuchaczy, że grupa amnestionowanych oficerów podziemia będzie służyć w LWP.
Kapitan Jaruzelski jest wyraźnie wstrząśnięty. Informację uzyskaną od gen. Spychalskiego w 47 roku przekazuje prof. Poksińskiemu w roku 1998 tymi słowy:
„Gen. J: Tak, amnestii. I mówiąc, że ta amnestia objęła ludzi, którzy wrócą, czy podejmą
służbę w ludowym Wojsku Polskim. Wymienił nazwisko Rzepecki. No, a to była postać. I
wymienił nazwisko, co jest w tym przypadku bardziej dla mnie istotne, podpułkownik
Jachimek, który wkrótce przyszedł do tej naszej uczelni, i równolegle z nim, tylko że on był
na innym kursie, dowódców pułków, studiował. Wiem, że zakończył szkolę, centrum i potem
był zdaje się szefem oddziału operacyjnego, czy w oddziale operacyjnym Pomorskiego
Okręgu Wojskowego. Dalszych losów nie znam, na pewno został zwolniony z wojska, ale
czy był aresztowany, trudno mi powiedzieć”.

Amnestia objęła ok. 75.000 osób. Grupa wstępujących po amnestii do LWP nie była liczna ale obejmowała kilkadziesiąt – może sto kilkadziesiąt nazwisk. Z całą pewnością Spychalski wymienił więcej niż dwa nazwiska. Z walk z „bandami” Jaruzelski nazwisk znać nie mógł – tylko pseudonimy. Nazwiska zostały rozszyfrowane dopiero po aresztowaniu. Nazwisko Gołębiewskiego z ust Spychalskiego paść nie mogło, bo Gołębiewski nie podlegał amnestii. Miał w tym procesie wyrok śmierci i tylko łaska Bieruta zmieniła go na dożywocie. Ale wystarczył Rzepecki i Jachimek oskarżani w tym samym procesie co Gołębiewski z którym porucznik Jaruzelski jeszcze niedawno walczył. Jeszcze kilka tygodni temu zbrodniarze skazani przez sąd wojskowy a teraz starsi koledzy z wojska. To musiał być szok dla (już) kapitana. A swoją drogą ciekawe dlaczego akurat nazwisko Jachimka tak go poruszyło.

Czerwiec 1947 r. W.Jaruzelski wstępuje do Polskiej Partii Robotniczej (PPR)
30 listopada 1947 r. - W.Jaruzelski rozpoczyna pracę jako wykładowca taktyki w CWP (od 30 marca 1948 r. CWP staje się Wyższą Szkołą Piechoty - WSP).
10 lipca 1948 r. awans na majora
5 listopada 1948 r. W.Jaruzelski otrzymuje Order Odrodzenia Polski" V klasy
Grudzień 1948 r. Zjazd zjednoczeniowy partii. Jaruzelski staje się członkiem PZPR
25 stycznia 1949 r. awans na podpułkownika.

Błyskawiczna kariera! Niecałe siedem miesięcy w stopniu majora. Przypomnę, że jest to czas w którym po niedawnej amnestii nie ma śladu. Ciężkie represje, aresztowania i śledztwa dotykają amnestionowanych zarówno tych co przyszli do wojska jak i tych którzy z tego „dobrodziejstwa” nie skorzystali.

CZASY TERRORU
Lata 1948 – 1955 – to najstraszniejszy okres w peerelowskiej rzeczywistości. Nie było żadnej nadziei. Społeczeństwo podniosło ruki wwierch. Drastycznie zmniejsza się liczba tych, którzy chcą jeszcze walczyć. Leśne oddziały zasilają przede wszystkim ludzie zagrożeni ponownym aresztowaniem. Żołnierze wyklęci mają coraz mniejsze oparcie w społeczeństwie. Bezpieka szaleje. W wojsku czystki. W listopadzie 49 aresztowano generała Spychalskiego. Na czele armii staje marszałek ZSRR – Rokossowski. Jest nie tylko ministrem obrony, ale wicepremierem i członkiem Biura Politycznego PZPR
Rokossowski nie przyjeżdża do Warszawy z Moskwy tylko z Legnicy. Od 1945 roku jest już w Polsce pełniąc funkcję dowódcy Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej a prościej mówiąc 300.000 armii okupacyjnej w Polsce.

21 lutego 1949 r. W. Jaruzelski zostaje przeniesiony z WSP do sztabu Wojsk Lądowych.
29 marca 1949 r. Staje na czele Wydziału Szkół i Kursów Oficerów Rezerwy Oddziału Szkół i Kursów Sztabu Wojsk Lądowych.
11 października 1949 r. Mianowanie na szefa Wydziału Szkół Oficerskich i Podoficerskich Zawodowych w Sztabie Wojsk Lądowych

W miesiąc później kontrolę nad wojskiem przejmuje Rokossowski. Początkowo nie wpływa to w istotny sposób na karierę podpułkownika Jaruzelskiego. Nadal pozostaje w sferze szkolnictwa wojskowego na wysokich stanowiskach.
W 1953 roku kończy studia na uniwersytecie Marksizmu – Leninizmu. Na swojej oficjalnej stronie (a więc dzisiaj) tak pisze o swoich wykładowcach:

1952 lub 1953 r. W. Jaruzelski kończy dwuletni Wieczorowy Uniwersytet Marksizmu i Leninizmu (WUML) na którym wykładają m.in. tak znakomici uczeni jak Bronisław Baczko (filozof, obecnie emerytowany profesor uniwersytetu w Genewie, laureat nagrody im. Księdza J.Tischnera za 2002 r.) , Zygmunt Bauman (socjolog, obecnie emerytowany profesor uniwersytetu w Leeds, laureat nagrody im. T. Adorno za 1998 r.) , Włodzimierz Brus (ekonomista, obecnie emerytowany profesor uniwersytetu oxfordzkiego), Adam Schaff (filozof, obecnie emerytowany profesor uniwersytetu warszawskiego) czy Maria Turlejska (historyk, zm. w 2004 r.).

W nieco innym tonie wyrażał się o swoich autorytetach kilka lat wcześniej w cytowanej już rozmowie z prof. Poksińskim (rok 1998).

„Ja rzeczywiście skończyłem ten pierwszy WUML, który był, i chcę Panu powiedzieć, jakie tam
były nazwiska jednak, on był niepowtarzalny ten WUML. Tam parę osób, nawet tych, które
się znalazły w tej liście, np. płk Werfel, Shaff, Brus, Baczko, Bauman, Janiszewski, Wyrozemski – ekonomista, Turlejska, Najdus. Wie Pan, jakie to były wtedy osoby, jak wiele z nich potem zmieniło orientację.
Prof. P: No ale to było naturalne.

Potem ich losy potoczyły się bardzo różnie, no ale ja, ten wtedy mający niespełna 30 lat chłopak, chłonąłem to wszystko, to były autorytety, to byli ludzie z pewną klasą, od tego też nie można abstrahować. Potem ten WUML się coraz bardziej się rozszerzał, coraz więcej ludzi go kończyło, w tym samym duchu. To jest często niezauważalne, że my byliśmy bardzo inteligentnie indoktrynowani, to nie było takie prymitywne.”

To wręcz żałosne. Człowiek, który wcześniej przez półtora roku walczył z Polskim Podziemiem Niepodległościowym teraz zrzuca winę za swój wybór ideowy na Schaffa, Baumana, Turlejską. Na ludzi, o których istnieniu – zanim wstąpił na Wieczorowy Uniwersytet marksizmu-leninizmu zapewne wiedział niewiele albo nic. Wstydu nie ma!

I jeszcze jeden fragment rozmowy

„otóż kiedy się toczyły te procesy, to z poszczególnych instytucji, już nie pamiętam na jakiej zasadzie, delegowano oficerów, ażeby uczestniczyć, obserwować i oglądać to. Nie pamiętam, który to był rok, 51, 52, 53? Ja wtedy pracowałem w Głównym Zarządzie Wyszkolenia Bojowego, byłem tam szefem oddziału szkół jeszcze, szefem oddziału szkół zawodowych. Była taka dość duża sala, jak pamiętam, nie wiem gdzie to było, w jakimś sądzie na pewno musiało to być. I tam ze wszystkich centralnych chyba instytucji, bo nie wiem, czy z terenu, była setka ludzi... I nie zapomnę nigdy, że był tam wtedy Mossor, Kirchemayer i Spychalski. Mógłbym dzisiaj powiedzieć, no byłem głupi, naiwny, ja i wszyscy inni..
Prof. P: To nie tylko Pan generał.
Gen. J: Ale jakieś zaufanie mimo wszystko do przełożonych, do tej partii, ogólnej atmosfery, imperializm ma nas tutaj zniszczyć, toczy się ta walka klasowa, inna. No, i cóż, okazuje się, że są ludzie, którzy w tej walce stanęli z innej strony. I to, co sobie wtedy zapamiętałem, już mówię o swojej naiwności, że oni, owszem, widać było, że byli wymizerowani, wiadomo, że od słońca byli bardzo daleko, ale elegancko ubrani, pod krawatami itd. No i śpiewający jak z nut. To też, wie Pan, jeśli się patrzy na wojsko jako całość, to znów trzeba powiedzieć, że ten chory, potworny – nie wiem jak to nazwać – nowotwór, polip, wrzód, gangrena, czy coś takiego, ona była usytuowana, umiejscowiona w określonym punkcie, no, a ten organizm naokoło był faktycznie nie chory, ale był oszołomiony, był nieświadomy, a ta nieświadomość przejawiała się w formie tzw. świadomości, świadomości klasowej, partyjnej, socjalistycznej itd.

Prof. P: Określano to genialnym kłamstwem, bardzo często.”

Należy dodać – co niezbyt jasno wynika z zapisu rozmowy, że Kirchmayer, Mossor i Spychalski byli na tej sali w charakterze oskarżonych. Zobaczenie zwłaszcza Spychalskiego na ławie oskarżonych – to dopiero musiał być szok dla młodziutkiego podpułkownika.

Poza tym – żal czytać, ze człowiek, który później trząsł Polską co najmniej przez dwanaście lat, a sądzę, że znacznie dłużej, tłumaczy się na zasadzie „wtedy byłem młody i głupi”

Na Boga! To kiedy się mądrzeje? Ten „niespełna trzydziestoletni chłopak” napakowany „inteligentną indoktrynacją” za trzy lata zostanie generałem.

Przypomnę, że w tym czasie, tj w latach 50 – 56 w wojsku, a w dużej mierze i w państwie rządził marszałek Rokossowski, którego przyjście do wojska my młodzi cywile tamtych czasów przyjmowaliśmy jako ostateczne zamknięcie się klapy sowieckiej nad Polską.

Tymczasem odbywają się nowe procesy w wojsku. Najgroźniejsze są tzw. procesy odpryskowe od procesu gen. Tatara et consortes. W tych procesach zapada 86 wyroków, w tym 40 wyroków śmierci. (Z tego 20 wykonano).
Giną, lub otrzymują wyroki śmierci czy wieloletniego więzienia również oficerowie, którzy do LWP nie zgłosili akcesu. W tym moi znajomi: płk Zygmunt Walter-Janke d-ca okręgu AK Śląsk, płk Józef Szostak szef wydziału operacyjnego KG AK.

Oficjalna strona generała.
31 grudnia 1953 r. awans na pułkownika.
Lato 1955 r. Ukończenie eksternistycznych studiów na Akademii Sztabu Generalnego (ASG) im.Karola Świerczewskiego (Fakultet Rozpoznawczy).
14 października 1955 r. Nominacja na szefa Zarządu Akademii Wojskowych, Szkół i Kursów Oficerskich GZWB.
14 lipca 1956 r. nominacja na stopień generała brygady. W.Jaruzelski jednym z najmłodszych generałów w LWP (ma 33 lata, Mieczysław Bień został w tym samym czasie generałem mając 32 lata).

I znowu niedomówienie. Otóż gen. Bień nominowany na generała brygady w tym samym czasie co Jaruzelski służy w tym stopniu do przejścia w stan spoczynku w roku 1986 czyli przez 30 lat, podczas gdy Jaruzelski już po czterech latach zostaje generałem dywizji.

Od roku 1955 zaczyna się odwilż.
W czerwcu 1956 wybucha w Poznaniu irredenta. Do jej stłumienia użyto powyżej dziesięciu tysięcy wojska – nie licząc milicji i sił bezpieczeństwa. Za brutalne stłumienie poznańskiego protestu odpowiada partia, rząd, ale przede wszystkim marszałek Rokossowski.

W dwa tygodnie po tych wypadkach płk Jaruzelski zostaje generałem. Jesienią tegoż roku – kiedy siły Północnej grupy Wojsk Armii Radzieckiej maszerują na Warszawę, komitet centralny PZPR wynosi do władzy Gomułkę, Rokossowski melduje się na lotnisku Chruszczowowi, który właśnie wylądował w Warszawie z całą świtą – nasz świeżutko mianowany generał – podobno jako jedyny z generałów LWP – sprzeciwia się odesłaniu Moskwie jej marszałka.
Generał J. bardzo późno zaczął popierać tow. Gomułkę. Oto co mówi prof. Poksińskiemu:
Zameldowałem przedstawicielstwo wszystkich szkół oficerskich, poparcie dla linii, dla partii, dla towarzysza Wiesława. Pytał o nastroje. I w pewnym momencie zapytał mnie: a wy nic nie wiecie, nie uczestniczyliście, szkoły oficerskie nie uczestniczyły w jakichś tam działaniach?
Mówię: nie, my jesteśmy na kursie instruktorsko-metodycznym w Rembertowie, już od kilku dni. Ja nie chcę kwestionować, bo mogło być tak, że jakiś tam myśmy mieli sobie kurs, ale przecież życie normalnie płynęło, szkoły oficerskie funkcjonowały.

8 października 57 roku generał zostaje dowódcą dywizji w Szczecinie. Do tej pory był chyba jedynym generałem, który wcześniej dowodził jedynie plutonem. Wykonał trójskok: pluton, dywizja, całe wojsko PRL.
W trzy lata później zostaje szefem Zarządu politycznego WP. Najpierw odmawia stanowczo Spychalskiemu, ale później dochodzi do spotkania z generałami Duszyńskim i Fonkowiczem w Biedrusku. W połowie drogi między Warszawą a Szczecinem. No i znowu cytat z rozmowy z prof. Poksińskim.

„Już nie muszę mówić, że tacy ludzie jak Duszyński, Fonkowicz mogli mnie namawiać, że trzeba robić w wojsku ideologiczny porządek, że trzeba usztywniać jakiś kurs i iść dogmatyczną drogą. Raczej to było nastawienie na porządkowanie, na uwojskowienie, na większą dyscyplinę, lepszą współprace aparatu politycznego z liniowym, miejsce aparatu politycznego w szyku. I że to są takie zadania, które trzeba spełnić. A potem, wiadomo, jesteście młodym człowiekiem, jeszcze wszystko można wrócić, itd. Największy błąd mojego życia, ówczesna zgoda, była za sprawą tych dwóch ludzi, którzy w ostatecznym wyniku się do tego przyczynili.”

Rozumiem, ze znowu został inteligentnie zindoktrynowany. I ten największy błąd życia popełniał przez pięć lat – dzień w dzień. A to wszystko przez generałów Duszyńskiego i Fonkowicza.

Generał w znanych mi przekazach podkreśla często „my oficerowie liniowi”.

Oficer liniowy to dowódca pododdziału, lub jednostki. W takim charakterze późniejszy generał służył w 5 pułku jako dowódca plutonu trochę więcej niż dwa lata, potem przez trzy lata służy jako dowódca dywizji w Szczecinie. Nigdy nie dowodził kompanią, batalionem pułkiem czy brygadą. Potem od 1960 zostaje szefem GZP.

W ogóle pierwsza połowa lat sześćdziesiątych to okres wielkich awansów politycznych. Poza szefostwem GZP w roku 1961 zostaje posłem na sejm, a następnie członkiem KC PZPR.

Większość niechętnych generałowi publicystów czy nawet historyków zarzuca generałowi że w latach 1967/68 usuwa z wojska wielu wyższych oficerów i generałów pochodzenia żydowskiego. Nie zgłębiałem na ile rola Jaruzelskiego w tej czystce była decydująca. Niezależnie kto podejmował ostateczne decyzje to nie względy rasowe tu grały rolę.
Mam zwyczaj badając zdarzenia historyczne cofać się o pewien czas wstecz i tam szukać przyczyn.
Niewiele musiałem się cofać, bowiem już w 1967 roku była na Synaju wojna sześciodniowa w której Izrael uzbrojony w broń własną i amerykańską pobił na głowę Egipt uzbrojony w broń rosyjską. Ci oficerowie WP którzy się z tego cieszyli – niezależnie od pochodzenia etnicznego – stracili zaufanie Moskwy. Mogli je stracić zresztą i z innych przyczyn, ale usunięto ich wojska pod tą przykrywką. A to zaufanie było potrzebne, bowiem Polska przygotowywała się właśnie do przyjęcia głowic nuklearnych od Rosji, a Rosja przygotowywała się do inwazji na Europę. O tym że od 1970 roku do 1987 roku była u nas broń atomowa dowiedziałem się kilka lat temu.

http://www.insomnia.pl/W_Polsce_przez_20_lat_była_broń_atomowa-t209507.html
O tym że wybieramy się na podbój Europy, a przede wszystkim na Danię powiedzieli mi żołnierze oddziałów powietrzno-desantowych już w 1970 roku, kiedy ich szkoliłem w sztuce wspinaczki wysokogórskiej.
Niemal zaraz po powrocie z ćwiczeń wojskowych zapisałem się do Klubu Oficerów Rezerwy. Już na drugim czy trzecim zebraniu prelegent zaznajomił licznych zebranych z planem „rozśrodkowania” ludności Łodzi na wypadek uderzenia atomowego. Zabrałem głos i zapytałem – czy przewiduje się, że Łódź będzie jedynym celem ataku NATO w całej Polsce. Otrzymałem odpowiedź że nie jedynym. Nagabywany przeze mnie pułkownik stwierdził, że najbliższy znany cel to Skierniewice. Więcej celów wymienić nie chciał.
– Wie pan w 1939 roku brałem udział w exodusie ludności cywilnej i nie chcę tego drugi raz przeżywać. Dajcie ludziom spokojnie umrzeć w domu – powiedziałem.
– Ja też uważam, że to nie najlepszy plan – zasępił się prelegent.

Umowę o przyjęciu broni atomowej na uzbrojenie podpisywał marszałek Spychalski, ale wcielał w życie już gen. Jaruzelski.

Znowu ciekawa informacja wyczytana w Gazecie Wyborczej. Kiedy w 1968 roku Spychalski namawiał go, żeby został ministrem Obrony Narodowej zdecydowanie odmawiał. Później zadzwonił do niego sam Gomułka i krzyknął – musicie! To się zgodził.

Rolę wojska polskiego w uderzeniu na Europę określał sztab układu warszawskiego, ale w szczegółach opracowywał zespół polskiego sztabu generalnego z ministrem obrony gen. Jaruzelskim na czele. Na szczęście w tym zespole był również płk. Kukliński.

Kiedy rozpoczęły się rozruchy na wybrzeżu wiedziałem jedynie o przygotowaniach do wojny. O głowicach i o tym, że polscy piloci uczyli się zrzucać bomby atomowe dowiedziałem się dopiero w 2006 roku.

Zawsze jednak uważałem, że zmobilizowanie 40.000 wojska i milicji i ok. 500 czołgów – wobec faktu, że 14 lat wcześniej w Poznaniu wystarczyło 10.000 zbrojnych do stłumienia poznańskiej irredenty – świadczyło o jakimś niebotycznym przerażeniu władzy ludowej . Dlatego dziś wiążę wręcz zbrodnicze reakcje władz w grudniu 1970 r. z pojawieniem się w Polsce głowic nuklearnych. Broń ta tkwiła w silosach, głównie na zachodnim Pomorzu dopiero od czterech miesięcy i wszyscy właściciele tajemnicy musieli się tym jeszcze bardzo stresować.

I znowu informacja zaczerpnięta z GW. Podobno to Gomułka podjął decyzję, żeby strzelać do robotników. Zrobił to w obecności kilku najważniejszych person w państwie, m.in. ministra Jaruzelskiego. Podobno pierwszy sekretarz krzyczał – strzelać, strzelać! – wszyscy milczeli więc i minister milczał. No i zabito te kilkadziesiąt osób idących do pracy.

Im dalej tym było gorzej.
Podobno wywiad odkrył, że na terytorium Polski NATO w przypadku wojny przewidywało od 400 do 600 uderzeń nuklearnych. Chyba grupa generałów przygotowująca atak na Europę zdawała sobie sprawę z tego, że po takim konflikcie Polska jako kraj tranzytowy stanie się jednym wielkim grobem narodu, a jej terytorium nie będzie się nadawało do zamieszkania przez stulecia.

Nie będę już się dalej zastanawiał kto w jakim momencie – prośbą czy groźbą namówił Jaruzelskiego do konkretnych zachowań.

Razi mnie, że zgodę na to, żeby zostać szefem Głównego Zarządu Politycznego uważa za swój największy błąd życiowy. W mojej ocenie w późniejszym okresie życia popełnił kilka znacznie większych błędów. Ale ta ostatnia część życiorysu towarzysza generała jest już trochę lepiej znana dzisiejszemu społeczeństwu.

Ja nie jestem rządny krwi generała, ani nawet ferowania wyroków sądowych.

Chcę – żeby się rozliczył. Wiem, że pierwszy raz Order Lenina dostał po pacyfikacji Czechosłowacji, a drugi raz po stanie wojennym. Te nadania jednoznacznie wskazują z której strony przyszła „inteligentna indoktrynacja”, lub mniej lub więcej krzykliwa namowa. Przypomnę, że Order Lenina dostał znacznie wcześniej zabójca Trockiego.

Natomiast Virtuti? – za osobiste męstwo na polu walki?
Sporo miejsca poświęciłem – żeby wykazać, że nie był to order za walkę z Niemcami. A więc za co? Na oficjalnej stronie internetowej generała w ogóle nie został odnotowany nawet sam fakt nadania. Ani gen Kiszczak ani gen. Siwicki nie opowiadają publicznie, że są kawalerami orderu Virtuti Militari.

Andrzej Wilczkowski

Brak głosów