Teoria baniek

Obrazek użytkownika jazgdyni
Idee

 

Na początku było słowo...

 

Dla chrześcijan to już nawet truizm. Kilkuletnie dziecko nawet to powtarza. Jeszcze bezmyślnie, ale już to sobie koduje.

 

To pierwsze zdanie Ewangelii św. Jana.

 

"Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo" (J 1, 1-2)

 

Nie bez kozery wspomniałem, że to truizm. Bo my wszyscy z naszej łacińskiej cywilizacji to wiemy, lecz rzadko kiedy myślimy o znaczeniu tego paradygmatu.

A to właśnie o to dzisiaj toczy się szara, nieuzmysłowiona wojna. Znacznie gorsza niż ta barbarzyńska na Ukrainie. Wojna, która ma wyhodować Nowego Człowieka. Niestety – nie doskonalszego, tylko głupiego i bezmyślnego. Durnia pospolitego.

 

A to pamiętacie? Ile lat temu był taki przebój: - Don't Worry Be Happy. [1] Co się martwisz? Czuj się fajnie!

Ten przebój zajął pierwsze miejsce na listach w 1988 roku.

Już wtedy przekonywano nas byśmy jak to się na ulicy mówi – olewali wszystko. Lepiej się uśmiechać. Chyba... No co?

A potem taki jeden jąkała u nas zaczął wołać: - Róbta co chceta!

 

Teraz już jak najbardziej poważnie – czym niby ma być ta wojna o słowo?

To jest takie proste i jednoznaczne, a większość tego kompletnie nie widzi.

To FREE SPEECH vs HATE SPEECH. Po naszemu to WOLNOŚĆ SŁOWA kontra MOWA NIENAWIŚCI.

 

Wolność słowa to niezbędny element życia każdego wolnego człowieka.

Mowa nienawiści natomiast to cenzura, prawnie karane słowa, których kodeks zabroni. Państwa, a na naszym europejskim terenie, to Komisja Europejska, czyli neo-bolszewiccy komisarze z Brukseli, jak kiedyś Stalin, Hitler, czy Mao Zedong, będą decydować co tobie wolno powiedzieć, ba, myśleć i za jakie słowo możesz być srogo ukarany.

 

Nie ma na razie trupów w tej wojnie. Ale kto to wie, jak długo tak jeszcze będzie.

 

*****

 

Tęgie głowy neobolszewizmu, znudzone życiem, bo są już tak bogaci, że nie dość, że mają wszystko co pragnęli, to już nie ma nic, czego nie mogliby kupić, leżą w jacuzzi – nie dmuchanym, ogrodowym – tylko marmurowym, z inteligentnym systemem wodotrysków i rozmyślają – co by tu jeszcze? Jakiś Bill Gates, albo Mark Zuckerberg kichnął w tej pienistej kąpieli, więc stwierdził, że trzeba wyczyścić atmosferę na świecie. Wypieprzyć te pylące i dymiące węgle, ropy i gazy, a będzie czysto, pięknie i nie będę miał alergii.

A ta nędza, co to nie potrafi mu podać drinka we właściwym momencie, albo prawidłowo podpalać cygara, niech się wali i się cieszy, że dostaje tą miskę ryżu i nie śpi na ziemi w szałasie.

Tak sobie właśnie marzą. Lecz tylko przez chwilę, bo już za moment zwołują tych biedniejszych Sorosów, by wzięli się do roboty i coś z tym całym światowym gównem zrobili. Ma być prządek. Nowy Prządek. I już.

 

Mają już wszystkie gazety; mają uniwersytety; radia... telewizje, kina. Lecz cyfrowa rewolucja otworzyła szeroki kanał nowych mediów. Rany boskie! Pieprzony kanał tej przeklętej wolności słowa. Wrzask w Davos, Klubie Rzymskim, albo kolejnej lokalizacji imprezki Biderbergu tak wielki, że usłużni naukowcy, przemysłowcy, czy technicy natychmiast zaczęli pracować nad naprawą tej wolności gadania na każdy temat, tak, by nad każdym słowem i każdą myślą była pełna kontrola.

 

Tak właśnie wymyślono bańki. I głównie do tego zaczęto używać różnych internetowych gadżetów, jak Facebook, Instagram, lub Tiktok.

 

O co chodzi z tymi bańkami? To bardzo sprytny pomysł.

Przyszli, samozwańczy władcy świata, ze swoją agencją w Brukseli, zauważyli, ze jedyne czego powinni się poważnie obawiać, to państwa narodowe. Trzeba wymazać takie słowa jak naród, jak ojczyzna ( przypominam – to słowo pochodzi od ojcowizna – ziemia naszych ojców, naszych przodków). A społeczeństwo państwa należy rozdrobnić, skłócić i w końcu zamknąć w bańkach, gdzie nie mamy realnego świata. To mają być takie zagubione w leśnej gęstwinie plemiona, odcięte od cywilizacji, tak jak te, ciągle istniejące w lasach tropikalnych Amazonii, czy Borneo. A tym zamkniętym w bańkach postanowiono dać coś co się zaczęło na Pacyfiku na wyspie Fidżi, na początku XX wieku – kult Cargo – nową religię, gdzie wówczas tubylcy zaczęli sie modlić do tych starych samolotów, modeli na ołtarzach, prymitywnie przez nich skleconych z patyków, samolotów które zrzucały im z nieba paczki, z żywnością, perkalem i koralikami.

Bańki więc, to powrót do życia plemiennego. Każda bańka ze swoim zasobem kultury, praw – tego co wolno, a czego nie. To plemię ze swoim swoistym zasobem słów. I co najistotniejsze: - nie może tam być free speech – wolności słowa; w bańce jest precyzyjnie określone, co jest zabronione pod karą wykluczenia ze wspólnoty, gdyż reguluje każdą wypowiedź katalog hate speech, mowy nienawiści. Gdzie – podam przykład – już stwierdzenie, że jest się mężczyzną, lub, że jest się kobietą, może być oświadczeniem usuwającym z jakiejś bańki.

 

Najłatwiej te spienione mydliny z bańkami daje się obserwować w Warszawie. To najbogatsze miasto w Polsce, a większość mieszkańców, element napływowy, aspirujący do "wysokiej kultury zachodu", to w dużej części nudzący się, zdemoralizowani utracjusze. Przedstawionych już dawno przez Moliera w sztuce "Mieszczanin szlachcicem".

 

Co istotne, żadna z tych baniek, tych towarzyskich plemion, nie powstała oryginalnie u nas w Polsce. Wszystkie są spapugowane z tych upadających obszarów Stanów Zjednoczonych i gnijącej już tak, że aż śmierdzi berlińsko – brukselskiej Europy.

Większość tych subkultur starałem się opisać dwa tygodnie temu w artykule "Bąbelki" [2]. Wcale nie miałem wielkiej ochoty zajmować się tym środowiskiem. Lecz gdy w końcu zacząłem drążyć temat, uświadomiłem sobie, że to prawdziwie poważne zagrożenie dla świata.

 

Teoria baniek, którą właśnie sobie buduję, na razie na własny użytek, zakłada, że w oparciu o tworzenie tych społecznych baniek, gdyż przez zaistnienie mediów cyfrowych, które wymykały się dotychczas z obszaru kontroli różnych światowych uzurpatorów, nie była możliwa pełna manipulacja i kształtowanie opinii publicznej, opisuje, jak bez armat, rakiet, czołgów i niszczycieli, oraz oczywiście bez zabijania (ludzie mogą się jeszcze do czegoś przydać) można podbić kraj po kraju, poprzez zawładnięcie umysłami ludzi. Konretne – wypełniając mózgi duperelami typu dżenderyzm i klimatyzm. A, żeby nie było wątpliwości, to, gdzie tylko się da, wprowadzi się surowe zwalczanie hate speech - mowy nienawiści.

Czyli pełna cenzura słowa.

 

Bańki, co widzę, zajmują się głównie same sobą i poszukiwaniem wrogów. Zazwyczaj są one hermetycznie, choć głośno deklarują, że są inkluzyjne, czyli jest miejsce dla każdego. To nieprawda. Często by zostać w bańce zaakceptowanym, czy to woke, czy redpill,, trzeba przejść skomplikowany proces inicjacji, a potem jest się pod mikroskopem cały czas obserwowany, tak, że popełnienie jakiegoś błędu, głupie (wg. słownika bańki) słowo wymaga skomplikowanej procedury ukajania się, samokrytyki, itd. Dokładnie jak w Korei Północnej.

Bańkowicze mają słaby kontakt z rzeczywistością i wszystkim co się dzieje. Popadają w rodzaj obsesji, czy nawet nałogu i nie mają czasu na pozabańkowe sprawy. Pogrążają się tych wszystkich idiotycznych i ogłupiających ideologiach, że często są o krok od szpitala psychiatrycznego.

 

*****

 

Każde państwo, w którym poprzez te bąblowanie społecznych subkultur następuje rozbicie jedności narodu, podziały i wewnętrzna wrogość, prędzej czy później skazane jest na upadek.

I oto właśnie chodzi. Upadłe państwo można przejąć bez problemów, bez strzelania i bez rozwalania fabryk i miast. Często nawet sami poproszą, żeby przyjść do nich, gdyż sami nie dają sobie rady.

 

Polscy obywatele powyżej 60-tki widzieli komunizm, ściemę Magdalenki i okrągłego stołu, a chwilę potem, jak magicznym cudem, bandziory i oprawcy komunistycznych służb przeistaczają się w poważnych przemysłowców, bankierów, czy handlowców.

Nie jest łatwo tych seniorów zwerbować do jakieś bańki. Oni juz mają swoją życiową mądrość. Chyba, że są ze stajni Michnika i jako tacy, mają mózgi uszkodzone na stałe,

Resztę emerytów, zaczyna się więc określać klasą próżniaczą. Kosztowną i bezużyteczną. Rozmyśla się tutaj nawet o eutanazji. Do baniek raczej się nie nadają.

 

Wróćmy na koniec do SŁOWA. Mowa to klucz do rozumu, kultury i cywilizacji. To właśnie u człowieka, jakakolwiek percepcja, wszystkie zmysły, wzrok, słuch, dotyk, zapach, czy smak, natychmiast w naszych głowach zamieniane są na słowa. Im wyższa kultura i mądrość społeczna, tym więcej słów ma się w głowie. Bardziej precyzyjnych i dokładniej opisujących świat. Słowa to nie tylko opis świata, który się widz. To opowieść o wszystkim co się dzieje na zewnątrz i wewnątrz każdego człowieka. To skomplikowany proces najlepszego na świecie procesora, który nieustannie pracuje, a my to nazywamy myśleniem.

Co się stanie z ludźmi, gdy zabroni im się rozmyślać po swojemu? Swoimi prywatnymi słowami. Zniknie nasz indywidualizm? Nasza oryginalność?

Mamy wrócić ponownie do jaskiń?

 

 

 

 

[1] ]]>https://youtu.be/d-diB65scQU?si=VFIwgLb7LMV0bOto]]>

[2] ]]>https://naszeblogi.pl/69620-babelki ]]>

 

Twoja ocena: Brak Średnia: 4.1 (6 głosów)