Obłuda przemówień, wsparta obłudnymi oklaskami popracia, czyli wielka wizerunkowa prezydencja...

Obrazek użytkownika Harpoon
Kraj

Generalnie, ręce opadają.

Nie wiem, już, czy nasi umiłowani w sobie władcy, począwszy od pana Donalda, a skończywszy na Nałęczu i prompterowych gwiazdach, wierzą w to co mówią i robią, czy jest to wyłącznie jakaś koszmarna gra pozorów.

Cóż, może jedno i drugie...

Miałem wczoraj tę nieprzyjemność przełączyć się omyłkowo za pomocą pilota, z Discovery na TVN24.

Kilka sekund zaciekawienia bijącego się z odruchami wymiotnymi pozowliło mi złapać kilka słów słodko - złotoustego Towarzysza Nałęcza, który jako bezstronny oboektywny obserwator sceny politycznej w Polsce, zechciał się łaskawie dzielić swoimi wrażeniami z występu pana Donalda w PE.

Temat zapewne zupełnie przypadkowo zszedł na nic nie znaczącą wypowiedź, "nicnieznaczącego", "marginalnego" europarlamentarzysty, niejakiego Nigel'a Farage.

Dzięki Bogu udało mi się szybko ogarnąć pilota i wrócić na kanał, zdecydowanie ciekawszy i bardziej inspirujący, czym uniknąłem bezwiednego wyrzucenia z siebie treści żąłądkowej z żółcią włącznie.

Nałęcz jest pewnie dość ciekawym osobnikiem, który swoim kwiecisto-śliskim językiem zyskuje duże grono słuchaczy z kręgów lemingowych.

Mnie zastanawia jednak inna rzecz.

Gdzie mianowicie i czy wogóle są granice rzeczywistości, w której cała ta organizacja zwana władzą funkcjonuje?

Rozumiem, że Tusk, Komorowski, Nałęcz, Niesiołowski (choć ten akurat jest osobnym, złożónym przypadkiem), Palikot, Nowak, Bartoszewski czy Sikorski, mówią co mówią i jak mówią, po to, aby przekonywać do swoich racji i wizji Polaków.

Rozumiem, że w obecnej rzeczywistości, opinie społeczną wyrażają i kreują prorządowe media, co skutkuje wyłącznie tym, że
media mówią, co myślą Polacy, bez możliwości wypowiedzenia się samych Polaków - pomijając wyjątek w postaci tych wypowiedzi, które popierają nasz cudny rząd naturalnie.

To, nad czym się zastanawiam dotyczy troszkę innego obszaru.

Dumam mianowicie nad tym, jak wymienieni przeze mnie panowie spoglądają w oczy polityków i przywódców innych państw, w sytuacji, kiedy ci drudzy doskonale zdają sobię sprawę z obłudy, fałszu i infantylności słów wypowiadanych przez naszych bohaterskich możnowładców...

Nie, nie myślę tu o świecznikowych politykach z Rosji, Niemiec, czy Francji - ci klaskać będą i przytakiwać wszystkiemu, co wypłynie z ust rządzących w Polsce ludzi. Wszak chodzi o partykularne interesy wspomnianych państw.

Mam na myśli całą, niemałą rzeszę polityków, którzy reprezentują nurt politycznej i gospodarczej niezależności względem sowietów, czy trzonu UE.

Żyjemy w rzeczywistości, w której dogadywanie się z Putinem za plecami Prezydenta Lecha Kaczyńskiego jest obroną polskiej racji stanu, a wypowiedzi opozycyjnego względem obozu władzy w Polsce europarlamentarzysty, w instytucji, w której ma prawo się wypowiadać hucpą i ohydną, brudną polityką...

Promuje się w mediach należących do władzy, autorytet wypowiedzi Towarzysza Siwca, a marginalizuje i wyśmiewa Brytyjczyka, który z Towarzyszami nigdy nic wspólnego nie miał.

Na marginesie, gdyby w demokratycznym kraju, jakiś polityk pozwolił sobie na numery pariodiujące Papierza, jak to zrobił swego czasu wspomniany Siwiec, odszedłby w polityczny niebyt bez prawa powrotu.

W Polsce, Siwiec jest chołubiony i stawiany jako wzór postawy Polaka rozumiejącego nowoczesną europę i będącego na nią otwartym...

Zyjemy w kraju, w którym ci, którzy rzekomo walczyli o wolność i niepodległość Polski z totalitaryzmem sowieckim, na piedestale moralności, patriotyzmu i politycznego wizjonerstwa stawiają niedawnych sługusów sowieckich, którzy czynnie uczestniczyli w systemie Polskę zniewalającym.

Dziś lepszym, mądrzejszym i uczciwszym Polakiem wg Tuska, czy Komorwskiego są Jaruzelski, Nałęcz, Miller i Oleksy, niż Gwiazda, czy śp Anna Walentynowicz.

Tych pierwszych wnosi się w poczet ludzi zasłużonych dla ojczyzny i daje się im prawo decydowania o losie Polski.

Dla panów będących u władzy politycznymi sprzymierzeńcami są dziś niedawni wrogowie, z ktorymi podobno jako opozycjoniści wtrwale walczyli, a wrogami ci, którzy w tej walce w rzeczywistości brali czynny udział.

Nie mam dziś żadnych wątpliwości, gdzie, dlaczego i za czyją przyczną zmierza Polska.

Mam natomiast potworne wątpliwości, co do inteligencji, patriotyzmu i moralnej uczciwości Polaków.

To my, nikt inny, dopuściliśmy do tego, że u władzy są dziś ci ludzie. Co więcej, my ponosimy odpowiedzialność, za to, że w świetle kamer i szumie oklasków poparcia spychają Polskę w łapy sowietów.

Obawiam się mówiąc szczerze, że... już nas w te łapska wepchnęli bezpowrotnie i do końca, tylko jeszcze sobie z tego nie zdajemy sprawy...

Jakże ohydnie, paskudnie brzmią w ustach tych ludzi słowa :
"Polska", "suwerenność", "patriotyzm" i "uczciwość"...

...

Brak głosów