Czyżby kanibalizm?

Obrazek użytkownika Szeremietiew
Kraj

 

 

Andrzej Wajda reżyser rzeczywiście kontrowersyjny (kręcił ciekawe artystycznie, ale fałszujące historię obrazy jak chociażby „Popiół i diament”, „Lotna”, „Kanał”) zagrał własną rolę w polityce. Deklarując poparcie dla kandydata Platformy Obywatelskiej na prezydenta RP ogłosił, że w Polsce toczy się polityczna „wojna polsko – polska”. Mówił – „To jest wojna domowa, to jest walka o wszystko!” Wojna domowa jest najgorszą z możliwych bo bratobójcza i zawsze okrutna. Wielki teoretyk sztuki wojennej generał Carl von Clausewitz pisał w swym dziele „O wojnie” (pierwsze wydanie 1832 r.): „...wojna, ma narzucić przeciwnikowi określony przez agresora porządek. Pojedynek ten nie może być traktowany jako "gentlemeńska" potyczka, w której pierwsze draśnięcie kończy wymianę ciosów. Wojna jest pojedynkiem toczonym z pełnym zaangażowaniem, do ostatecznego pokonania przeciwka.”
Na wojnie są dwie strony, atakujący i broniący się. Broniący się z reguły prowadzi wojnę obronna, sprawiedliwą, zasługuje tym samym na sympatię i poparcie. Atakujący to na ogół godny potępienia agresor. Wg Wajdy agresorem w wojnie polsko-polskiej jest Prawo i Sprawiedliwość. Internetowy zwolennik Platformy Konrad8 w dyskusji na stronie „Polityki” http://szostkiewicz.blog.polityka.pl/  wpis - “PiS jak podpalacze Reichstagu” wyjaśnia: „PiS tak jak NSDAP też jest partią narodowo-socjalistyczną”. A Jarosław Kaczyński: „To taka europejska wersja Czerwonego Khmera informuje w „Gazecie Wyborczej” internauta antybojar. Cóż z tego, że Kaczyński jest jak mówią obdarzony charyzmą skoro satyryk Marek Majewski wyjaśnia: "Charyzmę zbyt często mają psychopaci". Członkowie PiS są zresztą nie tylko mieszanką nazistów z khmerami, to także ludzie psychicznie chorzy, mówią zwolennicy Platformy.
Jakże inaczej wypada strona odpierająca agresora. Specjalista od wtykania narodowej flagi w psie odchody, a jest też „na Powiślu sąsiadem Bronisława Komorowskiego”, udziela wywiadu tygodnikowi „Wprost”: „Ostatnio spędziłem na Mazurach cudowny wieczór i noc z Magdaleną Środą i Januszem Palikotem, dyskutując o Polsce i zdałem sobie sprawę, jacy to są normalni ludzie, że tak sobie wyobrażam elity władzy.” Aż trudno wprost uwierzyć, że taką elitę może wyłonić społeczeństwo „...z tyloma wadami, bo jest homofobiczne, antysemickie, leniwe, głupie, brudne, tandetne, nieufne, rozalkoholizowane, pełne ignorancji politycznej, ignorancji w ogóle, ma poczucie wyższości wobec Rosjan, Czechów...” Polskie społeczeństwo - mówi trefniś - to po prostu dno, a tu nie wiedzieć skąd taka „elita”, Palikot i Środa?
Mamy więc na wojnie polsko-polskiej „agresora”, to są ci nienormalni psychiczni khmero-naziśći, a z drugiej strony „obrońca” Polski - elita i normalni ludzie. 
W gazetach czytamy różne wypowiedzi na temat niedawnej „pokojowej” polityki prezesa PiS. Wielu twierdzi, że Kaczyński udawał łagodnego, aby wyborców nabrać, a skoro przegrał, to wrócił do dawnej wojowniczej postawy. Europoseł PiS Marek Migalski wyciąga wniosek: "Daliśmy się wpuścić w spór o krzyż, o tragedię smoleńską, zajmujemy się wciąż sobą, a nie rozliczaniem PO. W dniu zakończenia kampanii rozpoczął się dla PiS zły czas. Do 4 lipca zyskiwaliśmy sympatię i poparcie, obecnie je tracimy". Natomiast oponent PiS Jan Lityński samokrytycznie przyznaje: „Dałem się nabrać Jarosławowi Kaczyńskiemu. W trakcie kampanii wyborczej, kiedy wiele osób twierdziło, że przybrał fałszywą maskę, udając przemianę z politycznego awanturnika w polityka spokojnego, gotowego do współpracy, broniłem go. Naprawdę wierzyłem, że ta jego przemiana pod wpływem katastrofy smoleńskiej jest autentyczna. Wydawało mi się, że rozmiar tragedii i szok z nią związany rzeczywiście go zmieniły.” Biadoli Lityński: „Widać wyraźnie, że [Kaczyński] nic nie zrozumiał z lekcji, jaką dostał w wyborach. Ponownie zaczął przemawiać agresywnym językiem...”.
Nie należałem do ekipy Jarosława Kaczyńskiego. Nie było mnie w „zakonie PC”. Zdarzało się, że w naszych politycznych relacjach iskrzyło. (Prywatnie Jarek jest sympatycznym człowiekiem i osobiste relacje były między nami dobre.)
Kiedy po lipcu 2001 r. popadłem w tarapaty, a później PiS rządził Polską, moi przyjaciele prosili polityków PiS o interwencje bowiem sąd przeciągał mój proces. Zależało mi na jak najszybszym SPRAWIEDLIWYM osądzeniu. Prośby były bezskuteczne. Wyrok uniewinniający zapadł, gdy rządziła Platforma. Z przykrością odbierałem wypowiedzi rzecznika rządu premiera Kaczyńskiego dementujące pogłoski, że po uniewinnieniu mogę powrócić do MON. Byłem też niechętnie traktowany przez otoczenie prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Moja krytyczna opinia o Bronisławie Komorowskim nie była więc „wpisywaniem się” w jakąś kampanię wyborczą jego konkurenta. Była tylko moim protestem przeciwko komuś, kto prezydentem być nie powinien. Wyborcy zdecydowali inaczej.
Wspominam o tym wszystkim z tzw. procesowej ostrożności, aby ktoś mnie nie zaczął nagle zaliczać do propagandystów PiS. 
 

 

Tak jak wszyscy myślący o państwie polskim byłem wstrząśnięty katastrofą pod Smoleńskiem. Nie tylko wyjątkowością zdarzenia, w którym poniosły śmierć ważne dla państwa osoby. Było wymowne, że w katastrofie zginęli ludzie różnych opcji politycznych. Zginęli tylko dlatego, że chcieli uczcić pamięć zamordowanych w Katyniu. Zginęli - w katastrofie ginie się, a nie umiera - dlatego, że byli Polakami. Wydawało się, że ta tragedia musi coś zmienić. Powszechne były nadzieje, że co najmniej zmieni się język polskiej polityki, a spór będzie dotyczył spraw naprawdę ważnych. Nie będzie tylko pijarowską grą ogłupiającą ludzi. W kontekście katastrofy pojednawcze zachowanie Jarosława Kaczyńskiego było zrozumiałe i było szczere. Prezes PiS miał prawo sądzić, że po tragicznej śmierci Jego brata wiele poprawimy. Jeśli więc Wajda miał rację w sprawie tej wojny polsko - polskiej, to zachowanie Kaczyńskiego było propozycją zawarcia na honorowych warunkach pokoju. Druga strona nie chciała pokoju. Wyraźnie to zadeklarowano na spotkaniu komitetu honorowego kandydata na prezydenta Komorowskiego 16 maja w Łazienkach Królewskich. To wtedy padły różne oskarżenia i słowa Wajdy o „wojnie”.
Kaczyński nie zmienił wymowy swojej kampanii. W Zakopanem (20.05.) przekonywał, że trzeba "skończyć raz na zawsze z polsko-polską wojną”. Mówił: „Ta wojna przyniosła bardzo wiele zła, bardzo wiele nieszczęścia. Polsce potrzebny jest wzajemny szacunek uczestników życia publicznego, rozmowa o polskich sprawach - w wielu miejscach potrzebny jest kompromis”. Apelował lider PiS: „To wezwanie kieruję do wszystkich uczestników życia publicznego - zakończmy polsko-polską wojnę” . Był konsekwentny. Stąd też zapewne wzięły się zaskakujące wypowiedzi Kaczyńskiego pod adresem Józefa Oleksego, Edwarda Gierka i samej SLD. Wielu uważało i uważa, że była to tylko próba zjednania głosów lewicowego elektoratu. Nie podzielam tej opinii. Kaczyński musiał wiedzieć po deklaracjach Cimoszewicza, Jaruzelskiego, że ten elektorat w lwiej części będzie głosował na Komorowskiego. Musiał też zdawać sobie sprawę, że odżegnywaniem się od postkomunizmu osłabia wpływ na swój elektorat. Musiał jednak pamiętać, że w samolocie wraz z jego bratem zginął także Jerzy Szmajdziński kandydat lewicy na prezydenta. Sądzę, że z tego powodu Kaczyński chciał wyciągnąć dłoń także do SLD.
Mimo to wojna polsko-polska trwała. Atakowała Platforma. Dowiódł tego Donald Tusk. Na konwencji krajowej PO 27 czerwca premier zaatakował Kaczyńskiego. „Konkurent Bronisława Komorowskiego chce zdobyć władzę na fundamencie kłamstwa” – mówił. Sugerował, że kandydat PiS wykorzystywał w kampanii żałobę po katastrofie pod Smoleńskiem – co było nieprawdą. Dezawuował Kaczyńskiego: „Mam wrażenie, że nie przyświeca mu hasło: Polska jest najważniejsza, lecz: władza jest najważniejsza”.
Tym co musiało ostatecznie zdecydować o powrocie lidera PiS „na wojenną ścieżkę” była zdaje się sprawa Smoleńska. Sam byłem zszokowany nieudolnością i zaniedbaniami jakich dopuścili się ludzie odpowiedzialni za bezpieczeństwo państwa. Sposób zorganizowania i zabezpieczenie przelotu, zachowanie się po katastrofie w relacjach z Rosjanami, wreszcie sposób prowadzenia postępowania wyjaśniającego były fatalne. Po wyborach i upływie tygodni od zdarzenia nie było widać, aby zmieniło się coś na lepsze. Władze żadnych wniosków nie wyciągnęły. To musiało mieć wpływ na postawę Kaczyńskiego. Ktoś zauważył, że powołanie przez PiS własnego zespołu poselskiego dla wyjaśnienia sprawy smoleńskiej nie jest żadną agresją, a raczej swoistym aktem rozpaczy. To wszystko źle wróży na przyszłość polskiej polityce. Zwłaszcza, gdy czytam taką wypowiedź, kogoś z grona „ludzi normalnych”, a może nawet i z samej „elity”. Z wpisu “PiS jak podpalacze Reichstagu”:
Kaźmirz pisze:
2010-07-24 o godz. 09:31

 

Jeżeli bedąca w nieustającym szoku od 100 dni baba chce sobie zrobić ze skarpetek zmarłego meża relikwie, to jej sprawa.
Jeżeli dla drugiej baby najwazniejsze dla wyjaśnienia katastrofy jest nazwisko lekarza, który robił indentyfikacje zwłok i nie może wyrtrzymac bez tej wiedzy - to jej sprawa.
Jeżeli dla trzeciej baby, wyglądajacej na faceta, najważniejsze jest wywrzeszczeć do narodu, że po wypadku samochodowym czy lotniczym nie należy przez kilka lat pozamiatać jezdni, czy miejsca lądowania, to ich sprawa.
Ale dlaczego ja mam to ogladać w TVN24 ?
(...)

 

Czytałem wywiad z Beatą Gosiewską w Polityce.
Jako długoletni czytelnik Polityki chetnie bym się dowiedział kto wydelegował pana Cwilucha do tego wywiadu i kto zatwierdził wywiad do druku.
(...)
 

 

Carl von Clausewitz miał jak widać rację także w tym, że wojna nie jest starciem dżentelmeńskim.

 

 

 

Trzeba na koniec zacytować św. Pawła – „A jeśli u was jeden drugiego kąsa i pożera, baczcie, byście się wzajemnie nie zjedli.”
Brak głosów

Komentarze

 nie leży w żeczach po zmarłych.Sedno może być w tym , że słychać było wyrażnie strzały.Takie sekcje pozwoliły ukryć ślady po ewentualnym dobijaniu rannych.Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0

staryk

#75078

pisze się rzeczach a nie "w żeczach" panie "dzielnicowy"
...a z resztą!!!!-pisać każdy może, trochę lepiej, lub gorzej.

Vote up!
0
Vote down!
0

vitto

#75093

Pisze się "zresztą", a nie "z resztą", Panie Purysto, chyba że z resztą gotówki ktoś chce zwiać... albo z resztką rozumu, jaka mu pozostała... na przykład.

Vote up!
0
Vote down!
0
#75096

  który wyczerpuje temat zachowań J.Kaczyńskiego w trakcie i po kampanii wyborczej.Uważam Pana spostrzeżenia i wnioski za bardzo trafne.Gratuluję i dziękuję za wpis.

Vote up!
0
Vote down!
0
#75136

pisze się pod lekkim impulsem, błąd ortgraficzny łatwo popełnić, tym bardziej że nie  używa się pióra jako narzędzia, a do szkoły chodziło się bardzo dawno temu. Mimo to zauważyłem błąd ale nie mogłem już poprawić ,przepraszam -chodzi mi o treśc.pzdr.

Vote up!
0
Vote down!
0

staryk

#75306