Rozmyślanie przy świecach o tym co wiadomo

Obrazek użytkownika bu-dzin
Blog

U mnie tu północ. Kalendarz przekręca się na datę 10.10.10. W Polsce już dziewiąta rano. Zapaliłem świece i pomodliłem się za poległych. Pamiętam że tamtego dnia, siedziałem jeszcze do późna i coś dłubałem w kodzie kiedy 5 minut przed pierwszą w nocy napisał do mnie z Polski serdeczny kolega z którym pracowałem wiele lat. List (email) miał tylko tytuł, żadnej treści Subject: "Samolot z prezydentem rozbił się w Smoleńsku".

Tak więc dzisiaj też posiedzę do tej samej godziny. Albo i dłużej - i spiszę to co sobie powoli planowałem przez ostatni tydzień.

Siła propagandy

Przez kilka pierwszych dni nie przypuszczałem że to był zamach. Pierwsze doniesienia prasowe i internetowe były bardzo przekonujące. Aż dziwne to dla mnie dzisiaj, ale zarówno przemówienie komorowskiego jak i zdjęcie tuska z putinem nie robiły na mnie pierwszego dnia negatywnego wrażenia. To jest siła propagandy.  Upłynęło ładnych kilka dni zanim się zorientowałem. W dyskusjach mogłem jedynie powiedzieć to czego byłem pewny: na razie nic nie wiadomo. W okolicy miałem kilku Polaków zdecydowanie przeciwnych PiSowi (każdy z innych powodów, pełen folklor, ale mniejsza o to). Oni jakoś mieli argumenty typu "Po co tam leciał. We mgle się nie ląduje. On kazał im lądować. A z tym Wawelem to już przesada". Ja nie miałem specjalnie ugruntowanego zdania: nie miałem danych i na dodatek nie jestem osobą która się na codzień interesuje polityką. Na dodatek, politykom po prostu nie ufam bo za dużo już widziałem (na fantastyczną kampanię wyborczą Obamy też patrzyłem jak na wielkie oszuystwo mimo iż wszyscy wokół byli entuzjastyczni "jak już dawno nie").

Dusza mi krwawiła - i nadal krwawi - ze smutku że tylu wybitnych ludzi straciło życie. Byłem też bardzo zniesmaczony atmosferą kontrowersji zbudowaną wokół pogrzebu na Wawelu, a szczególnie dziwną rolą prominentnych dostojników kościoła którzy śmierdzieli jak prowokatorzy (ale czego  i po co to nie byłem wtedy w stanie objąć teraz mi się zdaje że mają haka na kardynała Dziwisza - mieć wtyczkę jako sekretarza Ojca Świętego to numer na skalę TW bolka ).

W miarę upływu czasu, gdy czytałem doniesienia z Polski i blogi sprawa stawała się coraz bardziej śmierdząca "organizacją". Nie miałem zbyt dużo czasu na czytanie wszystkiego. Codzienna bieżączka nie dawała takiej możliwości. Np. tzw. "film Koli"  zobaczyłem pierwszy raz wtedy gdy przeczytałem że prokuratura uznała jakiś film za autentyczny i słychać tam strzały. Potem zobaczyłem (chyba u pluszaka) analizę częstotliwości występowania mgły w Smoleńsku i przeczytałem też o wyścigu tuska do Smoleńska z bratem Ś.P. prezydenta… I wtedy zaczęłam spędzać dużo czasu czytając i analizując sygnały. Wtedy dopiero tak na prawdę zacząłem doceniać co się od strony politycznej wydarzyło. Do tej pory jak "memento mori" pamiętam jakie wrażenie robiły na mnie pierwsze przekazy. Dałem się zrobić jak dziecko, a przecież pamiętam czasy DTV, trybuny ludu i temu podobnych. Starsi opowiadali mi również o propagandzie z czasów okupacji niemieckiej… A dałem się zrobić jak dziecko…
 

Co Wiemy?

Tu miałem zaplanowane napisanie dłuższego wywodu ale P. Aleksander Ścios niedawno opublikował artykuł pt. "Dezinformacja - by zabić prawdę" (http://www.niepoprawni.pl/blog/394/dezinformacja-%E2%80%93-zabic-prawde-aleksander-scios).  Tekst ten bardzo trafnie ujmuje wiele rzeczy które ja również chciałem tu napisać więc daruje sobie ich pisanie. Chciałbym z tych rzeczy wysnuć jednakże nieco inne rozważanie powodowane moimi odruchami badacza. Pozwolę tu sobie zacytować ważną tezę tego artykułu: "Jak wobec tego bronić się przed dezinformacją, jakimi metodami ją pokonać? Myślę, że nie ma takiej możliwości. (…) Jedyną, racjonalną postawą jest zatem odrzucenie całości przekazu rosyjskiego i traktowanie go w kategoriach simulacrum –informacji symulowanych, świadczących jedynie o intencjach strony rosyjskiej, a nie o prawdzie materialnej." Zainteresowanych zachęcam do przeczytania całości. Ten cytat jest tu dla nadania rozpędu, gdzyż ja tutaj - zgadzając się w pełni z logiką wywodu p. Ściosa -  chciałbym nieco pociągnąć temat tego co wynika z przekazów które do mnie dotarły.

Jako inżynier jestem często zdany na posuwanie projektu do przodu w obliczu nie pełnej lub błędnej informacji. Wykształciłem sobie w tym celu odruch budowania modeli zjawisk, ciągłego ich weryfikowania i równoległej ewolucji kilku możliwych rozwiązań. Niestety nie mogę się powstrzymać od analizowania strumienia informacji (kłamstw) aby sprawdzić co można z niego wyłowić traktując go jako odbicie rzeczywistości. Wiemy że informacje te są po części prawdziwe, po części spreparowane i na dodatek mogą być przeinaczone przez "filtr wyjściowy" reporterów (czy to na skutek pomyłki, czy niedbalstwa czy też niezrozumienia zagadnień). Na dodatek, nasza percepcja informacji i wnioski jakie z nich wysnuwamy jest związana z naszą osobistą polaryzacją. Gwoli ścisłości: poniżej prezentuję typowe rozumowanie inżynierskie podobne do tego jakie jest zwykle dokonywane przy wstępnym planowaniu projektu, kiedy jeszcze większość informacji nie jest ściśle znana. Pozwala ono na wyrobienie intuicji co do ryzyka pewnych rozwiązań. Profesorów matematyki lub fizyki proszę żeby sobie wzięli nervolosek jeśli chcą dalej czytać.   Całość sprowadza się nieco do wróżenia z fusów ale dzielę się tym z uwagi na to iż ma to dla mnie wartość taką jak intuicja w naukach ścisłych.

Tak więc można by "odrzucić całość przekazu" gdyż nie mamy możliwości weryfikacji. Możemy  wydedukować informacje "świadczące jedynie o intencjach strony rosyjskiej, a nie o prawdzie materialnej". Niniejszym pragnę tu znowu powałkować nieco temat prawdy materialnej: "był li to zamach czy nie?". W tym celu chciałbym tu wyliczyć kilka wybranych przeze mnie stronniczo informacji które dają mi do myślenia. Do każdej z nich przyporządkuję moją ocenę prawdopodobieństwa że to NIE było związane z planowaniem katastrofy lecz "po prostu tak się złożyło".
 

A) Rosjanie byli gotowi żeby zakomunikować wersję wydarzeń w bardzo krótkim czasie. Że to był błąd pilota było  "ustalone" już ok. 15 minut po oficjalnym ogłoszeniu wydarzenia.
 Zdarzenie A: Tym razem Rosjanie wykazali się dużą prężnością organizacyjną i dali radę przepchnąć informację szybko - centrala sprawnie zatwierdziła że można powiedzieć.  Zdarzenie przeciwne nie-A: wersja wydarzeń była już gotowa i wola centrali żeby publikować była zdecydowana wcześniej.  Myślmy pozytywnie of naszych braciach Rosjanach i dajmy tu P(A) = 0.9
 

B) Na skutek działań polskiej strony rządowej i rosyjskej dyplomacji rozdzielono wizyty i w celowy sposób zaniedbano przygotowanie wizyty (a w szczególności przelotu) prezydenta (na to są dokumenty).
Zdarzenie B: zrobiono to aby Ś.P Pana Prezydenta  "nieco przeczołgać" i poniżyć. Zdarzenie przeciwne nie-B: zrobiono to przygotowując zamach. Oceńmy Zdarzenie B jako dużo bardziej prawdopodobne (no bo w końcu Polak-Polaka?). P(B) = 0.9
 

C) W dniu tragicznego zdarzenia pojawił się na youtube.com "film Koli" (nie wiem o której godzinie, ale wiem że na pewno był tam wieczorem) stanowiący tragiczną narrację zdarzeń na miejscu które pokazuje się jako miejsce rozbicia samolotu.  Film jest słabej jakości technicznej ale faktem jest iż obrazuje tyralierę ludzi i śmigłowiec transportowy, widać mur lotniska i te same polamane drzewa co na innych filmach i fotografiach. Tor dźwiękowy zawiera strzały i głosy sugerujące iż ludzie tam obecni wykonują czynności nie związane z ratowaniem życia ofiar katastrofy lecz przeciwnie polują na kogoś. Na filmie tym widać również coś jakby kokpit, którego nie widać na innych filmach.
Zdarzenie C: ktoś zainscenizował/zmontował szybko po wypadku taki film w celu zrobienia makabrycznego dowcipu i żeby posiać zamieszanie. Film nie jest związany z zamachem i nie jest związany z tym co działo się na miejscu katastrofy. Zdarzenie nie-C ("Kola" rzeczywiście sfilmował zajście) lub (zainscenizowano film jako prowokację mającą odwrócić uwagę od prawdziwego miejsca zajścia; taka inscenizacja mogła nastąpić np. poprzedniego dnia w czasie gdy też była tam mgła).  Oceniam P(C) = 0.05. Jest mało prawdopodobne iż tego typu inscenizacja/montaż mógły nastąpić "od pomysłu do przemysłu" w ciągu OK 12 godzin bez uprzedniej wiedzy że coś takiego chciałoby się zrobić.  Tak samo, wmontowanie w tak szybkim czasie dobrze zsynchronizowanego, wielotorowego dźwięku w film jest mało prawdopodobne (film bez tego dźwięku może uchodzić za bardziej "niewinny"). Mam ochotę dać tu jeszcze mniej niż 0.05 ale staram się trzymać tu stronę przypadku, a nie celowego przygotowania zamachu.  Tak więc  P(C)=0.05

D) Wycięto drzewa które były dowodami rzeczowymi w dochodzeniu.

Zdarzenie D: Zrobiono tak z jakiegoś powodu nie związanego z zacieraniem śladów zamachu. Zdarzenie nie-D: zrobiono tak by uniemożliwić dokładniejsze analizy zniszczeń drzew gdyż niektóre z drzew mogłyby wskazać prawdziwą wersję zdarzenia (np. więcej niż jeden samolot, lub upadek w innym miejscu lub wybuch…). P(D)=0.7 - mało jest prawdopodobne aby ktoś zechciał zainwestować pieniądze w prace przy wycince i to właśnie wtedy kiedy jest tam prowadzone śledztwo . Jednakże nie możemy czegoś takiego wykluczyć tak więc P(D)=0.7

E) Zlikwidowano Autokomis. i nie ma już całej budy, ogrodzenia, drzewek itd.  !  Zdarzenie E : ktoś akurat potrzebowal terenu do czegóś innego.

Zdarzenie nie-E :   autokmis i jego pobliskie okolice były używane w czasie zamachu w jakimś celu i pozostały trudne do usunięcia ślady. podobnie jak w przypadku Zdarzenia D: Kto nagle chciałby likwidować budę i ogrodzenie jak można by to do czego użyć? Dużo gorsze budy stoją w okolicy i są do czegoś używane. P(E)=0.7

F) Przewody elektryczne zerwane nieopodal nie wykazują zerwania poprzez dużą siłę poziomą - wsporniki izolatorów nie są w ogóle zgięte.
Zdarzanie F: (samolot zerwał przewody ale izolatory wytrzymały w zakresie stosowalności prawa Hooke'a.) lub jakaś inna przyczyna zerwała przewody niezależnie od samolotu i całego tragicznego zdarzenia.
Zdarzenie nie-F: zdecydowano zerwać przewody dla uwiarygodnienia trajektorii lotu, ale nie udało się tego zrobić w sposób wystarczająco wiarygodny.  P(F)=0.5.

G) Archeolodzy nie wybrali się do Smoleńska żeby szczegółowo przebadać teren.
Zdarzenie G: Rosjanie po prostu nie chcieli aby ktoś im się szwendał po terenie i wydłubał jakieś wstydliwe rzeczy, chociaż zgłosili pełną chęć współpracy wcześniej.  Zdarzenie nie-G: w związku z zamachem, nie wszystkie ślady udało się jeszcze zatrzeć.
Załóżmy że Rosjanie po prostu nie lubią jawności: P(G) = 0.9

I) Duża część samolotu rozbija się w drobne kawałki, kilkadziesiąt procent całego samolotu nie zostało nawet odnalezione (w tym większość wręg które są mocnymi elementami szkieletowymi). Na filmie zrobionym przez Wiśniewskiego nie ma również kokpitu.
Zdarzenie I : samolot rozpadł się bo upadł na plecy i coś tam jeszcze się stało co to wyjaśnia.   Zdarzenie nie-I:  Samolot został rozerwany wybuchem lub też kokpit i salonka zostały szybko we mgle przetransportowane w inne miejsce przypuszczalnie śmigłowcem lub też katastrofa wydarzyła się w innym miejscu a tu zainscenizowano szczątki P(I) = 0.1 Na dodatek Analiza Amelina zawierała błędy które uwiarygodniały wersję że samolot zrobił pół beczki i upadł na "plecy". Niektóre zdjęcia były fotomontażami.

J) "Stenogram" zawiera oczywiste błędy matematyczne i sprzeczności czasowe i widać że nie został rzetelnie sporządzony.
Zdarzenie J: zwykły bałagan i pośpiech żeby (może przed wyborami) zdążyć z pokazaniem "czegoś"
Zdarzenie nie-J: fałszowanie i mataczenie żeby ukryć zamach. P(J) = 0.8 - bądźmy tu wyrozumiali dla trudów  ponoszonych przez śledczych.

Matematycznie rzecz biorąc, aby to nie był zamach to muszą zachodzić wszystkie zdarzenia A,B,C,D,E,F,G,H,I,J.  Powtórzę zatem jeszcze raz: całość sprowadza się nieco do wróżenia z fusów ale dzielę się tym z uwagi na to iż obrazuje to sposób w jaki wyrabiamy sobie intuicję na temat tego w co wierzymy, a w co nie. Intuicyjnie każdy może sobie odpowiedzieć na ile możliwe jest iż zachodzą wszystkie zdarzenia A,B,C,D,E,F,G,H,I,J ? To się nazywa zbieg okoliczności! Oczywiście niektórzy czytający przyporządkują inne prawdopodobieństwa do powyższych zdarzeń lub będą kontestować mój dobór zdarzeń.
 

Tu pozwolę sobie na małą prowokację...

Na początek załóżmy że darzenia A,B, …, J są niezależne. Przy takim założeniu, prawdopodobieństwo że to nie było celowe działanie można oszacować od góry poprzez  iloczyn zdarzeń: P(A)*P(B)*…*P(K) = 0.9*0.9*0.05*0.7*0.7*0.5*0.9*0.1*0.8=0.0007.  Czyli, przy takich założeniach mamy 0.07% szansy że to NIE BYŁ zamach. Hmm…
Zwróćmy tu uwagę, iż usunięcie "filmu Koli" oraz rozpadu samolotu na kawałki daje wciąż prawdopodobieństwo tylko 1% że to nie był zamach.  Z tego modelu wynika, iż jest wielce prawdopodobne iż ten film to był "wypadek przy pracy".  Każdy kto ma doświadczenie w planowaniu szacuje ryzyko i stara się zmniejszyć liczbę rzeczy które mogą się nie powieść. Przy takim założeniu film był tym czego się nie udadało przewidzieć.
Powyższe, wyssane z palca, liczby są po prostu oszacowaniem mojego "zaufania" na podstawie faktów które wyszły na jaw. Jest poza tymi faktami jakiś jeden prawdziwy mechanizm… Małe są szanse, że ten mechanizm to zbieg okoliczności, a nie uprzednio ułożony plan!

Komentarz faceta w okularach: założenie niezależności zdarzeń nie jest tu prawidłowe gdyż za większością tych zdarzeń stoi ta sama siła sprawcza - np. burdel organizacyjny (zakładamy przy definiowaniu zdarzenia że to NIE był zamach w przeciwnym przypadku zdarzenia były by wspólne przez plan zamachu) Zdarzenia są połączone poprzez fakt wpływu na nie rosyjskiej albo polskiej "organizacji".  Tak więc musielibyśmy zastosować ogólny wzór na sumę prawdopodobieństw do którego trzeba znać prawdopodobieństwa wszystkich iloczynów zdarzeń. Nie zamierzam tu tego obliczać. Zdarzenia nie są wzajemnie wykluczające więc mamy to do czynienia z eksplozją kombinacji i możliwości. Wniosek z tego: ciężko jest ściśle oszacować prawdopodobieństwo "czy to był zamach" ale intuicja podpowiada...
 

Wieczny odpoczynek racz Im dać Panie!

Brak głosów

Komentarze

W początkowej części artykułu przyznałeś się do braku postrzegania,
odczuwania... znajomości historii sąsiadujących z sobą krajów. W części
nazwijmy to drugiej i trzeciej prowadziłeś analizę wydarzeń.
Efekty jej niestety są mierne, wręcz bez znaczenia.

Powiem krótko, znacząca większość społeczeństwa opeirająca się:

1. na znajomości historii, faktów, życia w realiach wałęsowskich i
jemu podobnych kamratów, NIE MIAŁA NAJMNIEJSZYCH ZŁUDZEŃ
KTO STOI ZA ZAMACHEM Z UWAGI NA CO OD PIERWSZYCH
GODZIN ZAKŁADAŁA "PLANOWANY OSTATNI LOT"....;
2. INNA grupa PO PROSTU ZNAKOMICIE ZNAŁA TENDENCJE
I WIELKIE STARANIA SWOICH POBRATYMCÓW.

Do takich stwierdzeń niekoniecznie trzeba obliczeń matematycznych,
analitycznych ZWŁASZCZA KIEDY OGROM FAKTÓW PRZEMAWIA ZA
ZESPOŁOWYM ZAMACHEM wg powiedzenia WSIbuca ...że prezydent
będzie gdzieś leciał i wszystko się zmieni .....
Te bolesne, traumatyczne fakty i obserwacja tylko zachować następców
zastępców, udowodniła kto jest kto, w tym określiła jasno rzeczywistość i usytuowanie w niej NARODU POLSKIEGO !

Jedyne co tłumaczy takie a nie inne

Vote up!
0
Vote down!
0

merypol

#92787

tak, z wieloma szczegółami wydarzeń nie jestem na bieżąco bo nie śledziłem ich codziennie przez ostatnie lata. Takie są ralia życia z daleka od kraju i przepracowania.

Przyjmij do wiadomości że jest to typowa perspektywa ludzi ktorzy nie są erydytami w historii najnowszej ale są obwatelami i patriotami. Nie każdy jest ideałem. Ja opisuję jak w moim przypadku obudzło się preczucie że coś jest nie tak. Zgadzam się że nie wnoszę nowych elementów do analizy tego co się stało. Nie mam złudzeń że mógłbym więc nie próbuję.

Vote up!
0
Vote down!
0
#92853

Wreszcie w tym temacie zrównoważony (chcialoby się powiedzieć inżynierski) tekst, spokojny i szczery. Proszę się nie przejmować zaniżoną przez emocjonalne reakcje oceną! Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0
#92837