Bo samochód był „jaskrawy” i „ryczał”. Jak sąd obwinił ofiarę z ulicy Sokratesa

Obrazek użytkownika Zawiedzony
Kraj

W głośnej sprawie zabicia pieszego na pasach w Warszawie sąd ostatecznie obniżył karę dla kierowcy. To było możliwe dlatego, że sędzia przypisał część winy za własną śmierć ofierze. Jak? Uznał, że pieszy mógł ponad dachem innego auta dostrzec pędzące BMW. Bo było „jaskrawe” i jeden ze świadków stwierdził, że było słychać „ryk silnika”. Portal brd24.pl dotarł do uzasadnienia wyroku, które wzbudza kontrowersje

 

 

Trzy lata temu, mechanik samochodowy Krystian O. jechał osiedlową ulicą w Warszawie swoim pomarańczowym BMW 330CI. Jego auto, jak się potem okazało, miało wiele modyfikacji – odłączony był czujnik ABS. Tylne zawieszenie było przerobione i krawędzie opon z tego powodu były starte. Auto miało rozwiercone gniazda amortyzatorów, które zmieniały kąt nachylenia przednich kół, miało też adapter powodujący blokadę kół przednich przy ich maksymalnym skręceniu. Łączniki stabilizatora były ucięte. Biegły stwierdził potem, że taki pojazd nie powinien znaleźć się na drodze.

Krystian O. pędził tym BMW ok. 136 km/h tam, gdzie dopuszczalna prędkość wynosiła 50 km/h. W tym czasie przez przejście dla pieszych szła trzyosobowa rodzina. Pierwszy ojciec Adam G., a za nim żona z dzieckiem w wózku. Przechodzili ze strony prawej na lewą – patrząc od strony nadjeżdżających pojazdów. Na pasie bliżej nich kierowca renault zatrzymał się, by ustąpić im pierwszeństwa. Kierowca uderzył w Adama. Przy tej prędkości pieszy nie miał szans. Zginął.

Ten głośny wypadek spowodował tak mocne oburzenie społeczne, że po wielu latach rząd zmienił prawo dotyczące pieszych – od 2021 r. kierowcy muszą rozglądać się dojeżdżając do przejść i przepuszczać na „zebrze” nie tylko pieszych, którzy już na niej są, ale także tych, którzy dopiero na niej się znajdą.

Sądy Okręgowy w Warszawie surowo ocenił sprawę. Krystiana O. skazał na 7 lat i 8 miesięcy bezwzględnego więzienia. Maksymalna kara za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym wynosi w Polsce 8 lat pozbawienia wolności.

Apelację od wyroku złożyli zarówno obrońcy kierowcy, jak i prokuratura (domagając się zmiany kwalifikacji czynu na zabójstwo z zamiarem ewentualnym). Na początku marca Sąd Apelacyjny w Warszawie niespodziewanie zmniejszył karę wobec Krystiana O. skracając jego odsiadkę o cztery miesiące. Wyrok był zaskakujący, bo sędzia przypisał część winy zmarłemu pieszemu, choć dwie opinie biegłych (jedną zamówił sam Sąd Apelacyjny) wykluczały, aby pieszy zabity na środku przejścia w jakikolwiek sposób przyczynił się do swojej śmierci.

Dziś wiemy, jak swoją decyzję wytłumaczył sędzia Sądu Apelacyjnego w Warszawie – Sławomir Machnio (oprócz przewodniczącego orzekali też w tej sprawie sędziowie Przemysław Filipkowski oraz Piotr Bojarczuk).

Jak sędzia szukał winy w ofierze

Portal brd24.pl dotarł do uzasadnienia wyroku, który zmniejszył karę więzienia Krystianowi O. Odjęcie czterech miesięcy odsiadki nie byłoby możliwe, gdyby nie przypisanie ofierze części winy. To, jak winę w zachowaniu Adama G. znalazł sąd, jest co najmniej kontrowersyjne. Pokazuje bowiem, że w zasadzie każdemu pieszemu zabitemu przez kierowcę na „zebrze” można przypisać część winy.

Sąd pierwszej instancji, jak i powołani do tej sprawy biegli ds. rekonstrukcji wypadków drogowych, nie uznali bowiem, by pieszy przyczynił się do wypadku. Bo nie znalazł się w sposób nagły na przejściu, czyli na nie wtargnął. Wchodził i szedł najpierw przez pas, na którym ustąpił mu pierwszeństwa kierowca renaulta.

Sąd Apelacyjny uznał jednak, że „stanowiska te nie były prawidłowe”. Zdaniem tego sądu nawet w przypadku pieszego będącego już na środku przejścia, jego pierwszeństwo przed pojazdami… nie ma „charakteru bezwzględnego i podlegało, jak i nadal podlega, wskazanemu w tym przepisie ograniczeniu”. Jakiemu? Sąd uznał, że takiemu, jakie wskazał adwokat Krystiana O.: pieszy ma zachować szczególną ostrożność przez cały czas znajdowania się na przejściu.

„Zachowanie szczególnej ostrożności na przejściu dla pieszych oznacza przede wszystkim konieczność obserwowania przez pieszego odcinka drogi, przez który przechodzi i w konsekwencji tego, jak zostało to wskazane w tezie 2 w: M. Ł., Prawo o ruchu drogowym. Komentarz (opublikowano: Lexis Nexis 2012), >>powinien on zwiększyć uwagę i dostosować swoje zachowanie do warunków i sytuacji zmieniających się na drodze w stopniu umożliwiającym odpowiednio szybkie reagowanie. Przed wejściem na jezdnię powinien on dokonać oceny sytuacji, pamiętając jednocześnie o obowiązkach wynikających z art. 14 p.r.d. Pieszy powinien także uwzględnić prędkość, z jaką poruszają się pojazdy znajdujące się na drodze (…)<<”- pisze sąd w uzasadnieniu.

Sędziemu do możliwości zmniejszenia odsiadki Krystianowi O. pozostawało jednak jeszcze udowodnienie, że zabity na pasach Adam G. nie mógł oprzeć się na ważnej zasadzie Prawa o ruchu drogowym – a mianowicie zasadzie ograniczonego zaufania. Mówi ona bowiem o tym, że uczestnik ruchu ma prawo zakładać, iż inny na drodze zachowują się zgodnie z regułami.

 

Calosc tu:

 

]]>https://www.brd24.pl/spoleczenstwo/bo-samochod-byl-jaskrawy-i-ryczal-jak-sad-obwinil-ofiare-z-ulicy-sokratesa/]]>

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (6 głosów)

Komentarze

Uczestnik z mniejszą za przeproszeniem"siłą przebicia" czy też uderzenia ma większe szanse na brak szans(brzmi absurdalnie) nawet przy stosowaniu się do wspomnianej zasady.

Zakładając(właściwie sznurek na szyję) właściwe zachowanie uczestników ruchu powinno wystarczyć"Spojrzyj w lewo, spojrzyj w prawo. Nic nie jedzie, ruszaj żwawo). O ile nie jesteś odrzutową staruszką która"wtargnęła" lub durakiem liczącym na to że posiadacz auta patrzy przed się a nie w smartfon(co mi się przydarzyło). Żyję. Żadne pasy, przepisy czy inne szmoncesy nie ochronią słabszego przed zderzeniem z silniejszym, szybszym, twardszym, ustosunkowanym synalkiem miejscowego kacyka w podrasowanym wehikule z lewymi kwitami. A i bez nich.Nie uchroni rowerzysty na "drodze rowerowej" którą z kolei"zaprojektował" za ciężki szmal dureń nie jeżdżący rowerem. Czasem i takiej, kończącej się na trawniku... w środku miasta. Lub z oznakowaniem każącym zjechać na jednopasmową asfaltówkę. Np.z wysokiego krawężnika.

Albo sytuacji gdy inny idiota"projektując" obwodnicę czy autostradę nie pomyślał że ktoś może jeździć rowerem czy motorowerem. Może ale gdzie indziej. Ha, ha, ha. Niech weźmie kredyt i...

Jedzie do Warshau. Tam ci rowerówek będzie przybywać.

Vote up!
1
Vote down!
0

brian

#1651803