„Obóz demotragiczny” i „Łotergej”…

Obrazek użytkownika M.PYTON
Blog

„Co za gnojek…Całe życie mi spieprzył”: Małgorzata Tusk w książce “Między nami”...

Nie było żadnej afery podsłuchowej w stylu amerykańskiej “Watergate”. Była post-sowiecka awanturka, którą w duchu wzajemnego zrozumienia wyjaśnili sobie towarzysz Włodzimierz Czarzasty z szefem kancelarii Sejmu Cichockim – wysuniętym z ramienia Szymona Hołowni. Po spotkaniu tow. Włodzimierz dodał na wizji, że ważniejszy od podsłuchów lewactwa przez Cichockiego jest nierozerwalny sojusz lewactwa z obozem demokratycznym, który – jak wiadomo - z demokracją ma tyle wspólnego, co Rzepa i Motyka z rolnictwem. Do kompletu brakuje jednak śmietanki, gdyż stary aktywista ZSL/PSL  Andrzej Śmietanko przeszedł już na zasłużoną emeryturę…

Tak czy siak, towarzysz Czarzasty udowodnił społeczeństwu, że dla liberalnego lewactwa wyrosłego z komuny koryto jest ważniejsze od zwyczajnego honoru...

Zamiast afery Watergate mamy więc typową dla „obozu demotragicznego” aferkę „Łotergej”, gdzie łatwo odkryć łotra, który za tym wszystkim stoi. To ten sam gnojek, którego opisała Małgorzata Tusk. Śmiało więc można postawić Konia z rzędem a nawet z całym rządem, że „Łotergej” – czyli wzajemne hakowanie – jest i będzie jedyną metodą na utrzymanie w ryzach obozu, który z uśmiechem na wargach lewaczek wprowadza „praworządność” w Polsce. Czyli in vitro, aborcję na życzenie, imigrantów i kto wie - może jeszcze kary bezwzględnego więzienia za określenie transwestyty mianem „pana” lub „pani” - zaś Murzyna "Murzynem" i Araba "Arabem"?

Za tym wszystkim stoi ten sam gnojek, którego nikt nie widział razem z panią Małgorzatą od czasu wysłania go przez Niemców do spacyfikowania Polski.

A tu nadchodzą wybory do parlamentu europejskiego, więc „obóz demotragiczny” musi kontynuować rozpoczęte już igrzyska – oczywiście z pominięciem faktów, za które można wylecieć z konferencji prasowej premiera! Nie będzie więc grania sukcesem „setki konkretów w sto dni” oraz benzyną po 5.19. Nie będzie pytań o losy CPK i o to - za co grubą kasę bierze niejaki Lasek - współtwórca raportu, opartego na „ustaleniach” Anodiny i PO co Polsce Senat?. Bo za likwidacją CPK i wszystkich, rozpoczętych przez PIS inwestycji stoi Człowiek Moskwy i Berlina, któremu żaden żurnalista „odpolitycznionych” mediów nie odważy się podskoczyć! Każdy przecież wie, co może zrobić z takim żurnalistą podpułkownik Sienkiewicz, który kontynuuje „odpolitycznianie” mediów, kultury i co najważniejsze – dziedzictwa narodowego - jak to robiono za Józefa Stalina!

To wszystko, włącznie z pozbyciem się "nienormalnej polskości" oraz obiecanej Polakom 60 tysięcy zł kwoty wolnej od podatku jest bowiem niezbędne dla przyjęcia przez Polskę co najmniej 100 tysięcy migrantów - zgodnie z decyzją Parlamentu Europejskiego. Wprawdzie Człowiek Moskwy i Berlina „ma w głowie plan” w jaki sposób nie przyjmie migrantów z Afryki i Azji do Polski, to znów postawię Konia z rzędem a nawet z całym rządem, że będzie to zapłata z naszych podatków po 20 tysięcy euro za jednego nieprzyjętego imigranta! Gauleiter na Polskę ma przecież sprawdzony już plan, znany jako „plan Tuska na Pelikana”....

Wyborcy junty 13 grudnia łykną bowiem jak pelikany zapowiedź zablokowania przez Tuska imigrantów tak samo, jak już łyknęli kwotę 60 tys. złotych i benzynę po 5.19, że nie wspomnę o stu cudach, które Tusk obiecał już w kampanii z lat 2005 i 2008. Tak więc 100 tysięcy imigrantów razy 20 tysięcy euro daje okrągłą sumkę 2 mld euro, czyli 8 i pół miliarda złotych, wywalonych z polskiego budżetu…

Nie będzie więc w Polsce ani CPK, ani portu kontenerowego w Świnoujściu, ani elektrowni atomowych i regulacji Odry, skoro Człowiek Moskwy i Berlina ma w głowie kolejny plan dla przygłupów, głosujących na juntę 13 grudnia. Ponadto - w ramach dalekosiężnych planów gauleitera jest także zlikwidowanie polskiego rolnictwa – co Człowiek Moskwy i Berlina niedawno wynegocjował w trakcie „owocnych i przebiegających w duchu wzajemnego zrozumienia” rozmów ze stroną ukraińską.

„Obozowi demotragicznemu” pozostało więc męczenie Polaków Pegazusem, przy pomocy którego – wprawdzie legalnie „podsłuchiwano Polaków”, to jednak na podstawie „wyłudzonych” od sądu zgód, co wyśledził były Rzeźnik Praw Obywatelskich.

Nic więc dziwnego, że w tej sytuacji junta 13 grudnia wypuściła na arenę cyrkową rządowego Konia z żądaniem przesłuchania prezesa Kaczyńskiego przy pomocy wariografu. Nie będzie więc żadnym zaskoczeniem, gdy wniosek Bodnara o zgodę na użycie wariografu wobec prezesa Kaczyńskiego zatwierdzi nieugięty bojownik o „praworządność” w polskich sądach, czyli sędzia Tuleya – męczennik „obozu demotragicznego”. Ten sam Tuleya, od którego zgodę na podsłuchiwanie Pegazusem "wyłudził" Prokurator Ziobro z PIS-u…

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (8 głosów)