KOLABORACJA, czyli pokalane poczęcie III RP

Obrazek użytkownika kokos26
Blog

 
 

 

 

 

Bardzo często nie tylko historycy, ale także spora część moich rodaków z dumą podnosi fakt, że po przegranej kampanii wrześniowej w 1939 roku podbite państwo polskie zdało wspaniale egzamin z patriotyzmu i obywatelskich postaw nie tworząc, jak to miało miejsce w innych okupowanych przez Niemcy krajach, rządów kolaboracyjnych.

Święta prawda, choć nie mam do końca pewności czy ktokolwiek z włodarzy III Rzeszy wystąpił z taką ofertą, którą odrzucono.

Wiemy na przykładzie Francji i rządów Vichy czy Vidkuna Quislinga w Norwegii, jak bolesne, kłopotliwe, upokarzające, a jednocześnie niezbędne dla narodu są późniejsze rozliczenia z przeszłością.

Niestety są konieczne tak, jak wybranie do samego końca serii antybiotyków, kiedy wydaje się nam, że już jesteśmy zdrowi i moglibyśmy przerwać kurację. Bakterie trzeba dobić do końca gdyż bardzo szybko mogą się uodpornić na zaaplikowany lek i ponownie zainfekować organizm.

No ale na tym koniec z wychwalaniem Polaków za ich ówczesną postawę gdyż równo pół wieku od wrześniowej klęski to dziewictwo utraciliśmy i w 1989 roku wyraziliśmy zgodę na budowanie nowej Polski pod nazwą III RP kolaborując ze zdrajcami narodu.

Im dłużej nie będziemy nazywać prawdy po imieniu tym trudniej będzie nam kiedyś przełknąć tę pigułkę wstydu i hańby. Choć już od ponad dwudziestu lat to co wydarzyło się w 1989 roku nazywa się „historycznym kompromisem”, „zwycięstwem rozumu”, „mądrością elit”, „wspaniałym przykładem wychodzenia z totalitaryzmu” to nie da się tymi kłamliwymi sloganami zakrzyczeć prawdy, że dzisiejsze państwo polskie zostało poczęte w grzechu, któremu na imię KOLABORACJA.

Każda współpraca z nieprzyjacielem, okupantem czy nawet grupą obywateli własnego państwa, która czerpała korzyści z sowieckiej okupacji czy późniejszego wieloletniego całkowitego uzależnienia od Kremla niej jest niczym innym jak kolaboracją idealnie wypełniającą jej definicję.

Bez usunięcia z cokołów „okrągłostołowych herosów”, którzy postanowili dogadać się z kremlowskimi pachołkami, Jaruzelskim i Kiszczakiem nigdy nie będziemy naprawdę wolni.

Dzisiejsze „elity” boją się tej prawdy, jak diabeł święconej wody i właśnie, dlatego będzie coraz częściej dochodziło do takich sytuacji, jak ta, która miała miejsce 8 grudnia w programie mojego „ziomala”, Janka Pospieszalskiego.

Sensację wzbudził, bowiem pewien dokument wyszperany w aktach niemieckiej STASI, z którego wynika jasno, że jeden z „wielkich bohaterów” Solidarności, Bronisław Geremek dążył do likwidacji tego niezależnego związku zawodowego i proponował komunistom konfrontację siłową:

Z akt STASI

SZYFROGRAM AMBASADORA NRD W WARSZAWIE DO KIEROWNICTWA NRD Z 2 GRUDNIA 1981 ROKU

Tow. Ciosek, minister ds. współpracy ze związkami zawodowymi, oświadczył w rozmowie z 1 grudnia [1981 roku]:

„ Nie wierzyłem własnym uszom. Geremek oświadczył, że dalsza pokojowa koegzystencja pomiędzy "Solidarnością" w obecnej formie a socjalizmem realnym już niemożliwa. Konfrontacja siłowa nieuchronna. Wybory do rad narodowych muszą zostać przesunięte. Aparat "Solidarności" musi zostać zlikwidowany przez państwowe organy władzy. Po siłowej konfrontacji „Solidarność” mogłaby na nowo powstać, ale jako rzeczywisty związek zawodowy bez Matki Boskiej w klapie, bez programu gdańskiego, bez politycznego oblicza i bez ambicji sięgnięcia po władzę. Być może - kontynuował Geremek - tak umiarkowane siły jak Wałęsa mogłyby zostać zachowane. Po konfrontacji nowa władza państwowa mogłaby w innej sytuacji politycznej kontynuować pewne procesy demokratyzacyjne.”

Ów „sensacyjny” dokument jest znany już od niemal dziesięciu lat i niech mi ktoś wytłumaczy, jak to jest możliwe, że w ponoć demokratycznym państwie, w którym jak słyszymy działają wolne media, nie mógł się on przebić do opinii publicznej? Czy nie jest to, aby dowód na to, że kolaboranci ciągle trzymają rękę na pulsie?

W tym samym programie jego gość Bronisław Wildstein wytłumaczył to zjawisko posługując się truizmem. Otóż prawda w III RP może się pojawiać w tysiącu egzemplarzy, podczas gdy kłamstwo dysponuje milionowymi nakładami. Ot i cała prawda o tym jak kolaboranci przez niemal ćwierćwiecze z sukcesem manipulują polskim społeczeństwem.

A teraz czas na kolejny „hit”, o którym również wiadomo od dawna. Przyjmijmy po męsku do świadomości, że pierwszy „niekomunistyczny rząd” charyzmatycznego premiera Mazowieckiego współpracował ze STASI w zwalczaniu „Solidarności Walczącej”:

„ZAPATRYWANIA MSW PRL I MINISTERSTWA BEZPIECZEŃSTWA (MFS) NRD NT. DALSZEJ WSPÓŁPRACY W OBLICZU NOWEJ SYTUACJI POLITYCZNEJ W OBU KRAJACH, LISTOPAD 1989

G[grupa] O[peracyjna] W[arszawa]

Warszawa, 23.11.1989

rz-sch 247/89

Dn. 17.11.1989 niżej podpisany przeprowadził kolejną rozmowę z Z-cą Kierownika Wydz. IV Departamentu Studiów i Analiz MSW tow. mjr. Burakiem1/ odnośnie dalszego prowadzenia sprawy "Sycylia". Tow. mjr Burak ponownie uzasadnił konieczność skoordynowanego działania w sprawie "Sycylia" w zmienionych warunkach w obu krajach i wskazał na aktualność sformułowanej w piśmie SK-II-OO686 z maja 1989 r. koncepcji użycia "Dr. Schreibera"2/ w celu wniknięcia do kierownictwa poznańskiej SW. Biorąc pod uwagę obecną sytuację społeczno-polityczną w NRD, strona polska proponuje, by propozycja, co do terminu koniecznego spotkania roboczego we Frankfurcie nad Odrą lub Słubicach nastąpiła z naszej strony. Polscy towarzysze proponują, by w przygotowaniach do spotkania i opracowania koncepcyjnego rozwiązania uwzględnić następujące rozważania:

l. Dla wniknięcia "Dr. Schreibera" do SW powinny zaistnieć określone "referencje", tzn. jego przynależność do opozycyjnego ugrupowania. Dlatego "Dr. Schreiber" powinien przyłączyć się albo do jakiejś już istniejącej grupy, albo też grupę tę trzeba będzie dopiero stworzyć.

2. Operacyjne stworzenie jakiegoś "własnego ugrupowania opozycyjnego" umożliwiłoby, zgodnie z polskimi doświadczeniami, głębokie operacyjne wniknięcie do opozycji, która w przyszłości rozprzestrzeni się w kraju. Wymagana byłaby jak najszybsza reakcja.

3. Obecnie wewnątrz opozycji w Poznaniu panuje dogodna sytuacja operacyjna. Są nawet oznaki, że z powodu powstałej sytuacji istniałoby wzmożone zainteresowanie w kontaktach z opozycją w NRD.

[podpis]

Rzymann3/

Kapitan”

Wiedząc to wszystko o wiele łatwiej jest zrozumieć sens i cel wprowadzenia stanu wojennego. Komunizm chylił się ku upadkowi, więc kremlowskie pachołki potrzebowały czasu na wymianę solidarnościowych elit i umieszczenie na ich miejscu uwiarygodnionych propagandowo „konstruktywnych opozycjonistów”, czyli kolaborantów, z którymi zawrą później okrągłostołowy geszeft i unikną odpowiedzialności za zdradę narodu.

Ktoś powie, że to tylko hipoteza, kolejna teoria spiskowa, snucie szalonych fantastycznych scenariuszy.

A więc oddajmy głos „bohaterowi tamtych lat”, samemu Kiszczakowi, czyli czas na kolejną „sensację”, o której wiadomo od lat, lecz w wiodących mediach na ten temat „cicho sza”.

W poprzednim numerze Warszawskiej Gazety przytaczała ten cytat pani Jadwiga Chmielowska.

Kiszczak: „Stan wojenny został wprowadzony po to, aby wymienić elity „Solidarności”

Tylko te krótkie informacje wystarczą, aby średnio inteligentny człowiek zrozumiał, w jakim państwie żyje i odpowiedział sobie na pytanie, dlaczego nie rozliczono się w III RP z komunistyczną przeszłością oraz nie ukarano zbrodniarzy mających krew rodaków na rękach.

Jako, że Polacy to naród wspaniały, lecz bardzo naiwny i łatwowierny, więc i po tych opisanych przeze mnie „sensacjach” znajdą się zapewne i tacy, którzy powiedzą: Minęło już tyle lat. Ludzie się przecież zmieniają.

I tu trzeba przytoczyć świeżutki i jeszcze ciepły cytat z samego guru III RP, Adama Michnika, który tak zareagował na protesty w Rosji spowodowane bezczelnymi fałszerstwami wyborczymi:

„Nie trzeba być entuzjastą polityki Władimira Putina, by spoglądać na rezultaty ostatnich wyborów rosyjskich z niepokojem. (…) Krytycy Putina przerzucają poparcie na przedstawicieli orientacji politycznych groźnych dla Rosji i świata. Zwiększyli swoją reprezentację parlamentarną komuniści, którzy uparcie rehabilitują Stalina; w siłę rosną też wielkorosyjscy szowiniści, którzy marzą o odbudowie dyktatury knuta i imperium panującym nad innymi narodami. Ich sukces może spowodować, że w przyszłości wielu z nas będzie tęsknić za Putinem (…)porównując język Putina z retoryką i projektami politycznymi Ziuganowa, Żyrinowskiego bądź Rogozina, coraz częściej myślę, że jest w tym określeniu coś na rzeczy. Zmiany w Rosji są możliwe -zmiany na gorsze.”

To jest wypisz wymaluj ten sam Michnik, co w latach swojej świetności. Cóż on nam mówi tłumacząc to, z michnikowego na nasze?

Ano mówi; fakt, były fałszerstwa wyborcze, ale lepszy na czele państwa fałszerz, pułkownik KGB i morderca niźli mieliby przyjść nacjonaliści, szowiniści, komuniści, a co nie daj Boże antysemici.

Jednym słowem według Michnika lepsza udawana i fasadowa demokracja, wyborcze fałszerstwa, mordowani opozycjoniści i odważni dziennikarze niż uczciwe wybory i poddanie się prawdziwemu demokratycznemu osądowi obywateli. Parafrazując słowa Geremka „Rosjanie nie dorośli jeszcze do demokracji”.

Michnik pisze te słowa 20 miesięcy po 10 kwietnia 2010 roku i „perfekcyjnie” przeprowadzonym pod nadzorem Putina śledztwie smoleńskim. Wątpię, czy „wielu z nas będzie tęsknić za Putinem”, jak pisze Michnik. Wiem jednak na sto procent, że za Putinem będzie tęsknił największy na ziemskim globie demokrata, czyli naczelny Gazety Wyborczej.

Czy można się dziwić, że właśnie to grono kolaborowało z Kiszczakiem i Jaruzelskim w cieniu zbrodni popełnionych na księżach Popiełuszce, Zychu, Niedzielaku i Suchowolcu? Przecież według nich to lepsze niż oddanie władzy polskim „nacjonalistom”, „antysemitom” i „moherom”. Trochę polskich trupów to jak wiadomo od lat, „mniejsze zło”.

Wierzę, że Polacy w końcu zrozumieją, że wcześniej czy później czeka nas budowa IV RP, której pierwszym krokiem powinno być odcięcie się od kolaboracyjnego tworu, jakim była i jest III RP, jej założycieli i kłamliwych ideologów. W ich bolszewickich duszach, dla demokracji, którą wycierają sobie od rana do wieczora kłamliwe gęby, jest zwykła pogarda tak, jak i dla manipulowanego od lat polskiego plebsu.

To jedyny sposób na odzyskanie ojczyzny i rozpoczęcie budowy jej od nowa, tym razem już na skale, a nie na cuchnącym kolaborantami i zdrajcami bagnie.

Źródła:

1. Wojciech Wrzesiński (red.), Drogi do Niepodległości 1944-1956/1980-1989. Nieznane źródła do dziejów najnowszych Polski. Instytut Historyczny Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2001, dok. nr 246. str. 302 - 304

2. http://wyborcza.pl/1,86117,10792658,Niespokojna_Rosja.html

3. Kiszczak na odprawie MSW w Pradze, 1983 rok, wg planszy wystawy Urzędu Gaucka, Katowice, 2001 r.

Przypisy:

1/ Mjr Józef Burak, 1982-1989 funkcjonariusz Biura Studiów SB MSW, rozpracowującego elity podziemia. Brał udział w najtajniejszych i najbardziej wymagających akcjach resortu, m.in. na pocz. lat 80. prowadził sprawę L. Wałęsy, a później zajmował się rozpracowywaniem w skali kraju "Solidarności Walczącej". Od 1987 jako Nacz. Wydz. II Biura Studiów koordynował ze strony polskiej sprawę "Sycylia"; W poło 1989, po rozwiązaniu Biura (po istnieniu którego starano się usilnie zatrzeć wszelkie ślady), jako "analityk" przeszedł do nowopowstałego Departamentu Studiów i Analiz MSW, w najgłębszej konspiracji kontynuując najważniejsze sprawy rozpoczęte w Biurze "S", w tym także "Sycylię".

2/ Wieloletni konfident Stasi z Frankfurtu nad Odrą, od 1982 wykorzystywany m.in. do rozpracowywania poznańskiej "Solidarności Walczącej". W 1987 na podstawie jego doniesień wszczęto OV "Sizilien".

3/ Rufin Rzymann (ur. 1953 w Wielowsi/Langendorfna Górnym Śląsku), wyemigrował z PRL do NRD w 1966, mjr Stasi (od 1989), 1985-1989 oficer operacyjny Grupy Operacyjnej Warszawa.

Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie

Brak głosów