Skandaliczne oskarżenia Wałęsy

Nie oglądałem na żywo programu Moniki Olejnik i z tego co widzę w urywkach - mam czego żałować.

To tylko z jednej strony. Z drugiej jest mi wstyd. Nie jako człowiekowi, bo to, czy Lech Wałęsa kłamie, czy nie - nie zmieni mojego życia. Wstyd mi za okłamywanie historii, za jej fałszowanie i jednocześnie za reakcje rzekomego autorytetu. Otóż człowiek czysty, bez ogromnych win,  nie zachowuje się tak jak Lech Wałęsa.

Co mnie obchodzi, że ktoś przypisał mi, że jestem agentem? Przecież nikt mnie o to nie pytał! Nie podpisałem żadnej deklaracji współpracy.

Dokumenty SB i ciąg przyczynowo - skutkowy w latach 90. (wypożyczanie dwukrotne akt "Bolka" z łamaniem procedur obiegu dokumentów niejawnych i nie zwrócenie wielu akt) wskazują na zupełnie coś innego. Jednak coś Lecha Wałęsę to obchodzi, skoro odnosi się tak emocjonalnie. Jakoś inaczej reagował w czasie obalanie rządu Olszewskiego, gdy wyśmiał słowa z mównicy sejmowej o jego esbeckiej przeszłości ( ten moment "polewu" wraz z Wachowskim umieścił na fotografii jako jedyny Andrzej Hrechorowicz). Prawdopodobnie był pewien, że już nikt nie będzie grzebał w lustracji i ujawniał wstydliwych dokumentów.

Sławomir Cenckiewicz kłamie jak wściekły pies, on dobrze wiedział, ze Graczyk żyje. A on chciał grać, pisząc paszkwile. Mam nadzieję, że wszystkie paszkwile będą spalone

I tu pana niedoczekanie. Nawoływanie do spalenia wstydliwych akt to tylko potwierdzenie swojej bojaźni i lęku. Lech Wałęsa jak dotąd nie udowodnił ( wraz z chórem obrońców) ani jednego (!) kłamstwa Cenckiewiczowi. Tak - ani jednego. Ze względu na zadanie, jakiego się podjął historyk oraz konflikt z interesem Lecha Wałęsy ( gruba kreska ), jest obrażany i pomawiany. Jak zwykle bez podania konkretnych kłamstw. Nigdy nie udowodnił tego sam zainteresowany, który zwykle zwracał uwagę chaotyczną mową, nielogicznymi sformułowaniami i ogromnym zdenerwowaniem. Mam większe podstawy do formułowania oskarżeń pod adresem Lecha Wałęsy. Wystarczy wspomnieć tych kilkudziesięciu "Bolków", którzy byli zarejestrowani ( z tym, że na wydziale W-4 Stoczni Gdańskiej tylko jeden: Lech Wałęsa), czy słowa o zdemaskowaniu "Bolka". 

To nie ja wziąłem pieniądze, lecz Edward Graczyk. A spotkanie z nim było w Gdańsku, a nie Warszawie. Graczyk to starszy człowiek i musiał coś pomylić.

Niedawno Lech Wałęsa twierdził, że Graczyk powie prawdę i skompromituje historyków.  Otóż mylił się - Graczyk nie zeznawał na korzyść zainteresowanego. Czytając te zeznania, jasno stwierdza, że Lech Wałęsa to "Bolek", który otrzymywał pieniądze za przekazywane informacje. Stwierdzenie ikony "Solidarności", jakoby Graczyk zw.  na starość pozapominał sobie parę rzeczy (których nie da się zapomnieć - Lech Wałęsa to nie podrzędny, przeciętny obywatel, a przywódca opozycji i późniejszy prezydent) są skandaliczne i zupełnie niewiarygodne.

Walczyłem, zwyciężyłem, pokonałem bezpiekę i komunizm, nie brałem żadnych pieniędzy, ani nie donosiłem . Ostatecznie ich wszystkich podobijam - dodał na temat historyków.

Kolejne zdania, które zupełnie zatapiają mit autorytetu. Po pierwsze - niech Pan wybaczy, ale bez szerokiego grona ludzi i narodu, walczącego o niepodległość NIC by pan nie zdziałał sam. Wałęsa niczego by nie zrobił, gdyby nie wyforowanie go przez ekipę Gwiazdy, Wyszkowskiego, Walentynowicz, Kaczyńskiego i wielu innych. A słowa, że prezydent kogokolwiek podobija skomentuje tak: to Pana dobija i dobije politycznie prawda, której się Pan wstydzi. W ten sposób jak Lech Wałęsa nie wypowiada się postać nieskazitelna, bohater, autorytet. Słowa wcześniej wsparł działaniami jako prezydent. Po prostu wstyd.